sobota, 16 marca 2013

Greliny atakują!


Wszystkie łakomczuchy wreszcie mogą poczuć się usprawiedliwione, przynajmniej po (znaczącej) części. To nie oni są winni swemu pociągowi do jedzenia, a nawet obżarstwu. To nie brak umiaru, samodyscypliny ani folgowanie nadmiernemu apetytowi! Nareszcie znalazło się jakieś naukowe uzasadnienie wzmożonego apetytu (głodu?), które każdy łakomczuch może śmiało wykorzystać, odpierając ataki zewnętrzne (kąśliwe uwagi) oraz wewnętrzne wyrzuty sumienia, gdy zmierza do lodówki. Wystarczy powiedzieć: "To nie ja, to grelina" i już spokojnie można się opychać, to znaczy zaspokajać głód.
A co to takiego, ta grelina?
Najczęściej zwana jest "hormonem głodu" i została odkryta dopiero w 1999 roku. Pusty żołądek uruchamia wydzielanie hormonu greliny, który informuje mózg o tym, że jesteśmy głodni. Kiedy żołądek jest wypełniony, do głosu dochodzi grupa neuronów wpływających na hamowanie łaknienia. Zwykle stężenie greliny rośnie przed posiłkami i maleje po ich zakończeniu. Im większa ilość hormonu w układzie, tym większe prawdopodobieństwo, że będziemy się przejadać.

Działanie greliny:

  • pobudza wydzielanie kwasu solnego oraz motorykę żołądka i jelit
  • zwiększa uwalnianie hormonu wzrostu działając na przysadkę mózgową; grelina jest najsilniejszym z dotychczas poznanych stymulatorów wydzielania hormonu wzrostu
  • jest hormonem regulującym również funkcję rozrodczą organizmu; jest jednym z wielu ważnych regulatorów funkcji gonad i jest czynnikiem integrującym kontrolę bilansu energetycznego i rozród
  • jest hormonem wydzielanym w żołądku, gdy jesteśmy wygłodzeni lub mamy niedobór kalorii w diecie. Pobudza ona w mózgu uczucie głodu
  • podwyższony poziom tego hormonu nasila uczucie przyjemności związane z zażywaniem kokainy lub piciem alkoholu. Dowiedziono też, że podobny mechanizm może działać w przypadku jedzenia.
  • grelina oddziałuje na tzw. układ nagrody w mózgu. Jest odpowiedzialna za odczuwanie przyjemności i uzależnianie się od rzeczy, które ją nam sprawiają. Dlatego jesteśmy silnie zmotywowani, by je zdobyć i łatwo zapamiętujemy jak to osiągnąć
  • grelina „nakłania” do zwiększonego przyjmowania pokarmu oraz odkładania się tkanki tłuszczowej. Badania wykazały, że dożylne podanie człowiekowi greliny powoduje wystąpienie odczucia głodu, pomimo wypełnionego żołądka, a także sprawia, że przyjęte pokarmy stają się bardziej kaloryczne. Na poziomie biochemicznym grelina obniża tempo przemian metabolicznych, w tym rozpad tłuszczy. U osób zdrowych poziom stężenia greliny we krwi jest zmienny – w chwili głodu jest wyższy, a po nasyceniu spada. 
Inne pozytywne właściwości greliny:
  • zwiększa "odporność" na chorobę Parkinsona, bądź spowalnia jej rozwój, gdyż odpowiada za bezpośrednią aktywację neuronów wytwarzających dopaminę. Przyszłe badania będą zmierzać ku określeniu poziomu greliny u osób zdrowych i z parkinsonizmem. Wtedy okaże się również, czy zmienione stężenie można uznać za biomarker podatności na chorobę lub jej wystąpienia.
  • nowotwór prostaty - zauważono, że złośliwe guzy pochłaniają o wiele więcej greliny niż zwykłe komórki prostaty. Naukowcy opracowali sposób (nieinwazyjna biopsja), dzięki któremu można zidentyfikować agresywną postać choroby (sygnał z komórek złośliwych guzów jest niemal 5 x silniejszy niż z komórek guzów łagodnych i komórek zdrowych).

Argumenty do wykorzystania (usprawiedliwienia) przez łakomczuchów:
  • Naukowcy wykazali, że za nasze „nastawienie” do jedzenia odpowiadają hormony. Ich podstawowym zadaniem jest zapewnienie organizmowi odpowiedniej ilości energii, a więc hormony sygnalizują mózgowi konieczność poszukiwania i pobierania pokarmu (odczucie głodu), lub wystarczającej ilości przyswojonego pożywienia (odczucie sytości). Wszystko dzieje się dzięki cząsteczkom neuroprzekaźników wydzielanym w mózgu, które warunkują prawidłowy bilans energetyczny. Jakiekolwiek odchylenie od normy może powodować zaburzenia odżywiania. Zawsze można więc powiedzieć, że nie mamy wpływu na poziom naszych hormonów :-)
  • Grelina wzmacnia uczucie przyjemności związane ze smacznym jedzeniem. To właśnie dzięki działaniu tego hormonu, po zjedzeniu sytego obiadu ciągle mamy ochotę na różne smakołyki, np. kaloryczny deser. 
  • Dlaczego wielu z nas nie potrafi powstrzymać łakomstwa i je dalej, pomimo uczucia sytości? Otóż grelina stymuluje organizm do poszukiwania bodźca pozwalającego na realizację pragnień, którym w przypadku pożywienia są pokarmy wysokotłuszczowe.
  • Podwyższenie poziomu greliny powoduje (nawet u osób o prawidłowej wadze), że atrakcyjniejsze wydają im się te produkty, które ociekają tłuszczem lub są polane czekoladą.

Argumenty przeciw grelinie (do przemyślenia):

Czemu jedzenie sprawia taką przyjemność? Jak się okazuje, odpowiedzi należy szukać nie w żołądku, lecz w mózgu. Stan umysłu wpływa na poziom greliny - np. podczas eksperymentu osoby przekonane, że spożywały bardziej kaloryczny napój, czuły się w większym stopniu nasycone od badanych, którym podano ten sam napój, opisany jako niskokaloryczny i niskotłuszczowy. Odczucie sytości w większym stopniu zależało od przekonań niż od tego, co się w rzeczywistości zjadło.
Czyli, jeśli tylko jesteś w stanie wmówić sobie, że kubek jogurtu, który postanawiasz zjeść w ramach podwieczorku ma tyle kalorii, co kawał tortu z kremem, który akurat masz na myśli, to teoretycznie - obeżresz się tymże kefirem do nieprzytomności. 

Śpiąc zbyt krótko, sami doprowadzamy do wzrostu stężenia greliny (odczuwamy silniejszy głód) i jednoczesnego spadku stężenia leptyny (hormonu hamującego apetyt). Nawet lekki niedobór snu prowadzi do zaburzenia równowagi energetycznej organizmu, a w konsekwencji do tycia. Wykazano, że dieta niskokaloryczna w połączeniu z niedoborem snu, może prowadzić do nasilenia głodu. Zatem, aby osiągnąć lepsze rezultaty w odchudzaniu, należy wdrożyć odpowiednią dietę i ruch, ale także należycie się wysypiać. To rozumiem - jak człowiek głodny, to zły, a jak do tego niewyspany (zmęczony), to wściekły i do tego mu zimno. A jak wściekły i mu zimno, to tym bardziej głodny, czyli jest w stanie zjeść za dwóch.

Z wiekiem wykazujemy coraz silniejszą tendencję do tycia, wiesz dlaczego? Wiele wskazuje na to, że jest to efekt niszczenia komórek hamujących łaknienie na skutek spożywania zbyt dużej ilości cukrów. Komórki odpowiedzialne za osłabianie uczucia głodu są atakowane i niszczone przez nadmiar wolnych rodników. Ma to miejsce szczególnie po posiłkach bogatych w węglowodany. Czyli,  im więcej cukrów zawierają spożywane przez nas posiłki, tym wyższe jest prawdopodobieństwo uszkodzenia tych komórek. Może to prowadzić do zaburzenia równowagi pomiędzy rzeczywistymi potrzebami energetycznymi komórek oraz sygnałami o głodzie i sytości docierającymi do mózgu. Najbardziej zagrożone są osoby w wieku 25-50 lat. Najprawdopodobniej właśnie w tym okresie ginie najwięcej neuronów chroniących nas przed przyjmowaniem nadmiernej ilości pokarmów.
Przedział wiekowy się zgadza, spożycie cukrów godne Ciasteczkowego Potwora. Odczuwam zaburzenia odczucia sytości... Moje neurony giną jeden po drugim... Hm, ale ja nie jem ciastek PO posiłkach bogatych w węglowodany, tylko W TRAKCIE picia kawy! Moje BMI mieści się w normie  :-) .

Powszechnie uważa się, że poziom cholesterolu we krwi jest wypadkową diety, metabolizmu i pracy wątroby. Najnowsze badania na myszach sugerują jednak, że to mózg kontroluje jego poziom we krwi i robi to za pośrednictwem hormonu łaknienia - greliny. Podczas testów na myszach zauważono, że zwiększony poziom greliny powoduje zwiększenie poziomu cholesterolu we krwi. Jest to związane, jak twierdzą autorzy badań, ze zmniejszeniem wchłaniania jej przez wątrobę. Jeśli okazałoby się, że u człowieka zachodzą podobne procesy jak u myszy, może to doprowadzić do stworzenia leków na choroby związane z nieprawidłowym poziomem cholesterolu.

„Złe geny” to najczęstszy powód posiadania nieprawidłowej sylwetki podawany przez osoby z nadwagą. Choć predyspozycje rodzinne mają pewien wpływ na działanie naszego organizmu, nie można w nich szukać wymówki. Tak samo odkrycie zachęcającego do obżarstwa hormonu, nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla nieprawidłowego odżywiania. W zdecydowanej większości przypadków sami sobie jesteśmy winni i jedynym sposobem uniknięcia chorobliwej otyłości jest prowadzenie zdrowego trybu życia.

To tyle najważniejszych informacji, które wyszperałam i streściłam na podstawie znalezionych kilku(nastu?) artykułów. Szerzej o grelinie możesz poczytać tutaj, tutaj i tutaj.

A teraz z życia wzięte.

Najsilniejszy atak greliny (bo czegóż by innego?), który pamiętam do dziś, przeżyłam dawno temu, w wielu licealnym - latem, na wczasach z pełnym wyżywieniem, w Darłowie nad Bałtykiem. Otóż, pewnego razu (jakiś czas po obiedzie) wybrałam się na samotną wędrówkę po miejscowości. Niczego z tej wyprawy nie pamiętam poza budką z ciachami. Stała cała oszklona, a w każdym oknie po trzy rzędy najrozmaitszych ciastek. Niemal przyklejona do szyb obeszłam jak po sznurku cały kiosk dookoła, w trakcie sprawdzając na ile "działek" mi wystarczy (pieniędzy, oczywiście). Na sześć. No to kupiłam sześć różnych ciastek, ale każde z nich było słodkie jak licho. Wybrałam bowiem tylko te, które miały krem i/lub bezę. Obok kiosku był malutki stoliczek i dwa krzesełka. Przycupnęłam na jednym z nich i jednym cięgiem zjadłam wszystkie - jedno po drugim, bez żadnej popitki. Najbardziej zdumiewa mnie to, że mnie nie zemdliło. Ciacha wsunęłam w ciągu kwadransa, zjadłszy wyrzuciłam tekturową tackę do kosza, otrzepałam ręce z lukru, cukru pudru i resztek bezy i jak gdyby nigdy nic, ruszyłam dalej. Nigdy więcej nic takiego mi się nie przytrafiło i chyba nigdy nie byłabym w stanie powtórzyć tego wyczynu.
Teraz znalazłam wytłumaczenie tego fenomenu. Było lato, pewnie lipiec, a ja, począwszy od ferii zimowych zaczęłam się odchudzać. Całkiem dobrze mi to szło, w ciągu pierwszych dwóch tygodni zrzuciłam ponad 3 kg, a do końca roku szkolnego drugie tyle. Może przesadziłam z tą dietą? Nie wiem, na pewno nie byłam wychudzona, choć spadek wagi był imponujący, na czym zyskały, oczywiście, moje gabaryty.
W każdym razie,jestem pewna, przy tym kiosku z pewnością zaatakowały mnie greliny!

Szukając informacji o tym "hormonie", nigdzie nie natknęłam się na pochodzenie nazwy. W związku z tym, by uzupełnić tę lukę, wysuwam następująca teorię:
Nazwa "grelina" kojarzy mi się z gremlinami. Premiera filmu "Gremlins" odbyła się w roku 1984, grelinę wynaleziono 15 lat później. Najprawdopodobniej jego odkrywcy poznali (w dzieciństwie?) bohaterów filmu -  stworzonka, wymagające specjalnej opieki: m.in. nie wolno ich karmić po północy. Oczywiście, nie byłoby całej historii, gdyby chłopiec, który dostał prezencie egzotyczne, małe włochate zwierzątko, stosował się do ostrzeżeń. W skutek nieopatrznych działań Billy'ego, sympatyczny gremlin zaczął się bowiem rozmnażać, a jego krwiożercze potomstwo bezczelnie terroryzowało całe miasteczko. Filmowe stworki zdobyły wielką popularność, stały wręcz kultowe. Wyprodukowano mnóstwo zabawek, podobizn gremlinów, znalazły się też w komiksach. Zatem, odkrywcy greliny, wręcz musieli mieć do czynienia z gremlinami. Dlatego sądzę, że dla hormonu, który "odpowiada" za żarłoczność, nazwa przypominająca te stwory, wręcz łudząco podobna do słowa "gremlin", jest jak najbardziej właściwa. Co Wy na to?
51073

grelina, gremlin, gremliny rozrabiają, hormon żarłoczności, hormon głodu, skutki braku snu, zaburzenia łaknienia, stężenie greliny, tłuste lub słodkie jedzenie, lubić jeść słodycze

3 komentarze:

  1. To bardzo ciekawe. Osobiście jestem chyba kontrprzykładem. Rzadko kiedy odczuwam głód, często jem z rozsądku. Mało śpię i raczej mam dużo ruchu. Nigdy nie miałam problemu z nadwagą. O czym to świadczy? Wracam do czytania od początku, może coś jednak do siebie dopasuję. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty masz dużo ruchu w swoim ogrodzie, więc zapominasz o jedzeniu, a jak zjesz to szybko spalisz. Napisałam ten post, głównie po to, by trochę pocieszyć i uświadomić łakomczuchów :-). No i lubię nowinki naukowe. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Coś w tym może być, mój ojciec w wieku 67lat miał wycięty żołądek (rak), później zachorował na panrkinsona. Ja jestem otyła i rzeczywiście śpię 4-5 godzin dziennie, Przez dzień robię to co muszę, nocami to co lubię, mam też ogród więc ruchu mi nie brakuje. Odchudzm się od 30 lat (odkąd wyszłam zamąż) - bezskutecznie. Pierwsze poważne uderzenie wagi przyszło w wieku 36 lat, drugie w wieku 44, ale to chyba nie greliny. Tak zastanawiam się nad przespaniem głogu - chyba szkoda mi czasu na sen, a grelina może uratuje mnie przed parkinsonem. Sytuacja patowa.
      Pozdrawiam
      m

      Usuń