wtorek, 30 października 2012

Przed pierwszym użyciem



Przed pierwszym użyciem
Kiedyś, gdy nie miałam zielonego pojęcia o szyciu (no dobrze, umiałam przyszyć guzik), na wszystkie swoje rzeczy patrzyłam z jednej, wierzchniej strony. Lewa strona ubrania zupełnie mnie nie interesowała i, przyznaję, kompletnie ją ignorowałam. Jej istnienie oraz kryjące się tam tajemnice zaczęłam odkrywać stopniowo.
Zaczęło się od rozprutego szwu w ulubionych spodniach, gdy z przerażeniem odkryłam lukę długości 3 cm w dodatku luźną, grożącą dalszym pruciem, z wystającymi nitkami po obu stronach. Jako doświadczona w boju szwaczka (miałam przecież na koncie przyszycie kilku guzików), wzięłam się za naprawienie nieszczęsnej dziury... od prawej strony. Igła, nitka, rączek para, naprawimy szkodę zaraz... Hm, dziurę jakoś zaszyłam, ale czemu to tak brzydko wyszło? A właściwie  dlaczego inne szwy są niewidoczne? Kiedy zadałam sobie to epokowe pytanie, tknięta przeczuciem odkrycia w skali światowej, szybko wywinęłam spodnie na lewą stronę i zrozumiałam: tam znajdowała się "mapa" moich spodni: różne szwy, przeszycia materiału, zakładki. To one zadecydowały o tym jak wyglądają moje spodnie z prawej strony! Przyjrzałam się miejscu, które "naprawiłam". Okazało się, że z tej strony też nie wyglądało ciekawie. Ale teraz wiedziałam już jak należy naprawić tę szkodę!
Od tego czasu, kupując nowe rzeczy (nie tylko ubrania), zaczęłam przyglądać się, interesować także ich lewą, "roboczą" stroną - jak wygląda, jak "to" jest zrobione; uczyłam się czytać i rozumieć ich "mapy". Ale nie do tego dzisiaj namawiam.

Chcę zwrócić uwagę na "konieczność" dostrzeżenia  lewej strony ubrania (ciucha) jako tej decydującej o komforcie noszenia i trwałości w trakcie użytkowania. Jeśli pragniesz, aby nowo kupiony, zwłaszcza ten wymarzony ciuszek, nie rozpadł się po jednym, bądź kilku założeniach, przeczytaj poniższe rady:


niedziela, 28 października 2012

Dieta INTUICYJNA - wstęp




Nigdy nie byłam zdolna przestrzegać jakiejkolwiek diety. No tak już mam, że mogę o nich tylko czytać. I tylko wtedy, gdy nie jestem głodna. I nie za długo (czytanie mam na myśli), ponieważ szybko zaczynają mnie nękać dwa uczucia: ciężkiej irytacji oraz zwierzęcego odruchu Pawłowa (ślinotok bez żarówki). Przerabiałam to już kilka razy i wiem, że nie da się funkcjonować normalnie, gdy trzeba nieustannie analizować przepisy na wymyślne dania dietetyczne, kupować specjalne produkty, osobno przyrządzać, sprawdzać, ważyć i przy tym... najlepiej nie jeść. Co ciekawe, jestem zdecydowanie mniej głodna (i spokojniejsza), jeśli nie stosuję żadnej (znanej) diety, oprócz tej własnej.
Nie chcę sugerować, że pojadłam wszystkie rozumy lub jestem wielką znawczynią tematu. Jestem tylko (jako taką) znawczynią siebie. Owszem, poznałam i spróbowałam kilku diet, naczytałam się o prawidłowym odżywianiu, obserwowałam swoje reakcje i jestem ciekawa, czy Wam również przyszły do głowy następujące wnioski:

piątek, 26 października 2012

Po drugiej stronie parawanu

Nadszedł czas, by opowiedzieć o drugiej części mojego 'królestwa". Zwłaszcza, że zostało wyróżnione w konkursie IKEA i Domosfera.pl , a ja otrzymałam pięknie wydaną książkę "SY Miłość do tekstyliów", z czego bardzo się cieszę. A jeszcze bardziej z tego, że moje "dzieła" zostały dostrzeżone wśród ponad 790 nadesłanych prac (!). 


Po drugiej stronie parawanu
Tutaj, przy oknie mieści się moja strefa pracy, zajmująca mniej niż 1/3 pokoju. Tuż obok, za parawanem jest strefa relaksu, którą opisałam wcześniej. Jednak więcej czasu spędzam przy biurku pracując, niż wypoczywam obok. Dlatego bardzo zależało mi, by urządzić ten kącik jak najwygodniej. Najważniejszym sprzętem w moim "roboczym królestwie" jest biurko.

środa, 24 października 2012

Ocet? Nie, dziękuję !!


Każdy medal ma dwa końce :-D , zatem trzeba powiedzieć słów kilka o tych niewygodnych, nieekonomicznych, bądź mało efektywnych zastosowaniach octu jako środka pomocnego w sprzątaniu. Jest tego niewiele, bo ocet jest naprawdę świetnym, uniwersalnym i bardzo skutecznym środkiem czyszczącym, o czym pisałam wcześniej.
Poniżej wymieniam zastosowania, których nie polecam. Jestem za ekologią, ale w granicach zdrowego rozsądku i o tyle, o ile metody naturalne nie są zbyt dokuczliwe i zarazem nie pustoszą mojej kieszeni. Ocet, co prawda, kosztuje niewiele, ale jeśli mam go rozlewać "litrami", a potem godzinami wdychać opary, wolę skorzystać z innej metody czy środka.

  • nieprzyjemny zapach po smażeniu ryby / przypaleniu potrawy -  "zapachu z pomieszczenia szybko pozbędziesz się gotując w garnku roztwór wody z octem (2:1), aż całkowicie odparuje".     Lipa! Odparowywanie trwało na tyle długo, że po całym mieszkaniu rozszedł się nieprzyjemny smród gorącego octu, który, przynajmniej w kuchni, dołączył do zapachu smażenia. Nie polecam. Lepiej i szybciej porządnie wywietrzyć i / lub zagotować coś o intensywnym, ale przyjemnym zapachu, np. miętę.  
  • usuwanie naklejek i etykiet - "usuniesz je z różnych sprzętów stosując ocet". Nie polecam. Co prawda nie znalazłam dokładniejszego opisu metody, więc nacierałam octem naklejkę z ceną, ale widocznie obecnie stosowane kleje są bardzo oporne. W końcu pewien efekt przyniosło obłożenie naklejki szmatką nasączoną octem, ale uważam, że zasługa octu była w tym niewielka; szkoda czasu.
  • jak zlikwidować kamień w muszli klozetowej? -  "podgrzej 2 szklanki octu, wlej do muszli i zostaw na noc".  Dwie szklanki to prawie pół litra (czyli 2 zł jednorazowo!), taniej będzie regularnie stosować kupny płyn czyszczący. I praktyczniej -  w nocy nie muszę chodzić do sąsiadki, by skorzystać   :-P . Jednak w sytuacji, gdy bezwzględnie musimy pozbyć się warstwy(!) kamienia, ocet na pewno sobie z nim poradzi, jeśli pozwolimy mu działać przez kilka(naście) godzin. Wówczas radziłabym najpierw

poniedziałek, 22 października 2012

Jesienne robótki

Jesienne robótki
Wyobrażacie sobie? W sobotę byłam jeszcze na grillu (w mojej letniej posiadłości), dopisała tak piękna pogoda i ciepełko, że trudno uwierzyć, iż od miesiąca trwa jesień. I tyle kolorów zastałam, tyle wzorków, ażurków i nowych kreacji!
I tym razem przedstawiam kilka zdjęć, możliwe, że udało mi się oddać klimat tego pięknego dnia.


Rosa stworzyła na trawie mnóstwo niby koszyczków przypominających pajęczyny. Nawet na zdjęciu nie widać jak połączone są te mikro kropelki rozłożone wśród kęp traw niczym najdelikatniejsze konstrukcje.

niedziela, 21 października 2012

Poduszki dwustronne



Poduszki dwustronne

Poduszki dekoracyjne mogą być istotnym elementem wystroju wnętrza, czasem wręcz decydującym o jego charakterze. Oprócz tego, że można się do nich po prostu przytulić, pełnią rolę  uzupełniającą czy akcentującą. Powiedziałabym nawet, że odpowiednio dobrane poduszki (lub poduchy) są ważnym narzędziem sterującym - skupiają na sobie uwagę swoim wzorem czy barwami, odwracając ją, z kolei, od tych mniej ciekawych elementów wystroju lub - są łącznikiem harmonizującym odważne zestawienia barw zastosowanych w aranżacji (kolory ścian, sprzętów).
Świetnie, gdy uda się kupić poduszki (poszewki) w idealnie pasującym kolorze i wzorze. Niestety, ja tak już mam, że wolę uszyć je samodzielnie z wybranych tkanin. A skoro już za coś się wezmę, lubię by TO służyło mi jak najlepiej, by było inne, unikatowe i wielofunkcyjne. Dlatego część moich poduszek
uszyłam w wersji dwustronnej, by móc "manewrować" nimi w zależności od aktualnego nastroju i "widzimisię".

piątek, 19 października 2012

Schowek na końcówki odkurzacza

Schowek na końcówki odkurzacza - teraz zawsze mam je pod ręką
Gdzie przechowujecie końcówki odkurzacza? Pewnie na dnie szafy - to tak jak ja (do niedawna). No chyba, że sam odkurzacz posiada jakiś schowek - wtedy prawie nie ma sprawy (bo jednak nie wszystkie się tam zmieszczą, prawda?). Mój, niestety, nie jest kangurem i żadnego schowka nie ma; być może wynika to z  mniejszych gabarytów, na których zależało mi w momencie kupna.
Ile końcówek ma odkurzacz? Mój Odyssey Zelmer był wyposażony w pięć różnych:

środa, 17 października 2012

Pyszny omlet w 5 minut

Pyszny omlet w 5 minut
Omlet nazwałabym luksusowym, ale przede wszystkim błyskawicznym naleśnikiem, którym można się całkiem skutecznie nasycić w ramach szybkiej przekąski czy nawet dania obiadowego. Jest bardzo łatwy w przygotowaniu; jest z nim mniej roboty niż z usmażeniem jajecznicy, nie mówiąc o naleśnikach, do których ciasto przed smażeniem powinno odstać ok. pół godziny, aby mąka spęczniała.
Gotowy omlet można nafaszerować tym samym nadzieniem, jakie przewidujemy do naleśników (na słodko lub na słono) i koniecznie - zjeść natychmiast, gdyż świeżo usmażony, jeszcze puszysty i ciepły jest najsmaczniejszy. Na temat zimnego nie wypowiem się  bo nigdy nie miałam okazji takiego jeść   :-)  .
Ponieważ urok omletu polega na jego puszystości, która trwa bardzo krótko, smażenie omletów dla kilku osób powinno być powtarzane za każdym razem od początku - przynajmniej ja tak robię. Mam wtedy pewność, że wylewam na patelnię tę samą ilość ciasta, przyrządzonego z:
  • dwóch jaj, 
  • dwóch łyżek mleka 
  • jednej (mniej lub bardziej czubatej) łyżki mąki z odrobiną soli
  • jedna płaska łyżeczka cukru (jeśli na słodko)
  • ok. 3 łyżek oleju rzepakowego do smażenia.

Ww. składniki dodaję, do dużego szerokiego kubka wg kolejności wymienienia i, kilkunastoma okrężnymi ruchami widelca, mieszam je ze sobą (tak jakbym chciała je ręcznie ubić, ale poprzestaję na krótkiej fazie wstępnej - to zupełnie wystarczy!).

poniedziałek, 15 października 2012

Masaż hawajski od A do C


Jakiś czas temu uczestniczyłam w niezwykłych zajęciach relaksacyjnych z elementami masażu hawajskiego. Chcę o tym opowiedzieć, by tego nie zapomnieć i zachęcić każdego do wykonywania najprostszego masażu ciała - partnerowi, bądź dziecku.
Prowadząca zajęcia Luiza, opowiedziała nam o nim, a ja (nieudolnie) powtórzę, to, co z nich wyniosłam. Wiele przykładów tego masażu można zobaczyć w internecie (zachęcam), ale "nasze" były wykonywane w ubraniu przez współuczestniczki zajęć pod okiem i dzięki wskazówkom Luizy. Później, przy nadarzającej się okazji, ćwiczyłam nabyte "umiejętności" i zapewniam, że wszyscy delikwenci byli bardzo zadowoleni, a nawet twierdzili, że mój kilkuminutowy masaż niesamowicie ich odprężył.
Właśnie ten aspekt - masaż oparty na intuicji (do tego masowany może pozostać w ubraniu, także na siedząco), skłonił mnie do napisania tego postu, gdyż warto swoim bliskim robić takie przyjemności, nie trudząc się przy tym.
Podobno na Hawajach masują i masowani są wszyscy. Masuje się już niemowlęta (oczywiście bardzo, bardzo delikatnie), muskanie ramion chłopca powoduje, że później jego barki są szerokie, a masaż bioderek dziewczynki modeluje jej przyszłą kobiecą figurę. Masowane (dotykane z miłością) dzieci lepiej się rozwijają, zarówno fizycznie, jak i psychicznie (nawiązują pozytywne więzi z innymi ludźmi). Podobno stąd właśnie bierze się pogoda ducha, dobroć i serdeczność Hawajczyków. 

sobota, 13 października 2012

WesTCHNIENIA jesieni - część II

Bniec biały



Mimo, iż lato minęło, niektóre rośliny ciągle jeszcze kwitły. Całkiem niedawno znalazłam jeszcze kilku śmiałków, kwitnących w najlepsze obok swoich sióstr, które już dawno wydały nasiona i uschły; jakby przypominały, że jeszcze się nie poddają - ani krótszym dniom, ani niższym temperaturom czy jesiennej aurze. Raźniej mi się zrobiło, gdy jeszcze na początku października mogłam zobaczyć i uwiecznić takie okruszki lata.

 
Bniec biały



czwartek, 11 października 2012

Ozdobna paleta


Ozdobna paleta - przydaje się do przechowywania poduszek. Wystarczy je wsunąć pod ławę
Co to jest? Dlaczego leży na podłodze? Po co to komu? Do czego niby ma służyć?  Już odpowiadam -  jest to ozdobna paleta do przechowywania poduszek pod ławą w porze nocnej. W ciągu dnia rzeczywiście tak właśnie wygląda i niekoniecznie zdradza swoją rolę, choć ta jest dla mnie bardzo istotna. 
Zapotrzebowanie na taką paletę wzięło się niemal z chwilą zakupu sofy narożnej Manstad (co było przedsięwzięciem dokładnie przemyślanym, ale o tym kiedy indziej), wyposażonej w trzy solidne poduchy, które zdejmuje się na noc (wtedy miejsce do spania ma 140 cm szerokości!). Co zatem zrobić z poduchami, jak je przechowywać przez pół doby tak, by nie zawadzały i nie zakurzyły się? Formowanie stosu NA ławie lub NA podnóżku fotela Poang zadziwiająco szybko mnie zirytowało. Może więc odsunąć fotel od ściany i tam składować poduchy na podłodze? Ale podłoga ciągle się kurzy! To może jakaś mata - podkładka, którą da się wytrzepać? Pomysł wydał mi się dobry, pozostawała kwestia: z jakiego materiału wykonać matę? Niestety nie posiadałam nic pasującego (nowa kolekcja tkanin IKEA, na którą tak liczyłam, nie przypadła mi do gustu, ani kolorem, ani wzorami), a mata powinna być wykonana ze sztywniejszego materiału, żeby utrzymywała kształt... 
Moje obwody mózgowe skwierczały, ale miałam związane ręce - sprawa maty odeszła na plan dalszy wobec braku tworzywa. Zajęcie się  innymi sprawami nie poszło jednak na marne, bo pewnego dnia gotowy pomysł WYSUNĄŁ mi się z podświadomości jak gotówka z bankomatu  :-) .

wtorek, 9 października 2012

Ocet? Poproszę!

Ocet poproszę
Ocet spirytusowy jako środek czyszczący? Zdecydowanie tak!
Niedrogi (0,5 l octu kosztuje mniej niż 2 zł), naturalny, niemal "złoty środek" o uniwersalnym zastosowaniu. Nie będę omawiać jego roli w kuchni jako składnika marynat, dodatku do ciast czy zimnych sosów, lecz przedstawię jego zaskakujące zastosowanie w ogólnie pojętym sprzątaniu. Artykułów na ten temat można znaleźć w internecie mnóstwo, postaram się więc zebrać to wszystko razem oraz dorzucić kilka własnych uwag po przetestowaniu różnych zastosowań, celem weryfikacji - warto czy nie, a jeśli warto to czemu i kiedy? Zaznaczam, że interesują mnie wyłącznie metody wygodne i szybko przynoszące widoczne efekty, i tylko takie będę polecać.

niedziela, 7 października 2012

KARTONmania

Mówi się, że tymczasowe rozwiązania są najtrwalsze. W przypadku kartonów mogę to, z dużym zadowoleniem, potwierdzić. Tekturowy karton jest bardzo wdzięcznym i uniwersalnym pojemnikiem, skutecznym rozwiązaniem na przechowywanie różnego rodzaju rzeczy i drobnych przedmiotów. Poza tym, właściwie jest odpadem, można go zatem wyrzucić lub... wykorzystać do nowych celów. Prawie zawsze jestem za tym drugim rozwiązaniem. Od zawsze lubiłam pudełka - chyba kojarzą mi się z prezentami, które otrzymywałam w dzieciństwie: lalkami, klockami czy układankami. Do dziś pozostał we mnie ślad uczucia tego radosnego zaciekawienia, gdy podnoszę wieko, by zajrzeć do środka. Pudełko to taki maleńki zamknięty świat, w którym można schować osobno każdy swój skarb. Dziś kartonowe pudła i pudełka pomagają mi utrzymać w ryzach stan różnych zasobów: nici, dodatki krawieckie, bieliznę, rzeczy posezonowe, drobne zapasy środków czystości czy rzeczy do prasowania. Ale o wiele przyjemniej jest korzystać z estetycznego przedmiotu, zwłaszcza, gdy w prosty sposób można go upiększyć samemu.


To gazetniki wykonane z gotowych kartoników z uchwytem, jakie można dostać w IKEA (do spakowania kieliszków czy talerzy) - to taka moja fantazja  :-) 

piątek, 5 października 2012

WesTCHNIENIA jesieni - część I


Pierwsze westchnienia jesieni poczułam już pod koniec sierpnia. Poszukując kwitnących roślin zauważyłam, że jest ich wyraźnie mniej. Te, które przekwitły wykształciły nasiona i uschły, często w dziwacznych pozach. Wtedy uświadomiłam sobie, że pomimo bardzo pogodnego i ciepłego dnia, niepostrzeżenie skrada się jesień. Zmarkotniałam przekonana, że wraz z odejściem lata, jego bogactwem kolorów i przebogatych form życia, fotografowanie trzeba będzie odłożyć do następnej wiosny. Ale jedno spojrzenie na podgląd kadru, napełniło mnie nową nadzieją i inspiracją!
Przedstawiam kilka zdjęć, których efektów wcale się nie spodziewałam wyruszając z aparatem na swoje poszukiwania. Zdjęcia w trybie super makro robię dopiero od połowy sierpnia i jestem tym zachwycona. Każda roślina jest dla mnie wyzwaniem, zachęca do pochylenia nad nią i poświęcenia jej szczególnej uwagi. Niemal każda wabi mnie swoją niepowtarzalną formą, eteryczną urodą, której dotąd, w zwykłej skali, nie dostrzegałam. To dzięki (skromnym, ale jednak!) możliwościom mojego aparatu, otrzymałam dar "widzenia". Moje umiejętności są nadal niewielkie, ale oboje poznajemy się coraz lepiej i staramy się dać z siebie wszystko.


środa, 3 października 2012

Moja BANKowa skarbonka

Należę do osób, które z zasady nie żyją na krechę - nie biorę pożyczek, kredytów, chwilówek. Być zadłużonym to dla mnie forma niewolnictwa - bardzo niekomfortowe uczucie.
Skoro tak, nie pozostaje mi nic innego jak zostać rentierką i czerpać środki finansowe z odsetek (życzę każdemu, a przede wszystkim sobie) lub... oszczędzać na ekstra wydatki. 
Jak tego dokonać, gdy nie bardzo jest na czym oszczędzać? Dziś podzielę się własnymi doświadczeniami, może komuś to się przyda.
Gdzieś wyczytałam (i zgadzam się z tym), że jeśli czegoś bardzo się potrzebuje, chce kupić, to nawet ze skromnego budżetu da się wygospodarować potrzebne środki. Luksusowy jacht odpuszczam, ale np. książka, bilet do kina, lepszy aparat fotograficzny(!!!), czy choćby kilkudniowy wyjazd na wakacje, to już całkiem realne cele.



Moja BANKowa skarbonka wygląda inaczej, ale jest praktyczniejsza od tradycyjnej "świnki"

Pradawną formą ciułania jest skarbonka, ale jej wadą jest to, że do "dnia sądnego" nie wiadomo, ile jest warta. Przysłowiowa skarpeta jest trochę lepsza, bo zawsze można przeliczyć zawartość, jednak zbyt łatwy dostęp do zawartości grozi przedwczesnym opróżnieniem w zupełnie innym celu niż zaplanowany. Nie są to skuteczne, ani wygodne metody oszczędzania.
No i kwestia kwot przeznaczonych do odłożenia - z grosików znalezionych "na szczęście", czy wydanych jako reszta w sklepie, majątku na pewno nie zbijemy; z drugiej strony, decyzja o odkładaniu kilku, kilkunastu złotych może bardzo boleć. O bólu i innych przykrych rzeczach wolimy zapomnieć i... Zapominamy o oszczędzaniu. Wadą wszystkich ww. metod jest ich nieskuteczność, niewygoda oraz ciężar (bilonu).

Moim sposobem znakomicie usprawniającym oszczędzanie jest

poniedziałek, 1 października 2012

Sprytne poduszki

Gdzie trzymać czapki, szale i rękawiczki? Latem to nie problem - uprane lub wywietrzone można zapakować do jakiegoś pudełka czy worka i zapomnieć o nich. Zimą natomiast ich obecność, najlepiej blisko drzwi wejściowych, jest nieoceniona. Mnie dość często zdarza się, w ostatniej chwili przed wyjściem z domu, zmienić zdanie i założyć inny szal, wziąć lub odłożyć rękawiczki, zamiast opaski założyć jednak czapkę... Wtedy bez żadnego stresu (rany, gdzie jest ten szal?!), wybieram to na co akurat się zdecydowałam i ... wychodzę. Nie przetrząsam półki nad wieszakiem, torby, szaf czy całego mieszkania w poszukiwaniu zaginionej rzeczy, bo ... wszystko mam pod ręką.
Przedstawiam moje poduszki, które zdobią ławkę w przedpokoju. Ich głównym zadaniem jest przechowywanie szali i czapek, tak by zawsze były gotowe do użycia.

Sprytne poduszki tak naprawdę są kieszeniami, do  których zmieści się sporo płasko złożonych  szali i czapek.