poniedziałek, 31 grudnia 2012

Sałatka fasolowa


   
Sałatka fasolowa, sałatka z czerwonej fasoli
Jeżeli nie masz jakiejś szczególnej awersji do kukurydzy i fasoli, to polecam przepis na jedną z sałatek, która od lat należy do moich ulubionych. Jeśli nie masz wyrobionego zdania na temat czy lubisz kukurydzę i fasolę czerwoną, to czytaj dalej, bo może dasz się skusić. Uwaga, oba te składniki pochodzą z puszek, więc jeśli jesteś wrogiem przetwarzanej żywności, w żadnym razie nie czytaj dalej  :-) .
Lubię urozmaicenia, więc chętnie robię tę sałatkę na przemian z kilkoma innymi, zwłaszcza, że robi się ją szybko i bez filozofii. Jest przy tym naprawdę smakowita i stanowi ciekawą odmianę dla sałatek, których bazą są ziemniaki. Uważam też, że spełnia wymogi diety życia - tak podpowiada mi moja intuicja  :-) .

niedziela, 30 grudnia 2012

"Dieta życia" w Czterech Porach Roku


Oprócz pierwotnej książeczki pt. "Dieta życia" Mai Błaszczyszyn, polskiego wcielenia Diamond'ów, posiadłam (swego czasu) jeszcze cztery broszurki poświęcone każdej z pór roku (wydane w 1992 r.), których treść chciałabym pokrótce omówić. Owszem, chodzi mi o ich recenzję, ale w szerszym znaczeniu, ze szczególnym uwzględnieniem mojej intuicyjnej interpretacji diety życia. Uważam, że warto to zrobić, zwłaszcza, że prawdopodobnie uda mi się tego dokonać za jednym podejściem.

Lekturę książeczek zaczęłam z dystansem i nastawieniem krytycznym (zaskoczyło mnie to!), bo takie po latach teraz odczuwam. Chyba będzie jazda!  Zwłaszcza, że odświeżyłam kontakt z nimi metodą szybkiego czytania na zasadzie: weź książkę w rękę i przez 2-3 minuty kartkuj ją, oglądaj, czytaj urywki, które przykują Twój wzrok, obejrzyj okładkę, spis treści, a nadspodziewanie dużo się o niej dowiesz. O niebo więcej niżby wcale nie wziąć jej w rękę  :-)  . Ta chwila poświęcona książce jest przecież decydująca np. w księgarni - przesądza o zakupie lub odłożeniu na miejsce. Zaznaczam jednak, że swego czasu całkiem dokładnie je zgłębiłam, choć i wtedy raczej nie wdrożyłam w życie przepisów w nich zawartych. Teraz zaciekawiło mnie czemu tak się stało.

Podczas lektury, najbardziej zwracałam uwagę na treść wstępów "Od autorki", gdyż tam chciałam znaleźć uzupełnienia, uściślenia (lub zmiany) dotyczące prezentowanej diety.

piątek, 28 grudnia 2012

Szybkie warzenie w szybkowarze



Szybkie warzenie w szybkowarze
Szybkowar to, krótko mówiąc, garnek o grubych ściankach z hermetycznie zamykaną pokrywą wyposażoną w zawór bezpieczeństwa, w którym można ugotować różne potrawy, mięso czy warzywa w znacznie krótszym czasie, niż tradycyjnie. Zasada jego działania polega na tym, że w szczelnie zamkniętym szybkowarze wskutek podgrzewania, temperatura wewnątrz wzrasta nie do 100, lecz nawet do 120 stopni Celsjusza oraz wytwarza się większe ciśnienie, co znacznie (dwu - trzykrotnie) skraca czas gotowania. Oto przykładowe produkty i czas ich gotowania w szybkowarze:
  • buraki ok. 25 minut
  • marchew ok. 8 minut
  • kapusta kiszona ok. 10-11 minut  (TUTAJ podaję szczegóły jej gotowania)
  • gulasz wołowy ok. 25 minut   (TUTAJ podaję szczegóły jego gotowania)
  • gulasz wieprzowy ok. 18 minut   (szczegóły  pod linkiem jak wyżej)
  • golonka surowa ok. 35 - 40 minut
  • rosół drobiowy ok. 30 minut    (TUTAJ podaję szczegóły jego gotowania)
  • ziemniaki ok. 10 minut

    czwartek, 27 grudnia 2012

    Segregowanie prania




    Sam proces prania w pralce automatycznej jest łatwy i niekłopotliwy: ładujesz bęben, napełniasz dozownik proszkiem lub płynem do prania (ewentualnie dodajesz trochę octu lub sody oczyszczonej, które to środki zmiękczają wodę i sprzyjają lepszemu działaniu środków piorących), osobno aplikujesz (lub nie) płyn do płukania, podłączasz pralkę do prądu, odkręcasz zawór wody, na koniec ustawiasz program prania i temperaturę. Kiedy wymieniłam teraz te czynności, sama widzę, że trochę ich jest, ale przy odrobinie wprawy nie stanowią problemu - robi się to... automatycznie.
    Natomiast to, co trzeba zrobić przed i po praniu nie bardzo się zmieniło, pomimo rewolucji w kwestii samego prania: brudy trzeba zebrać w takiej ilości, by skompletować wsad, a po upraniu rozwiesić do wyschnięcia.
    Dziś parę zdań o tym co trzeba zrobić, nim do prania (z głową) dojdzie.

    sobota, 22 grudnia 2012

    Patchworkowe judo



    Patchworkowe judo

    Filozofia judo stworzona przez prof. dr Jigorō Kanō (1860 - 1938) opiera się głównie na kilku zasadach:
    1. Czynić tak, aby współdziałanie ciała i umysłu było jak najbardziej efektywne
    2. Jū – ustępować, aby zwyciężyć (inaczej: jeśli ktoś cię pcha, to go pociągnij; jeżeli cię ciągnie, to go pchnij)
    3. Seiryoku Zenyō – maksimum skuteczności przy minimum wysiłku
    4. Jita Kyōei – przez czynienie sobie dobra nawzajem do dobra ogólnego
    5. Doskonalić samego siebie
    (zaczerpnięte z Wikipedii)

    Moje patchworkowe inspiracje nieco przypominają założenia judo:

    czwartek, 20 grudnia 2012

    Lokatorze, już MY CI posprzątamy!



    Mieszkasz w bloku lub kamienicy, a Twój administrator świadczy (zleca) odpłatną i przymusową usługę sprzątania holu i klatki schodowej? To super(?!), nie musisz już pamiętać o swoim dyżurze, fatygować się za próg mieszkania z miotłą, wiadrem i mopem, tracić czas na durne zajęcie (ledwie posprzątasz, a tu sąsiad w ubłoconych butach właśnie wraca do domu), ani pomstować na współlokatorów z piętra, którzy notorycznie wymigują się ze swego obowiązku. Im dłużej wymieniam, tym bliższa jestem sedna, tak mi się wydaje. Otóż tę cechę społecznego lenistwa zagospodarowały firmy sprzątające, które za zgodą (uchwałą) spółdzielni czy administratora budynku wkroczyły na klatki schodowe i korytarze naszych bloków/kamienic i za drobną (??!) miesięczną opłatą wyręczają nas w tej powinności. W moim przypadku, jest to opłata w wys. 10 zł miesięcznie, w zamian za odstąpienie od dyżuru wypadającego raz na 3 tygodnie, a więc ok. 7 zł za każdy "występ".
    I co ja z tego mam? Ano tyle, że nie muszę zaśmiecać sobie kalendarza notatkami  o przypadającym dyżurze, nie zawracam sobie głowy tym, że sąsiedzi jakoś się nie kwapią (często hol był usłany kłębami kurzu, piaskiem oraz psią sierścią), ani tym, że na klatce schodowej ktoś urządza sobie regularną palarnię (pety!), a od czasu do czasu nawet wyprowadzi tam psa z pełnym pęcherzem. Brr, fuj!

    wtorek, 18 grudnia 2012

    Rok Obiadowy - start


    Wprawa czyni MISZCZA  :-P

    Miałam dobrze - moja Mama gotowała bardzo smacznie i choć ja, odchodząc z domu na swoje niewiele potrafiłam, wiedziałam przynajmniej do jakich smaków dążyć. W domu rodzinnym wyrosłam w przekonaniu, że smakowite jedzenie jest ważnym elementem życia, po prostu musi być dobrze przyrządzone z produktów wysokiej jakości i apetycznie podane. Tyle i tylko tyle, żadne tam wygórowane ambicje czy egzotyczne potrawy.
    Dlatego mam zamiar pisać:
    • o tym, jak gotuję zwykły rosół, smażę pospolitego schabowego, przyrządzam gulasz i inne potrawy na codzienny obiad; nic wyszukanego, byle smacznie. Amatorów flaków, robaków i ślimaków z przykrością odsyłam na inne strony, gdyż posiadam awersję
    • podzielę się swoimi doświadczeniami, wiedzą praktyczną i opiszę czynności najprościej i najdokładniej jak się da, wytłumaczę jak...
    • jak gotować w miarę bezstresowo, ekonomicznie i w jak najkrótszym czasie oraz uprzedzę pytania typu: a czemu to tak?... jeśli tylko domyślę się, że jakaś kwestia może budzić wątpliwości. Jeśli się nie domyślę, zalecam postępować zgodnie z podanymi wskazówkami, przyjmując za dobrą monetę  odpowiedź domyślną "Bo tak!"  :-D 

    niedziela, 16 grudnia 2012

    Domowi pożeracze prądu


    Domowi pożeracze prądu
    Oszczędzając media, na przykład energię elektryczną, warto przyjrzeć się poborowi tejże przez różnego rodzaju urządzenia domowe, gdyż można się zdziwić, że żrą aż tyle, bądź żrą wtedy, gdy wcale się tego nie spodziewamy. Ponieważ dostał mi się w ręce miernik TES 3012, urządzenie do mierzenia natężenia prądu w Amperach, nie do końca profesjonalne, ale całkiem miarodajne - błąd pomiaru przy bardzo niskich wskazaniach jest dość duży, ale przy większych spada do ok. 5%), postanowiłam pomierzyć co się da, żeby być na bieżąco i rozwiać ewentualne mity. A to dlatego, że różnego rodzaju urządzenia elektryczne i elektroniczne, w miarę upływu czasu i rozwoju techniki zmieniły swoje "zachowanie", zarówno w czasie pracy, jak i czuwania lub nawet wyłączenia (ale z pozostawioną wtyczką w gniazdku). Poza tym pojawiło się lub upowszechniło sporo nowych urządzeń, zwłaszcza elektronicznych,  warto więc, moim zdaniem, przyjrzeć się sprawie zużycia (marnotrawstwa?) energii.
    Drugim celem tych pomiarów jest, z mojej strony, chęć świadomego uczestnictwa w kolejnej "Godzinie dla Ziemi", podczas której rajcowie miast wyłączają oświetlenie budynków publicznych, bądź zabytkowych, a solidaryzujący się z ideą ludek mentalnie łączy się ze swymi pradziadami, spędzając ową godzinkę przy świeczce... prasując zaległe pranie.

    piątek, 14 grudnia 2012

    Gołąbkowe wariacje na szybko


    Jak zrobić gołąbki tradycyjne wie każdy, kto je lubi. Kto nie wie, a lubi, łatwo znajdzie przepis w książce kucharskiej lub w internecie. Gorzej przedstawia się sprawa z ich wykonaniem - trzeba mieć pewną wprawę i czas; na tyle dużo, że nie każdemu chce się w ogóle podchodzić do tematu. Dlatego proponuję proste wariacje na temat gołąbków. Potrzebne będą wszystkie kluczowe składniki, ale z ich przygotowaniem nie będzie problemu, ponieważ idę ostro na skróty:

    Gołąbkowa wariacja z ryżem:
    • mięso - weź gotowe mielone np. wołowo-wieprzowe lub inne jakie masz/lubisz; do garnka nalej trochę oleju rzepakowego, rozgrzej i wyłóż mięso - drewnianą łopatką rozdrobnij je nieco i obsmaż krótko. Zalej ok. 1 szklanką wody i duś pod przykryciem na niewielkim ogniu (najlepsza będzie szklana pokrywka z zaworkiem!). Można dodać płaską łyżeczkę suszonych warzyw 

    środa, 12 grudnia 2012

    Lodówkę umyj zimą!

    Lodówkę umyj zimą!

    Popytajcie Wasze mamy lub babcie, jak to było z lodówkami z poprzedniej epoki, zdobytymi nierzadko w spekulacyjnych okolicznościach ustrojowych, które trzeba było rozmrażać co miesiąc, maksymalnie półtora. Jesteście w stanie wyobrazić sobie tę mordęgę?? Miesiąc w miesiąc, upał nie upał, świątek czy piątek - trzeba było pół dnia poświęcić!? Dzisiejsze lodówki mają funkcję automatycznego odszraniania i odmrażania, robią to po cichutku, nawet nie wiesz kiedy. No i z prądu korzystają z większym umiarem, nie mówiąc już o dodatkowych wodotryskach typu kostkarka do lodu, półka na butelki, szuflada do szybkiego zamrażania itp., więc naprawdę są cacy. Co nie znaczy, że nie trzeba ich umyć, oczyścić, odświeżyć, choć raz do roku. Poza tym szron potrafi rozkładać się nierównomiernie, z czym funkcja automatyczna może sobie nie radzić, a wtedy? Zużycie prądu znacząco rośnie - już półcentymetrowa warstwa lodu w zamrażalniku powoduje zwiększenie zapotrzebowania na energię aż do 10 % ! Przy trzech centymetrach, Wasza lodówka żre tyle samo co stary Polar, jeśli nie więcej! Tak to!
    Jak napomknęłam niedawno, zbliżają się święta, nadchodzi więc czas gromadzenia produktów, mrożenia mnóstwa uszek z grzybami (to u mnie!), a chwilę później przechowywania świątecznych potraw. Na dworze zimnisko, ale co tam, wykorzystajmy je jako sprzymierzeńca w przedsięwzięciu "Jak umyć lodówkę w try miga": ekolodzy się ucieszą, miejsce się zrobi, no i będzie okazja do remanentu, którego wyniki mogą zadziwić nawet Wasze matki i babki, co niejedno już widziały  :-) . Może się okazać, iż do końca postu mogłybyście wykarmić zastęp harcerzy lub... rzeczonych kotów.
    Właśnie wczoraj TO zrobiłam, wrażenia mam znów świeże(!), podzielę się więc nimi, by zachęcić Cię do szybkiego i sprawnego przeprowadzenia pożytecznej akcji "Lodówka", podczas której będziesz miała czas na zasłużoną kawkę (i ciacho, jeśli upiekłaś zawczasu).


    poniedziałek, 10 grudnia 2012

    Zatrzymać ciepełko



    Zimno, no bo zima za pasem (doczekamy? Bo niektórzy twierdzą, iż Majowie ustalili, że nie, a Majowie mówią, że spoko, po prostu kończy się jeden, a zacznie nowy kalendarz i tyle), taka kolej rzeczy. O tej porze roku jakoś cichną alarmujące komunikaty na temat globalnego ocieplenia Ziemi. I dobrze, bo ja akurat zgadzam się ze śmiałą tezą grupy niepopularnych naukowców (a może niepopularną tezą grupy śmiałych naukowców?) twierdzących, że działalność ludzkości jest niczym wobec wybuchów setek wulkanów (na co nie mamy żadnego wpływu, a dają czadu, że hej) oraz taką, iż nadchodzi kolejna, cykliczna epoka lodowcowa na Ziemi, a człowiek, który latem spędza błogie chwile przy grillu, a zimą pali w kominku, tylko nieco jej nadejście opóźnia. Zdaję sobie sprawę, że temat jest śliski, przejdę więc do kwestii utrzymania "ocieplenia klimatu" w mieszkaniu, jako formie radzenia sobie z przenikliwym zimnem panującym na zewnątrz i włażącym do wewnątrz, czym zapewne zainteresowani są wszyscy, niezależnie od indywidualnych poglądów, do których mają prawo.

    sobota, 8 grudnia 2012

    ZUPEŁNIE wystarczy na Święta




    Zbliża się Boże Narodzenie i niejedna pani domu na dobre rozpoczęła kulinarne przygotowania do świąt, a przynajmniej powoli odczuwa podwyższony poziom adrenaliny typu "jak ja to ogarnę?!!". Dziś podzielę się moją listą pt. "Na Święta Bożego Narodzenia ZUPEŁNIE wystarczy", zwłaszcza z tymi, którzy jeszcze nie mają doświadczenia lub nie wpadli na to, by zrobić sobie notatki z poświątecznych oględzin lodówki i, choćby na tej podstawie, zaplanować tegoroczne zakupy i menu. Jak zwykle zaznaczam, że daleka jestem od sugerowania CO podać, zachęcam jedynie by robić to z głową (bez dodatkowych określeń typu: mokra, gorąca lub wręcz... bez głowy). Ponieważ nie mam czasu na gdybanie, ograniczę się do swoich doświadczeń, co być może, pobudzi jakieś zakamarki Twojej pamięci i pozwoli w miarę sprawnie stworzyć podwaliny pod własną listę zakupów i dań, a zwłaszcza ich wielkości i związanych z tym kosztów.
    Najpierw trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Boże Narodzenie składa się z Wigilii oraz dwóch dni świąt. I zaraz potem się kończą, więc nie ma sensu wariować.

    czwartek, 6 grudnia 2012

    Niebajka o dzieciach




    Z wielu bajek, które czytałam dzieciom, o, dziwo, najbardziej utkwiła mi w pamięci opowieść o wiewiórkach. Kiedy przez całe lato i jesień wszystkie zajmowały się robieniem zapasów, jedna z nich wylegiwała się na gałęzi drzewa przyglądając wszystkiemu dookoła. Czas mijał, a ona nie zgromadziła niczego. Pozostałe, pracowite wiewiórki były tym postępowaniem raczej zniesmaczone, ale zajęte swoimi sprawami (przygotowaniami do zimy), niespecjalnie zwracały uwagę na tę jedną, leniwą. No, pomyślałam, nieróbstwo zostanie przykładnie ukarane, a leniwa (zła) wiewiórka gorzko pożałuje, że nie zgromadziła zapasów. Ciekawe jak wybrnie z tej sytuacji zimą, jak odpokutuje nieróbstwo i czy pozostałe wiewiórki ją wspomogą - zastanawiałam się czytając na głos - no bo przecież bajki dla dzieci powinny dobrze się kończyć, prawda?
    Jednak opowieść o leniwej wiewiórce potoczyła się w zupełnie niespodziewanym kierunku.

    wtorek, 4 grudnia 2012

    Rybka wspaniała w 5 minut



    Dziś zapewne narażę się  zwolennikom wyłącznie tradycyjnego gotowania, gdyż zamierzam wznieść pean na temat ryby przyrządzonej w mikrofalówce. W kwestii przydatności (szkodliwości? A co nie jest szkodliwe, hę?) tego urządzenia wyjaśniam, że jestem jego zdecydowaną zwolenniczką i podejście, że tylko: a) surowe, b) gotowane na parze, bądź naturalnie smażone jest zdrowe - owszem, potwierdzam (do pewnego stopnia), lecz przy swoim obstaję.

    Tutaj czas na rys historyczny, który objaśni skąd wziął się mój entuzjazm do tego praktycznego urządzenia. 

    Scenka 1. : Głodne pacholęta czekają na posiłek - jedno chce kakao, drugie ciepłą zupę mleczną (mleko na talerzu, do którego samodzielnie wsypie sobie "paszę", czyli swoje ulubione kulki, poduszeczki lub kółeczka miodowe itp. Ww. dodatki charakterystycznie chrupią w paszczy latorośli, więc zostały ochrzczone paszą, a półka, gdzie składowane są kartony z mlekiem - oborą). Rodzicielka (ja) codziennie sterczy nad garnuszkiem mleka i owszem, miesza i pilnuje, żeby się nie przypaliło, a przede wszystkim nie wykipiało, lecz czynność ta niestety, ciągle ją przerasta - akurat w kluczowym momencie ma oczy z tyłu głowy (znudzone pacholęta umilają sobie czas okładając się nawzajem). Tradycyjny smrodek mleka, które uciekło, codzienne mycie pieca i powtórne podgrzewanie mleka (bo już nie starczyło dla drugiego), irytacja i warunkowa awersja do podgrzewania mleka (presja czasu, kożuch - ble, smród, głód, szorowanie przypalonego garnka i pieca, zanikające poczucie własnej wartości - dzień w dzień to samo) coraz bardziej skłania ofiarę tego terroru, by tu zaszła zmiana. 

    Scenka 2: Obiad dawno przygotowany, lecz nie spożyty jeszcze do końca (Kochanie jeszcze nie wrócił z pracy), więc wszystko stoi w osobnych garach na piecu gotowe do podgrzania (a każde odgrzewanie zwykle wymaga dodania tłuszczu lub chociaż wody i gwarantuje mimowolne wytworzenie porcji węgla spożywczego, wróżącego onemuż przedwczesny zgon z tytułu rakotwórczych właściwości przypalenizny). Kochanie w końcu wraca z pracy, więc Wierna Służka ochoczo bieży do garów (mus to mus!). Już najedzony(!) pan domu dziwi się co robiłam przez cały dzień, że w kuchni stale taki nieład... Nadal Wierna Służka rozładowuje frustrację szorując zaschnięte i przypalone gary, jakby nie miała nic ciekawszego do roboty. Ale i to wychodzi jej na dobre, gdyż pewnego dnia dojrzewa w niej myśl, by sprawie łeb ukręcić i wymyśla jak.


    niedziela, 2 grudnia 2012

    Praktyczny ekwipunek gosposi

     Podstawowe zasady sprzątania są cztery:
    1. Trzeba wiedzieć czym sprzątać, mieć odpowiedni sprzęt i środki czystości
    2. Trzeba wiedzieć jak sprzątać, by zrobić to porządnie, ale sprawnie i szybko
    3. Trzeba wiedzieć kiedy sprzątać: jak często i w jakiej kolejności
    4. Trzeba wiedzieć, że samo się nie zrobi, ale porządek jest możliwy i zabrać się do roboty (systematyczność wysoce wskazana)
    Dziś będzie o tym pierwszym - co trzeba (warto) mieć by jak najsprawniej uporać się ze sprzątaniem domu. Od razu zaznaczam, że sprzęt do sprzątania powinien być porządny, niezawodny (dobrej jakości) i odpowiednio dobrany do potrzeb. W większości przypadków przydadzą się:


    Niezbędne WYPOSAŻENIE w sprzęt DO SPRZĄTANIA:

    • ściereczki z mikrowłóknami 2 szt. w różnych kolorach (osobno łazienka i pokoje) do mycia wyłącznie wodą
    • ścierka z mikrofibry szt. 1 do odkurzania na sucho (np. Vileda, ta pomarańczowa)
    • mop klasyczny np. z mikrofibry szt. 1 do mycia podłóg ceramicznych
    • mop płaski do mycia podłóg (parkiet, panele)
    • duże wiadro do mopa z porządnym wyciskaczem 
    • mniejsze wiaderko plastikowe (5 l) do mycia (okna, kurze, kafelki itp.)
    • miotła, zmiotka i szufelka
    • odkurzacz z końcówkami do odkurzania parkietu, tapicerki, dywanów, ssawką szczelinową oraz szczotka-trzpiotka
    • szczotka do mycia klozetu
    • szczotka z długim trzonkiem do szorowania umywalki, brodzika, druga do zlewozmywaka, czyli 2 szt.
    • szczotka z długim trzonkiem do zmywania naczyń 
    • spryskiwacz, butelki z atomizerem na środki czystości
    • wiadro na śmieci w kuchni i nieduże pojemniki na odpadki: w łazience (te patyczki i waciki!!) i ew. w WC czy pokoju do pracy

    piątek, 30 listopada 2012

    Ciasta TRANSFORMERS



    Ciasto ekspresowe transformers - wg jednego przepisu, w zależności od zastosowanych dodatków do ciasta bazy będzie miało inny smak
    Pamiętacie zabawki transformers? Samochód, który przemienia się w robota, a ten w jeszcze jakiś inny pojazd? Całoroczne ciasto z owocami, które smakuje inaczej w zależności od tego, jakich owoców dodam i czym wykończę (piana z białek, kruszonka czy tylko cukier puder) jest takim prototypem ciasta "transformer".
    Pisałam już o zaletach ograniczenia do sensownych rozmiarów swojej puli przepisów (nie tylko na ciasta, ale i dania obiadowe), ponieważ doszłam do wniosku, że ani nie mam ochoty ciągle próbować nowego, ani włożony w to czas i wysiłek nie gwarantuje sukcesu (w końcu wszystko sprowadza się do napełnienia żołądków domowników, którzy jakoś bardziej konserwatywnie niżbym sobie tego życzyła, podchodzą do tych spraw - najczęściej wolą znane od lat i lubiane smaki w domu, a otwierają się na nowości i eksperymentują poza nim). W tym świetle warto dostrzec pozytywny aspekt rutyny.
    Pisałam również o tym, że (po wypracowaniu sobie własnej puli przepisów) warto doskonalić ich realizację i swoje umiejętności w coraz sprawniejszym (łatwiejszym i szybszym) działaniu.
    Dziś zajmę się pewnym ciastem, bardzo łatwym do wykonania; praktycznie nie istnieje opcja żeby nie wyszło (o ile doda się wszystkie składniki, oczywista). Można je zrobić dwiema lewymi rękami, nie potrzeba nawet miksera, bo łatwo je rozmieszać łyżką, wylać na tortownicę (wyłożyć tylko dno), upiec i cześć.

    środa, 28 listopada 2012

    Pranie z głową


    W obecnych czasach pralki automatyczne upowszechniły się u nas tak bardzo, że właściwie nie mówi się o innego rodzaju sposobie prania. Nie zamierzam więc omawiać niczego innego oprócz prania w automacie. Jak się jednak okazuje, i na ten temat sporo można powiedzieć, a wielu rzeczy nie wiedzieć, sądzę więc, że warto go "ogarnąć". Chciałabym uporządkować tzw. wiedzę ogólną zaczerpniętą z różnych poradników drukowanych jak i internetowych oraz podzielić się własnymi doświadczeniami.

    Co prać? 
    Wiadomo - wszelkiego rodzaju bluzki, sweterki i swetry, spodnie, bieliznę, piżamy, szlafroki, pościele, pokrowce, kurtki, firanki, zasłony, koce, maskotki, ręczniki, dywaniki łazienkowe, ścierki kuchenne, ale też i te wykorzystywane do sprzątania, wkłady mopa itd. (na pewno czegoś nie wymieniłam, tyle tego można prać).
    Czego nie prać? 
    Tego, co wolno prać tylko chemicznie (oznaczone literą A lub P w kółku). Czasem wynika to z tego, że jakiś materiał nie nadaje się do prania, bo w kontakcie z wodą farbuje i zmienia (traci) kolor, a czasem z powodu silnego kurczenia się np. podszewki w żakiecie czy spódnicy (a nawet zasłonach), podczas gdy z materiałem wierzchnim nic by się nie stało. Albo z powodu skłonności tkaniny do nieodwracalnego zgniecenia, zmechacenia itp. niepożądanych następstw. Nie radzę też prać w pralce krawatów i paru innych delikatnych rzeczy, które lepiej oddać do czyszczenia, ew. szybko uprać ręcznie.

    W jakiej temperaturze prać? 
    Są użytkownicy bliscy niemal gotowania każdego prania (bo drobnoustroje, brud), mnie natomiast przekonuje ekologiczne podejście - pranie w jak najniższej temperaturze przy jak najmniejszym zużyciu środków piorących. Od razu mówię, nie jestem skłonna do skrajności - w orzechy do prania itp. nie pójdę (słyszałam, że pranie białe wygląda nieciekawie, a w dodatku za pięknie nie pachnie, no i metoda nieco kłopotliwą mi się wydaje, więc po prostu nie chce mi się w to wchodzić, tym bardziej, że nie jest to taka tania, ani ogólnodostępna opcja). Dlaczego piorę tak jak piorę?

    poniedziałek, 26 listopada 2012

    Różowe przebudzenia


    Różowe przebudzenia. Bugenwilla
    Pewnego razu zjawiła się w moim domu bezimienna roślinka - dostałam ją na zasadzie "chcesz, to weź". Nie miałam wtedy wielu kwiatów, trochę z wyboru (brak czasu i zamiłowania), a trochę z braku obiektów godnych uwagi. Ta także nie wyróżniała się niczym specjalnym, ale miała ładne zielone liście i dzielnie pięła się po bambusowej drabince. Nigdy nie zastanawiałam się głęboko jakie kwiaty lubię, spotykając najczęściej rośliny, które do mnie nie przemawiały, albo po prostu - nie podobały mi się. A ta - jakby obiecywała, że będzie nam po drodze - była zadbana i żywotna, w świeżej ziemi, miała tę swoją drabinkę; przeczuwałam więc, że nie będzie ode mnie zbyt wiele wymagać.
    Stanęła na wschodnim oknie, w pokoju mej latorośli i niejako pod jej pieczą. Przez  wiele miesięcy niespecjalnie się zmieniała, owszem trochę rosła, przybywało jej liści na coraz dłuższej łodydze, ale nadal zadowalała się swoją drabinką. Z czasem okrzepła, jakby wydoroślała, wzmocnia się i ... już nie potrzebowała drabinki.


    Różowe przebudzenia. Bugenwilla

    sobota, 24 listopada 2012

    Ciasto całoroczne z owocami


    Całoroczne ciasto z owocami (tu z ananasem)

    O ile chcesz jak najszybciej upiec dziś ciasto wg "mojego" przepisu,  to zanim zagłębisz się w lekturze, zacznij od pierwszej czynności jaką jest rozpuszczenie kostki (250 g) margaryny na małym ogniu. Ja robię to w płytkim rondelku, z którego potem łatwo jest zlać tłuszcz do ciasta.
    No i jeszcze blachę przygotuj, tą dużą (moja ma wymiary 23 x 37,5 cm, co daje powierzchnię ok. 90 cm kw.)! Blacha musi być:

    •  wysmarowana tłuszczem i posypana bułką tartą / otrębami lub
    •  wyłożona folią aluminiową / papierem do pieczenia (jak za wąski, to może nie starczyć na wyłożenie boków i ciasto się przeleje!).
    Mam nadzieję, że przez te kilka dni zdecydowałaś się jakich owoców użyjesz do ciasta i masz je w zanadrzu...
    OK, to teraz pójdzie szybko. Żeby czegoś nie przeoczyć, podam najpierw wszystkie potrzebne sprzęty i składniki, a później krok po kroku, powiem co i jak zrobić.

    Sprzęty potrzebne do przygotowania ciasta:

    • mikser z końcówkami do ubijania piany + miska (ja mam robota o mocy 1000 Wat)   do ubicia białek z cukrem i żółtek
    • filiżanka lub miseczka, która pomieści 4 żółtka
    • blacha duża przygotowana do pieczenia
    • nieduży rondelek do roztopienia tłuszczu
    • średniej wielkości sitko do przesiania mąki    (zawsze przesiewam mąkę!)
    • duża wygodna łyżka do zmieszania składników
    • łopatka plastikowa do ciasta    (pomocna przy wygarnianiu ciasta z miski na blachę i rozprowadzania, pozwala dokładnie i cicho oczyścić ścianki z resztek)
    • wysoki garnuszek do ubicia piany z cukrem
    Ciasto całoroczne z porzeczkami

    czwartek, 22 listopada 2012

    Wywietrzyć sofę



    Aj, wiele się naczytałam w artykułach i komentarzach mniej lub bardziej zjadliwych, a poświęconych niejakiej IKEA i jakości jej sprzętów wypoczynkowych. Śpieszę zatem z kagankiem, by tę czeluść ignorancji rozświetlić, gdyż wnerwia mnie wielce, NIE TO, że każdy inny gust posiada (niech ma!), lecz szastanie na lewo i prawo zasłyszanymi i wyświechtanymi do bólu bzdetami, na które się zgodzić bezgłośnie nie mogę.
    Tu napomknę, że IKEA to skrót, którego się nie odmienia, lecz zwrot np. "jadę do IKEI" w potocznej wypowiedzi przełknę, lecz zdzierżyć nie zdołam wszelkich odmian tej nazwy w prze-mądrych i ponoć fachowych artykułach napisanych przez dziennikarzy. Czy publikowanie w internecie zwalnia tychże ze stosowania zasad poprawnej pisowni i ortografii ?)
    Posiadam trzy sofy IKEA i są to: sofa Klobo (350 zł) nierozkładana, dwuosobowa sofa Karlstad (od 1000 do 1800 zł, w zależności od obicia) nierozkładana oraz Manstad (1500 - 1600 zł) rozkładany narożnik z pojemnikiem na pościel. Na oku i liście zakupów mam też rozkładaną trzyosobową sofę Beddinge, której ceny chwilowo nie wymienię, aczkolwiek uczynię to później. Z drugiej, lecz zaufanej ręki posiadam wyrobioną opinię w kwestii serii kanap i foteli Ektorp, więc też o nich wspomnę.


    wtorek, 20 listopada 2012

    Woda strukturalna


    Sudan Północny, ujęcie wody, 21. wiek

            Kobieta z trójką swoich dzieci przyszła do rozlewni wód w dzielnicy przemysłowej Chartumu. Z kanistrem na wodę czeka na swoją kolej, by móc go napełnić. Mniejsze kanistry i wielokrotnie używaną butelkę poniosą jej dzieci. Dzieci, które jak inne, nie pójdą do szkoły. Teraz z pewnością pracują już przy wyrobie cegieł z mokrego piasku. To takie rodzinne przedsięwzięcia biedoty, sposób na przetrwanie, sposób na życie. Woda i piasek.

             "Woda dla Sudanu - dzieci do szkoły!" - codzienne zdobywanie wody dla rodziny odbywa się kosztem wielkich nakładów sił (długiej drogi, dźwigania) i czasu. Edukacja w Sudanie jest odpłatna i nieobowiązkowa, ale nawet, gdyby było inaczej, dzieci biedoty pewnie nie miałyby czasu na chodzenie do szkoły - tak wiele zabiera go pozyskiwanie wody.
    Gra "Gdzie jest moja kupa?" wydaje się w tym aspekcie błahą igraszką, ale i tam znajdziesz informacje o tym, jak bardzo wody brakuje

    Czy wiesz, że każdorazowe spłukanie toalety wodą (pitną!!!) to dzienna porcja potrzebna jednemu człowiekowi? Sudańska woda w wielu ujęciach nie spełnia wymogów UE dla wody pitnej, ze względu na wysoką zawartość jonów żelaza i innych zanieczyszczeń ? Pochodzi najczęściej z odwiertów głębinowych od 100 do 200 m.  

    niedziela, 18 listopada 2012

    Dieta życia - dobre nawyki


    Pisząc o diecie życia mam przed sobą książeczkę Mai Błaszczyszyn (ledwie sto stron) i konfrontuję jej treść z moimi obecnymi przyzwyczajeniami. Z niemałym zaskoczeniem wynajduję sporo szczegółów, nawyków żywieniowych, które wtedy (lata dziewięćdziesiąte ubiegłego tysiąclecia!) sobie przyswoiłam i do dziś stosuję. I tak zupełnie naturalnie "weszły mi w krew":
    • sól kamienna (lub morska) do gotowania i solenia. Zwykłą stosuję tylko do gotowania jaj na twardo
    • nieduża ilość / mały kawałek "czegokolwiek" od czasu do czasu, nie jest tragedią
    • picie wody przegotowanej z kranu zamiast wód mineralnych (jak się okazuje odważone minerały w postaci proszku dosypywane są do wody demineralizowanej!!) 
    • picie wody z cytryną słodzonej miodem (ograniczanie cukru rafinowanego na rzecz glukozy) na początek dnia
    • przyswajalne przez organizm witaminy i sole mineralne znajdują się w owocach i warzywach; te w tabletkach nie są mi potrzebne (w domu nie mam żadnych preparatów witaminowych), za to często kupuję / robię surówki z kapusty np. pekińskiej, marchewki i innych warzyw; jem kiszone ogórki, kwaszoną kapustę, często naprzemiennie z gotowanymi warzywami - tak podpowiada mi intuicja (apetyt) 
    • jedzenie owoców na czczo min. 20 minut przed posiłkiem lub trzy godziny po nim

    piątek, 16 listopada 2012

    Pieczenie ciast - znaczenie rutyny



    Tort duch, Pieczenie ciast - znaczenie rutyny
    Kiedy niedługo będę pisać także o moich wypiekach, zacznę od mojego sztandarowego ciasta, które piekę od ho, ho!! Tak to już jest  jak ma się domowników, którzy lubią "słodkie". Zdarza się, że piekę   nawet trzy razy w tygodniu. Oni tyle zjedzą, że ledwie do codziennej kawy mi wystarczy! No, wyjaśnijmy sobie - gdyby TYLE nie jedli, ze dwa razy w tygodniu machnęłabym naprędce jakieś ciasto i starczyłoby dla mnie w zupełności  :-) .
    Mniej więcej z tych powodów musiałam wypracować sobie metodę i dobrać takie przepisy na ciasta, które wszystkim przypadną do gustu, a ich przygotowanie nie zajmuje zbyt wiele czasu i wysiłku, żebym... się nie zniechęciła. Innym "sposobem" zaradzenia problemowi wysokiego spożycia ciast w moim domu, byłoby pójście w ciasta ceglasto - gliniaste, które siłą rzeczy, nie zeszłyby nawet w dwa tygodnie, ale przecież nie ścina się gałęzi...

    środa, 14 listopada 2012

    Lekkie warzywa i ciężkie jarzyny



     Lekkie warzywa i ciężkie jarzyny

    Podobno słowo "warzywo" jest używane trzykrotnie częściej niż słowo "jarzyna", a ich znaczenie realne obecnie się nie różni (różne natomiast są ich znaczenia etymologiczne tych słów). Ale co miała na myśli Maja Błaszczyszyn, autorka książki pt. "Dieta życia" klasyfikując "gotowane warzywa" jako łatwiej strawne niż jarzyny??
    Lektura książki oraz wyników wyszukiwania w internecie nie przyniosła mi zadowalającej odpowiedzi na pytanie jaka jest różnica między terminem "warzywo" a "jarzyna"? Bo jakaś musi być, przynajmniej w aspekcie diety życia. Wybrałam najczęstsze i może najlepsze wyjaśnienia dotyczące różnicy między jednymi a drugimi:


    poniedziałek, 12 listopada 2012

    Poszły kaczki

    Wierszyk dla dzieci.

    Poszły kaczki

    Poszły kaczki nad jezioro
    i chusteczki lalkom piorą.
    Prały, prały, wyżymały,
    aż je rączki zabolały.
    A gdy przyszły znad jeziora,

    sobota, 10 listopada 2012

    Dieta INTUICYJNA - drabina


    Dieta intuicyjna - drabina
    Te luźno zebrane wnioski i spostrzeżenia mniej więcej mieszczą się w zaleceniach diety, do której przedstawienia zmierzam bez zwłoki, gdyż temat jest obszerny i nie zdołam wszystkiego napisać w kilku zdaniach.
    Najdłużej (6 tygodni "ściśle", a później wg możliwości, stosowałam dietę życia (faktycznie zrzuciłam 5 kg w 6 tygodni), ale książka Mai Błaszczyszyn była dla mnie raczej inspiracją niż katechizmem.
    Autorka we wstępie swej książki "Dieta życia" (rok II wydania 1991) informuje, że postanowiła dokonać wolnego przekładu książki "Fit for life" H.,M. Diamond (z powodu innej mentalności Polaków oraz braku dostępu do pewnych produktów). O diecie Diamondów, którzy z kolei oparli się na zasadach naturalnej higieny (organizm sam dąży do pełnego zdrowia i osiąga je w procesie samooczyszczania, higiena ta pozwala kontrolować zdrowie i wagę przy pomocy m.in. zdrowego rozsądku i intuicji).
    "Doświadczenie uczy, że to co najprostsze, najbardziej logiczne i zgodne z naturą jest również najbardziej skuteczne. (...) Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie tak ważne jest to co spożywamy jak to co nasz organizm jest w stanie wykorzystać. (...) Nową zasadą w tym programie jest nie co jesz, lecz kiedy i w jakim zestawieniu. To KIEDY I JAK jest najważniejszym czynnikiem". (...) Rodzimy się z mechanizmem samoregulacji.(...) W sposób automatyczny ciało dąży do sprawności, tak jak roślina kieruje się w stronę światła. Problem polega na pobudzeniu tego procesu, a nie dławieniu go".
    Zacytowałam kilka istotnych zdań z ww. książki; zainteresowanych zgłębieniem tematu diety życia i diety wg Diamond zachęcam do poszperania w internecie (choć przyznaję, rozczarowują mnie swą ubogością i "suchymi" przepisami na dziwne dania), a ja tymczasem opiszę jak stosowałam tę dietę wykorzystując jej ogólne założenia oraz własną intuicję.

    Po przeczytaniu książki "Dieta życia" chciałam jak najszybciej  zacząć odżywiać się wg opisanych tam reguł i to one wyznaczyły mi główny kierunek. Natomiast do reszty podeszłam intuicyjnie, więc przepisy na dania dietetyczne szybko zmodyfikowałam do własnych upodobań i potrzeb organizmu, które to przede wszystkim musiałam wziąć pod uwagę, by "wytrwać w dobrym".


    czwartek, 8 listopada 2012

    Przygotowanie formy do pieczenia


    Przepisy na różnego rodzaju wypieki można znaleźć na tysiącach stron poświęconych kulinariom, w internecie, książkach kucharskich itp. Często tymi najlepszymi, najchętniej wykonywanymi okazują się te "przyswojone" i skosztowane od mamy, babci czy koleżanki z pracy. A więc chcemy coś upiec - przepis zdobyty, wręcz palimy się do  realizacji przedsięwzięcia, składniki są skompletowane, wyobraźnia pracuje, a apetyt rośnie. Można już się zabrać do dzieła!

    Konstrukcja i instrukcja obsługi formy do pieczenia  ;-) 

    Ale zaraz, zaraz... Jeszcze trzeba przygotować foremkę (podłoże), w której będzie piekł się placek, biszkopt na tort czy kruche ciasteczka. O tym, jak to zrobić najczęściej już nie pytamy, zaaferowani wizją własnego wypieku.
    Niewtajemniczonych entuzjastów pieczenia informuję, że każdy rodzaj ciasta wymaga innego sposobu przygotowania blaszki. Niewłaściwe zadbanie o ten szczegół może nieoczekiwanie popsuć efekt końcowy, bo ciasto nie wiadomo dlaczego:

    poniedziałek, 5 listopada 2012

    Jaśnie pani, OSZCZĘDŹ !

    Jaśnie pani, oszczędź
    Wbrew pozorom, trwający obecnie kryzys nie tylko zmusza, ale też i skutecznie zachęca do ograniczania zbędnych wydatków, a przede wszystkim eliminowania przejawów wyrzucania pieniędzy w błoto. Zachęcam do osobistego "rachunku sumienia" i sporządzenia własnej listy grzechów marnotrawstwa oraz zastanowienia - czy i w jakim zakresie da się je ograniczyć.
    Przedstawiam przykłady marnotrawstwa, które zdiagnozowałam wokół siebie i zdecydowanie ograniczyłam lub wyeliminowałam, a w nagrodę - równowartość różnicy w rachunkach inkasuję do mojej skarbonki:

    sobota, 3 listopada 2012

    Patchworkowe sudoku

    Stara koszula męska lub damska bluzka koszulowa, w przeciwieństwie do wielu tkanin bawełnianych (gniotącymi się trwale podczas prania), na pewno ulegnie żelazku. Nie straci więcej koloru niż ewentualnie dotąd straciła, nie wstąpi się, bo dawno już to zrobiła, zatem bardzo dobrze rokuje na przyszłość. Poza tym, jeśli jest już niemodna lub po prostu nie nadaje się do noszenia, za to ma odpowiedni kolor i / lub fajny wzór, mam do niej sentyment i w dodatku - pragnę ją jakoś zachować, wówczas zastanawiam się, czy można coś z niej wykombinować.
    Ostatnio, na prośbę mojej Ulubionej Córki, która zakwiliła, że kilka jej starych, lecz darzonych sentymentem rzeczy jest już mocno znoszonych i może bym coś z nimi zrobiła (z wyrzuceniem włącznie) ...? Jednakowoż była to podpucha. Kilka chwil później zwierzyła mi się, że te fajne poduszki na krzesełka w kuchni kompletnie nie pasują kolorystycznie do reszty wystroju.
    Chwilami, gdy czuję, jak przypadkowe elementy nieznanej mi jeszcze łamigłówki, zaczynają układać się w sensowną całość jak literki w scrabble (co z kolei przychodzi mi z łatwością, z tytułu kilku...nastu tysięcy partyjek na "Zagraju", które rozegrałam), mam wrażenie, że przypominam Pomysłowego Dobromira z dobranocki w procesie myślenia: "pinG, piNG, pING, PING! yAHAaa!!!" Wskutek ww. przesłanek oraz moich skłonności do kombinowania, przy pierwszej nadarzającej się okazji, uszyłam coś takiego:

    Składniki patchworku:  bawełna (maleńkie różyczki), trykot (róże na różowawym tle), cienki przejrzysty z haleczki (okropny w szyciu) i resztki obrusu w kwiaty. Każdy z nich inaczej rozciągał się podczas szycia dlatego pod każdy kwadrat podłożyłam kwadrat z różowej bawełny i inaczej potraktowałam...

    piątek, 2 listopada 2012

    ta niePEWNOŚĆ




    już jest to stulecie następnego nie będzie lecz czy to ta dekada nadejdzie rok po którym nie powitam nowego pora roku która się nie dokończy miesiąc po którym kolejny nie będzie się liczył i wstanie dzień bez następnego świtu albo noc bez następnego zachodu słońca czy będzie padać deszcz i czy przestanie czy przywita mnie piękna pogoda która pozostanie niezmienna wybije godzina niepełna pełna minut ostatnich długa sekunda ta naprawdę bez kolejnego oddechu a ona ona szybko i cicho podejdzie we śnie by mnie nie zbudzić czy raczej będę widzieć z oddali jak bliża się przemilczając nieme pytanie czy przywoła bym już podeszła troskliwa czy oschła czy będę syta bo wszystko już miałam spragniona aby już się stała bo więcej to nadto czy będę

    czwartek, 1 listopada 2012

    WesTCHNIENIA jesieni - część III


    Po letnim czasie kwitnienia przyszedł czas na piękne owoce.
    Przedstawiam kilka zdjęć owoców roślin, które znalazłam w okolicy: dereń biały, czeremcha, dzika róża, ognik szkarłatny i śnieguliczka biała.

    Dereń biały  
    Dereń biały

    wtorek, 30 października 2012

    Przed pierwszym użyciem



    Przed pierwszym użyciem
    Kiedyś, gdy nie miałam zielonego pojęcia o szyciu (no dobrze, umiałam przyszyć guzik), na wszystkie swoje rzeczy patrzyłam z jednej, wierzchniej strony. Lewa strona ubrania zupełnie mnie nie interesowała i, przyznaję, kompletnie ją ignorowałam. Jej istnienie oraz kryjące się tam tajemnice zaczęłam odkrywać stopniowo.
    Zaczęło się od rozprutego szwu w ulubionych spodniach, gdy z przerażeniem odkryłam lukę długości 3 cm w dodatku luźną, grożącą dalszym pruciem, z wystającymi nitkami po obu stronach. Jako doświadczona w boju szwaczka (miałam przecież na koncie przyszycie kilku guzików), wzięłam się za naprawienie nieszczęsnej dziury... od prawej strony. Igła, nitka, rączek para, naprawimy szkodę zaraz... Hm, dziurę jakoś zaszyłam, ale czemu to tak brzydko wyszło? A właściwie  dlaczego inne szwy są niewidoczne? Kiedy zadałam sobie to epokowe pytanie, tknięta przeczuciem odkrycia w skali światowej, szybko wywinęłam spodnie na lewą stronę i zrozumiałam: tam znajdowała się "mapa" moich spodni: różne szwy, przeszycia materiału, zakładki. To one zadecydowały o tym jak wyglądają moje spodnie z prawej strony! Przyjrzałam się miejscu, które "naprawiłam". Okazało się, że z tej strony też nie wyglądało ciekawie. Ale teraz wiedziałam już jak należy naprawić tę szkodę!
    Od tego czasu, kupując nowe rzeczy (nie tylko ubrania), zaczęłam przyglądać się, interesować także ich lewą, "roboczą" stroną - jak wygląda, jak "to" jest zrobione; uczyłam się czytać i rozumieć ich "mapy". Ale nie do tego dzisiaj namawiam.

    Chcę zwrócić uwagę na "konieczność" dostrzeżenia  lewej strony ubrania (ciucha) jako tej decydującej o komforcie noszenia i trwałości w trakcie użytkowania. Jeśli pragniesz, aby nowo kupiony, zwłaszcza ten wymarzony ciuszek, nie rozpadł się po jednym, bądź kilku założeniach, przeczytaj poniższe rady:


    niedziela, 28 października 2012

    Dieta INTUICYJNA - wstęp




    Nigdy nie byłam zdolna przestrzegać jakiejkolwiek diety. No tak już mam, że mogę o nich tylko czytać. I tylko wtedy, gdy nie jestem głodna. I nie za długo (czytanie mam na myśli), ponieważ szybko zaczynają mnie nękać dwa uczucia: ciężkiej irytacji oraz zwierzęcego odruchu Pawłowa (ślinotok bez żarówki). Przerabiałam to już kilka razy i wiem, że nie da się funkcjonować normalnie, gdy trzeba nieustannie analizować przepisy na wymyślne dania dietetyczne, kupować specjalne produkty, osobno przyrządzać, sprawdzać, ważyć i przy tym... najlepiej nie jeść. Co ciekawe, jestem zdecydowanie mniej głodna (i spokojniejsza), jeśli nie stosuję żadnej (znanej) diety, oprócz tej własnej.
    Nie chcę sugerować, że pojadłam wszystkie rozumy lub jestem wielką znawczynią tematu. Jestem tylko (jako taką) znawczynią siebie. Owszem, poznałam i spróbowałam kilku diet, naczytałam się o prawidłowym odżywianiu, obserwowałam swoje reakcje i jestem ciekawa, czy Wam również przyszły do głowy następujące wnioski:

    piątek, 26 października 2012

    Po drugiej stronie parawanu

    Nadszedł czas, by opowiedzieć o drugiej części mojego 'królestwa". Zwłaszcza, że zostało wyróżnione w konkursie IKEA i Domosfera.pl , a ja otrzymałam pięknie wydaną książkę "SY Miłość do tekstyliów", z czego bardzo się cieszę. A jeszcze bardziej z tego, że moje "dzieła" zostały dostrzeżone wśród ponad 790 nadesłanych prac (!). 


    Po drugiej stronie parawanu
    Tutaj, przy oknie mieści się moja strefa pracy, zajmująca mniej niż 1/3 pokoju. Tuż obok, za parawanem jest strefa relaksu, którą opisałam wcześniej. Jednak więcej czasu spędzam przy biurku pracując, niż wypoczywam obok. Dlatego bardzo zależało mi, by urządzić ten kącik jak najwygodniej. Najważniejszym sprzętem w moim "roboczym królestwie" jest biurko.

    środa, 24 października 2012

    Ocet? Nie, dziękuję !!


    Każdy medal ma dwa końce :-D , zatem trzeba powiedzieć słów kilka o tych niewygodnych, nieekonomicznych, bądź mało efektywnych zastosowaniach octu jako środka pomocnego w sprzątaniu. Jest tego niewiele, bo ocet jest naprawdę świetnym, uniwersalnym i bardzo skutecznym środkiem czyszczącym, o czym pisałam wcześniej.
    Poniżej wymieniam zastosowania, których nie polecam. Jestem za ekologią, ale w granicach zdrowego rozsądku i o tyle, o ile metody naturalne nie są zbyt dokuczliwe i zarazem nie pustoszą mojej kieszeni. Ocet, co prawda, kosztuje niewiele, ale jeśli mam go rozlewać "litrami", a potem godzinami wdychać opary, wolę skorzystać z innej metody czy środka.

    • nieprzyjemny zapach po smażeniu ryby / przypaleniu potrawy -  "zapachu z pomieszczenia szybko pozbędziesz się gotując w garnku roztwór wody z octem (2:1), aż całkowicie odparuje".     Lipa! Odparowywanie trwało na tyle długo, że po całym mieszkaniu rozszedł się nieprzyjemny smród gorącego octu, który, przynajmniej w kuchni, dołączył do zapachu smażenia. Nie polecam. Lepiej i szybciej porządnie wywietrzyć i / lub zagotować coś o intensywnym, ale przyjemnym zapachu, np. miętę.  
    • usuwanie naklejek i etykiet - "usuniesz je z różnych sprzętów stosując ocet". Nie polecam. Co prawda nie znalazłam dokładniejszego opisu metody, więc nacierałam octem naklejkę z ceną, ale widocznie obecnie stosowane kleje są bardzo oporne. W końcu pewien efekt przyniosło obłożenie naklejki szmatką nasączoną octem, ale uważam, że zasługa octu była w tym niewielka; szkoda czasu.
    • jak zlikwidować kamień w muszli klozetowej? -  "podgrzej 2 szklanki octu, wlej do muszli i zostaw na noc".  Dwie szklanki to prawie pół litra (czyli 2 zł jednorazowo!), taniej będzie regularnie stosować kupny płyn czyszczący. I praktyczniej -  w nocy nie muszę chodzić do sąsiadki, by skorzystać   :-P . Jednak w sytuacji, gdy bezwzględnie musimy pozbyć się warstwy(!) kamienia, ocet na pewno sobie z nim poradzi, jeśli pozwolimy mu działać przez kilka(naście) godzin. Wówczas radziłabym najpierw

    poniedziałek, 22 października 2012

    Jesienne robótki

    Jesienne robótki
    Wyobrażacie sobie? W sobotę byłam jeszcze na grillu (w mojej letniej posiadłości), dopisała tak piękna pogoda i ciepełko, że trudno uwierzyć, iż od miesiąca trwa jesień. I tyle kolorów zastałam, tyle wzorków, ażurków i nowych kreacji!
    I tym razem przedstawiam kilka zdjęć, możliwe, że udało mi się oddać klimat tego pięknego dnia.


    Rosa stworzyła na trawie mnóstwo niby koszyczków przypominających pajęczyny. Nawet na zdjęciu nie widać jak połączone są te mikro kropelki rozłożone wśród kęp traw niczym najdelikatniejsze konstrukcje.

    niedziela, 21 października 2012

    Poduszki dwustronne



    Poduszki dwustronne

    Poduszki dekoracyjne mogą być istotnym elementem wystroju wnętrza, czasem wręcz decydującym o jego charakterze. Oprócz tego, że można się do nich po prostu przytulić, pełnią rolę  uzupełniającą czy akcentującą. Powiedziałabym nawet, że odpowiednio dobrane poduszki (lub poduchy) są ważnym narzędziem sterującym - skupiają na sobie uwagę swoim wzorem czy barwami, odwracając ją, z kolei, od tych mniej ciekawych elementów wystroju lub - są łącznikiem harmonizującym odważne zestawienia barw zastosowanych w aranżacji (kolory ścian, sprzętów).
    Świetnie, gdy uda się kupić poduszki (poszewki) w idealnie pasującym kolorze i wzorze. Niestety, ja tak już mam, że wolę uszyć je samodzielnie z wybranych tkanin. A skoro już za coś się wezmę, lubię by TO służyło mi jak najlepiej, by było inne, unikatowe i wielofunkcyjne. Dlatego część moich poduszek
    uszyłam w wersji dwustronnej, by móc "manewrować" nimi w zależności od aktualnego nastroju i "widzimisię".

    piątek, 19 października 2012

    Schowek na końcówki odkurzacza

    Schowek na końcówki odkurzacza - teraz zawsze mam je pod ręką
    Gdzie przechowujecie końcówki odkurzacza? Pewnie na dnie szafy - to tak jak ja (do niedawna). No chyba, że sam odkurzacz posiada jakiś schowek - wtedy prawie nie ma sprawy (bo jednak nie wszystkie się tam zmieszczą, prawda?). Mój, niestety, nie jest kangurem i żadnego schowka nie ma; być może wynika to z  mniejszych gabarytów, na których zależało mi w momencie kupna.
    Ile końcówek ma odkurzacz? Mój Odyssey Zelmer był wyposażony w pięć różnych:

    środa, 17 października 2012

    Pyszny omlet w 5 minut

    Pyszny omlet w 5 minut
    Omlet nazwałabym luksusowym, ale przede wszystkim błyskawicznym naleśnikiem, którym można się całkiem skutecznie nasycić w ramach szybkiej przekąski czy nawet dania obiadowego. Jest bardzo łatwy w przygotowaniu; jest z nim mniej roboty niż z usmażeniem jajecznicy, nie mówiąc o naleśnikach, do których ciasto przed smażeniem powinno odstać ok. pół godziny, aby mąka spęczniała.
    Gotowy omlet można nafaszerować tym samym nadzieniem, jakie przewidujemy do naleśników (na słodko lub na słono) i koniecznie - zjeść natychmiast, gdyż świeżo usmażony, jeszcze puszysty i ciepły jest najsmaczniejszy. Na temat zimnego nie wypowiem się  bo nigdy nie miałam okazji takiego jeść   :-)  .
    Ponieważ urok omletu polega na jego puszystości, która trwa bardzo krótko, smażenie omletów dla kilku osób powinno być powtarzane za każdym razem od początku - przynajmniej ja tak robię. Mam wtedy pewność, że wylewam na patelnię tę samą ilość ciasta, przyrządzonego z:
    • dwóch jaj, 
    • dwóch łyżek mleka 
    • jednej (mniej lub bardziej czubatej) łyżki mąki z odrobiną soli
    • jedna płaska łyżeczka cukru (jeśli na słodko)
    • ok. 3 łyżek oleju rzepakowego do smażenia.

    Ww. składniki dodaję, do dużego szerokiego kubka wg kolejności wymienienia i, kilkunastoma okrężnymi ruchami widelca, mieszam je ze sobą (tak jakbym chciała je ręcznie ubić, ale poprzestaję na krótkiej fazie wstępnej - to zupełnie wystarczy!).

    poniedziałek, 15 października 2012

    Masaż hawajski od A do C


    Jakiś czas temu uczestniczyłam w niezwykłych zajęciach relaksacyjnych z elementami masażu hawajskiego. Chcę o tym opowiedzieć, by tego nie zapomnieć i zachęcić każdego do wykonywania najprostszego masażu ciała - partnerowi, bądź dziecku.
    Prowadząca zajęcia Luiza, opowiedziała nam o nim, a ja (nieudolnie) powtórzę, to, co z nich wyniosłam. Wiele przykładów tego masażu można zobaczyć w internecie (zachęcam), ale "nasze" były wykonywane w ubraniu przez współuczestniczki zajęć pod okiem i dzięki wskazówkom Luizy. Później, przy nadarzającej się okazji, ćwiczyłam nabyte "umiejętności" i zapewniam, że wszyscy delikwenci byli bardzo zadowoleni, a nawet twierdzili, że mój kilkuminutowy masaż niesamowicie ich odprężył.
    Właśnie ten aspekt - masaż oparty na intuicji (do tego masowany może pozostać w ubraniu, także na siedząco), skłonił mnie do napisania tego postu, gdyż warto swoim bliskim robić takie przyjemności, nie trudząc się przy tym.
    Podobno na Hawajach masują i masowani są wszyscy. Masuje się już niemowlęta (oczywiście bardzo, bardzo delikatnie), muskanie ramion chłopca powoduje, że później jego barki są szerokie, a masaż bioderek dziewczynki modeluje jej przyszłą kobiecą figurę. Masowane (dotykane z miłością) dzieci lepiej się rozwijają, zarówno fizycznie, jak i psychicznie (nawiązują pozytywne więzi z innymi ludźmi). Podobno stąd właśnie bierze się pogoda ducha, dobroć i serdeczność Hawajczyków. 

    sobota, 13 października 2012

    WesTCHNIENIA jesieni - część II

    Bniec biały



    Mimo, iż lato minęło, niektóre rośliny ciągle jeszcze kwitły. Całkiem niedawno znalazłam jeszcze kilku śmiałków, kwitnących w najlepsze obok swoich sióstr, które już dawno wydały nasiona i uschły; jakby przypominały, że jeszcze się nie poddają - ani krótszym dniom, ani niższym temperaturom czy jesiennej aurze. Raźniej mi się zrobiło, gdy jeszcze na początku października mogłam zobaczyć i uwiecznić takie okruszki lata.

     
    Bniec biały



    czwartek, 11 października 2012

    Ozdobna paleta


    Ozdobna paleta - przydaje się do przechowywania poduszek. Wystarczy je wsunąć pod ławę
    Co to jest? Dlaczego leży na podłodze? Po co to komu? Do czego niby ma służyć?  Już odpowiadam -  jest to ozdobna paleta do przechowywania poduszek pod ławą w porze nocnej. W ciągu dnia rzeczywiście tak właśnie wygląda i niekoniecznie zdradza swoją rolę, choć ta jest dla mnie bardzo istotna. 
    Zapotrzebowanie na taką paletę wzięło się niemal z chwilą zakupu sofy narożnej Manstad (co było przedsięwzięciem dokładnie przemyślanym, ale o tym kiedy indziej), wyposażonej w trzy solidne poduchy, które zdejmuje się na noc (wtedy miejsce do spania ma 140 cm szerokości!). Co zatem zrobić z poduchami, jak je przechowywać przez pół doby tak, by nie zawadzały i nie zakurzyły się? Formowanie stosu NA ławie lub NA podnóżku fotela Poang zadziwiająco szybko mnie zirytowało. Może więc odsunąć fotel od ściany i tam składować poduchy na podłodze? Ale podłoga ciągle się kurzy! To może jakaś mata - podkładka, którą da się wytrzepać? Pomysł wydał mi się dobry, pozostawała kwestia: z jakiego materiału wykonać matę? Niestety nie posiadałam nic pasującego (nowa kolekcja tkanin IKEA, na którą tak liczyłam, nie przypadła mi do gustu, ani kolorem, ani wzorami), a mata powinna być wykonana ze sztywniejszego materiału, żeby utrzymywała kształt... 
    Moje obwody mózgowe skwierczały, ale miałam związane ręce - sprawa maty odeszła na plan dalszy wobec braku tworzywa. Zajęcie się  innymi sprawami nie poszło jednak na marne, bo pewnego dnia gotowy pomysł WYSUNĄŁ mi się z podświadomości jak gotówka z bankomatu  :-) .

    wtorek, 9 października 2012

    Ocet? Poproszę!

    Ocet poproszę
    Ocet spirytusowy jako środek czyszczący? Zdecydowanie tak!
    Niedrogi (0,5 l octu kosztuje mniej niż 2 zł), naturalny, niemal "złoty środek" o uniwersalnym zastosowaniu. Nie będę omawiać jego roli w kuchni jako składnika marynat, dodatku do ciast czy zimnych sosów, lecz przedstawię jego zaskakujące zastosowanie w ogólnie pojętym sprzątaniu. Artykułów na ten temat można znaleźć w internecie mnóstwo, postaram się więc zebrać to wszystko razem oraz dorzucić kilka własnych uwag po przetestowaniu różnych zastosowań, celem weryfikacji - warto czy nie, a jeśli warto to czemu i kiedy? Zaznaczam, że interesują mnie wyłącznie metody wygodne i szybko przynoszące widoczne efekty, i tylko takie będę polecać.

    niedziela, 7 października 2012

    KARTONmania

    Mówi się, że tymczasowe rozwiązania są najtrwalsze. W przypadku kartonów mogę to, z dużym zadowoleniem, potwierdzić. Tekturowy karton jest bardzo wdzięcznym i uniwersalnym pojemnikiem, skutecznym rozwiązaniem na przechowywanie różnego rodzaju rzeczy i drobnych przedmiotów. Poza tym, właściwie jest odpadem, można go zatem wyrzucić lub... wykorzystać do nowych celów. Prawie zawsze jestem za tym drugim rozwiązaniem. Od zawsze lubiłam pudełka - chyba kojarzą mi się z prezentami, które otrzymywałam w dzieciństwie: lalkami, klockami czy układankami. Do dziś pozostał we mnie ślad uczucia tego radosnego zaciekawienia, gdy podnoszę wieko, by zajrzeć do środka. Pudełko to taki maleńki zamknięty świat, w którym można schować osobno każdy swój skarb. Dziś kartonowe pudła i pudełka pomagają mi utrzymać w ryzach stan różnych zasobów: nici, dodatki krawieckie, bieliznę, rzeczy posezonowe, drobne zapasy środków czystości czy rzeczy do prasowania. Ale o wiele przyjemniej jest korzystać z estetycznego przedmiotu, zwłaszcza, gdy w prosty sposób można go upiększyć samemu.


    To gazetniki wykonane z gotowych kartoników z uchwytem, jakie można dostać w IKEA (do spakowania kieliszków czy talerzy) - to taka moja fantazja  :-) 

    piątek, 5 października 2012

    WesTCHNIENIA jesieni - część I


    Pierwsze westchnienia jesieni poczułam już pod koniec sierpnia. Poszukując kwitnących roślin zauważyłam, że jest ich wyraźnie mniej. Te, które przekwitły wykształciły nasiona i uschły, często w dziwacznych pozach. Wtedy uświadomiłam sobie, że pomimo bardzo pogodnego i ciepłego dnia, niepostrzeżenie skrada się jesień. Zmarkotniałam przekonana, że wraz z odejściem lata, jego bogactwem kolorów i przebogatych form życia, fotografowanie trzeba będzie odłożyć do następnej wiosny. Ale jedno spojrzenie na podgląd kadru, napełniło mnie nową nadzieją i inspiracją!
    Przedstawiam kilka zdjęć, których efektów wcale się nie spodziewałam wyruszając z aparatem na swoje poszukiwania. Zdjęcia w trybie super makro robię dopiero od połowy sierpnia i jestem tym zachwycona. Każda roślina jest dla mnie wyzwaniem, zachęca do pochylenia nad nią i poświęcenia jej szczególnej uwagi. Niemal każda wabi mnie swoją niepowtarzalną formą, eteryczną urodą, której dotąd, w zwykłej skali, nie dostrzegałam. To dzięki (skromnym, ale jednak!) możliwościom mojego aparatu, otrzymałam dar "widzenia". Moje umiejętności są nadal niewielkie, ale oboje poznajemy się coraz lepiej i staramy się dać z siebie wszystko.


    środa, 3 października 2012

    Moja BANKowa skarbonka

    Należę do osób, które z zasady nie żyją na krechę - nie biorę pożyczek, kredytów, chwilówek. Być zadłużonym to dla mnie forma niewolnictwa - bardzo niekomfortowe uczucie.
    Skoro tak, nie pozostaje mi nic innego jak zostać rentierką i czerpać środki finansowe z odsetek (życzę każdemu, a przede wszystkim sobie) lub... oszczędzać na ekstra wydatki. 
    Jak tego dokonać, gdy nie bardzo jest na czym oszczędzać? Dziś podzielę się własnymi doświadczeniami, może komuś to się przyda.
    Gdzieś wyczytałam (i zgadzam się z tym), że jeśli czegoś bardzo się potrzebuje, chce kupić, to nawet ze skromnego budżetu da się wygospodarować potrzebne środki. Luksusowy jacht odpuszczam, ale np. książka, bilet do kina, lepszy aparat fotograficzny(!!!), czy choćby kilkudniowy wyjazd na wakacje, to już całkiem realne cele.



    Moja BANKowa skarbonka wygląda inaczej, ale jest praktyczniejsza od tradycyjnej "świnki"

    Pradawną formą ciułania jest skarbonka, ale jej wadą jest to, że do "dnia sądnego" nie wiadomo, ile jest warta. Przysłowiowa skarpeta jest trochę lepsza, bo zawsze można przeliczyć zawartość, jednak zbyt łatwy dostęp do zawartości grozi przedwczesnym opróżnieniem w zupełnie innym celu niż zaplanowany. Nie są to skuteczne, ani wygodne metody oszczędzania.
    No i kwestia kwot przeznaczonych do odłożenia - z grosików znalezionych "na szczęście", czy wydanych jako reszta w sklepie, majątku na pewno nie zbijemy; z drugiej strony, decyzja o odkładaniu kilku, kilkunastu złotych może bardzo boleć. O bólu i innych przykrych rzeczach wolimy zapomnieć i... Zapominamy o oszczędzaniu. Wadą wszystkich ww. metod jest ich nieskuteczność, niewygoda oraz ciężar (bilonu).

    Moim sposobem znakomicie usprawniającym oszczędzanie jest

    poniedziałek, 1 października 2012

    Sprytne poduszki

    Gdzie trzymać czapki, szale i rękawiczki? Latem to nie problem - uprane lub wywietrzone można zapakować do jakiegoś pudełka czy worka i zapomnieć o nich. Zimą natomiast ich obecność, najlepiej blisko drzwi wejściowych, jest nieoceniona. Mnie dość często zdarza się, w ostatniej chwili przed wyjściem z domu, zmienić zdanie i założyć inny szal, wziąć lub odłożyć rękawiczki, zamiast opaski założyć jednak czapkę... Wtedy bez żadnego stresu (rany, gdzie jest ten szal?!), wybieram to na co akurat się zdecydowałam i ... wychodzę. Nie przetrząsam półki nad wieszakiem, torby, szaf czy całego mieszkania w poszukiwaniu zaginionej rzeczy, bo ... wszystko mam pod ręką.
    Przedstawiam moje poduszki, które zdobią ławkę w przedpokoju. Ich głównym zadaniem jest przechowywanie szali i czapek, tak by zawsze były gotowe do użycia.

    Sprytne poduszki tak naprawdę są kieszeniami, do  których zmieści się sporo płasko złożonych  szali i czapek.

    sobota, 29 września 2012

    Naleśniki na(d)leśnika z Naleśnikowa



    O naleśniku można poczytać nawet w Wikipedii, ale i bez tego wiadomo, że naleśnik to "danie mączne smażone na patelni". Posiadając zdolność czytania ze zrozumieniem, można od razu wysnuć bardzo ważne wnioski dotyczące przyrządzenia dania:  potrzebna będzie patelnia, mąka i tłuszcz (najlepiej olej), aby czynność smażenia doszła do skutku. Sama mąka ciasta nie czyni, wysuwamy więc śmiałą tezę, że trzeba dodać coś jeszcze, choćby wodę, która ją zwiąże. I słusznie, tyle, że w ten sposób zmierzamy do tortilli meksykańskiej ("rodzaj płaskiego, okrągłego placka z mąki kukurydzianej lub pszennej, stosowanego jako pieczywo i baza do innych potraw" - Wikipedia). Ww. składniki (mąka, gorąca woda, olej) plus sól dadzą nam ciasto na tortillę, tyle, że należy je ... rozwałkować przed smażeniem jak ciasto na pierogi. Naprawdę, chcę dziś podać przepis na przygotowanie naleśników, ale rzucę jeszcze ostatnią dygresję - pizza. Jest to "płaski placek z wytrawnego ciasta drożdżowego (...), pieczony w bardzo mocno nagrzanym piecu".
    Mamy więc trzy rodzaje ciast, pochodzących z różnych stron świata, które po usmażeniu, bądź upieczeniu są smacznymi i uniwersalnymi nośnikami różnych smakowitych dodatków przyjemnie napełniających żołądek. Ich wspólną cechą jest to, że składają się z najprostszych, dostępnych składników i całkiem łatwo się je przygotowuje. Sądzę, że zanim te potrawy trafiły do fast foodów, barów i restauracji, przez setki lat były przyrządzane przez zwykłych, często biednych ludzi.
    Naleśniki posiadają tę przewagę nad pozostałymi "nośnikami", że można je jeść zarówno na słono, jak i na słodko, dlatego dziś będzie o nich.