wtorek, 9 kwietnia 2013

Spaghetti w sosie bolońskim - szybkie danie



Kiedy mam mało czasu na pichcenie, a obiady z ziemniakami chwilowo się znudziły, jedną z opcji na danie szybkie, łatwe i smakowite jest właśnie makaron spaghetti w sosie bolońskim z mięsem i sporą ilością startego żółtego sera. Danie to jest wyraziste, smaczne i sycące, i należy do tych, które można przygotować zawczasu, a później odgrzać. Zwłaszcza, gdy dodam żółty ser - aby się rozpuścił wręcz trzeba je podgrzać - albo w mikrofalówce, albo w piekarniku (koniecznie w odpowiednim naczyniu, które zniesie wysoką temperaturę).
Przygotowuję je chętnie, zwłaszcza wówczas, gdy spodziewam się, że domownicy wrócą do domu o różnych godzinach, a ja nie jestem w nastroju do przesiadywania w kuchni. Gotowe danie nakładam więc na talerze, posypuję serem i przykrywam - można je odgrzać (i roztopić ser) w każdej chwili. Wiele potraw traci na powtórnym odgrzewaniu, ale na pewno nie to. Uważam, nawet, że spożyte następnego dnia jest równie dobre, jeśli nie lepsze (z tym, że przygotowując danie na dwa dni  nie mieszam makaronu z sosem z obawy, że wchłonie sos).

Sos boloński można przygotować na wiele sposobów (w internecie znajdziesz ich sporo), ale kiedy się śpieszę, korzystam z gotowców (sos boloński z torebki, bo jest dobrze przyprawiony. Mieszam sos Winiar z sosem Knorr'a, ewentualnie doprawiam czosnkiem, przecierem pomidorowym i np. bazylią czy oregano i chilli). Zaskoczę Was, choć może już się przyzwyczailiście, ale opowiem o sosie bolońskim przygotowanym właśnie z torebki :-) . Będzie przynajmniej oryginalniej, bo pod hasłem "sos boloński" znajdziesz wyłącznie przepisy jak zrobić sos samemu. A co, jeśli nie masz czasu lub możliwości, tudzież ochoty by kroić, obierać, siekać i mielić? Jeśli nie masz nastroju do pichcenia, a Twoja kucharka szwenda się nie wiadomo gdzie, nie masz pomysłu, ale jesteś głodna, możesz skończyć marnie nie wiedząc, że istnieje całkiem dobry boloński sos z paczki  :-) .

Składniki na 4 porcje:
  • 0,5 kg makaronu typu spaghetti 
  • 4-5 litrów wody do gotowania makaronu + 2 łyżki soli
  • 0,5 kg mięsa mielonego (wołowego lub wołowo-wieprzowego)
  • 2-3 łyżki oleju rzepakowego do smażenia mięsa
  • 1 opakowanie sosu bolońskiego Winiary (na szczęście, obecny właściciel nie spaprał go i cały czas smakuje tak samo)
  • 1 opakowanie sosu bolońskiego Knorr (bardzo dobry, ale wypada drożej, dlatego stosuję mieszankę)
  • ok. 0,6-0,7 litra wody
  • 20-25 dag sera żółtego (ucieram na tarce z dużymi oczkami), powinien być parmezan (wtedy wystarczy 10 dag), ale zwykle stosuję zwykły gouda i też dobrze smakuje
  • opcjonalnie: 1-4 ząbki czosnku, łyżeczka przecieru pomidorowego, oregano, bazylia, chilli lub inne lubiane przyprawy)
Makaron gotuję w dużej ilości posolonej wody (2 łyżki soli na ponad 4 litry wody, używam soli kamiennej, która jest mniej słona niż warzona), ale w tym przypadku nie dodaję oleju. Dlaczego tak postępuję  skoro sam Maciej Kuroń dodawał? Ponieważ chcę, aby sos trzymał się makaronu, oblepiał go. Makaron ugotowany w wodzie z dodatkiem oleju nie będzie miał tendencji do sklejania się, ale też nie bardzo będzie chciał wiązać się z sosem, co może być irytujące.

Spaghetti w sosie bolońskim z mięsem i żółtym serem  - przygotowanie zaczynam od usmażenia mięsa mielonego na niewielkiej ilości oleju...
Przygotowanie dania (w ok. 15 minut):
  • w dużym garnku zagotowuję wodę pod przykryciem (minimum 4 litry), dodaję 2 łyżki soli
  • na patelnię nalewam 2-3 łyżki oleju rzepakowego
  • kiedy tłuszcz się rozgrzeje, wykładam mięso mielone, smażąc mieszam i rozdrabniam je
  • gdy woda się zagotuje, wsypuję spaghetti (zwykle łamię je na pół, bo krótsze łatwiej gotować i później jeść). Po wrzuceniu makaronu mieszam drewnianą łyżką na długim trzonku, żeby dotrzeć do dna oraz zmniejszam ogień. Na początku trzeba makaron dobrze zamieszać, bo lubi osiąść na dnie i zlepić się). Makaron gotuję ok. 8-10 minut na malutkim ogniu bez przykrycia - pod koniec gotowania najlepiej spróbować jedną nitkę - ma być ugotowany, ale nie wolno dopuścić do rozgotowania, bo będzie niesmaczny i niezdrowy (znacząco wzrasta indeks glikemiczny)
  • gdy mięso na patelni będzie już obsmażone ze wszystkich stron, zmniejszam gaz i wylewam sos (najpierw do garnuszka o pojemności 0,6 litra nalewam ok. 450 ml zimnej wody, wsypuję oba sosy w proszku i dość dokładnie mieszam)
  • po wylaniu sosu w garnuszku zawsze coś zostaje, dlatego teraz dolewam jeszcze 200-250 ml wody i szybko wylewam na patelnię. Zgodnie z opisem na opakowaniu sos należy od czasu do czasu zamieszać i gotować przez 7 minut (w tym czasie makaron też się gotuje). W czasie gotowania sosu nie przykrywam patelni, by cały czas mieć możliwość doglądania. Z kolei odkryta patelnia sprawia, że woda dość szybko odparowuje. Właśnie dlatego dodaje minimum 100 ml wody więcej. W końcu doprowadzenie zbyt rzadkiego sosu do właściwej gęstości, to tylko chwila dłuższego trzymania patelni na palniku lub samoistnego odparowania wody z odkrytej patelni już po zakończeniu gotowania
  • w czasie gotowania sosu (wystarczy zamieszać go od czasu do czasu), można dodać przeciśnięty czosnek (ew. dodaję 1 ząbek, ponieważ nie lubię, gdy czosnek zaczyna dominować, ale można dodać nawet cztery - jak kto lubi) i ok. 1 łyżeczki przecieru pomidorowego (niekoniecznie). Pod koniec gotowania można dodać oregano, bazylię, tymianek, czy choćby pietruszkę (nie jest to konieczne, ponieważ te, tak pogardzane sosy z torebki są naprawdę przyzwoicie doprawione. Bardzo często nie dodaję wręcz niczego!)
  • ugotowany makaron zalewam jeszcze w garnku zimną wodą (ok. 0,5 litra), mieszam i szybko odcedzam na durszlaku. Odcedzony (ale nie "do sucha") makaron wrzucam z powrotem do garnka, w którym się gotował i przykrywam, bo szybko straci wilgoć i stygnąc zacznie się zlepiać. W fazie stygnięcia makaronu, łatwo można zapobiec jego zlepianiu poprzez kilkukrotne przemieszanie nitek i trzymanie pod niezbyt szczelnym przykryciem. Nie chodzi tu o zatrzymanie ciepła, ale o równomierne stygnięcie (trzeba zamieszać!). 
  • pamiętając od tym, by co jakiś czas zamieszać sos, na głębokim talerzu ścieram żółty ser (gouda na dużych, parmezan na małych oczkach).
I tak oto danie dla czterech osób jest gotowe. Wystudzony makaron można zostawić w przykrytym garnku, a sos pod pokrywą na patelni i podawać kiedy przyjdzie pora. Można też przygotować porcje na talerzach (lepiej przykryć) i sprawa obiadu załatwiona. można iść zająć się czymś innym - w końcu jemy po to żeby żyć.

Spaghetti z sosem bolońskim serwuję na obiad około 10 razy w roku.

Spaghetti w sosie bolońskim z mięsem i żółtym serem

Zdegustowanych moją propozycją szybkiego obiadu informuję, że korzystając właśnie z tego typu możliwości szybkiego przygotowania obiadu, smacznego zresztą, znajduję czas na inne zajęcia, które mnie interesują  i pociągają znacznie bardziej. Ale o tym napiszę przy innej okazji.

73510

sos boloński z torebki, sos boloński Knorr, spaghetti z sosem bolońskim, mięso do sosu bolońskiego, jak gotować spaghetti

7 komentarzy:

  1. Witaj, czytam Twój blog z zaciekawieniem choć bardzo wiele rzeczy mnie razi ;)
    Z torebek (sosów, zup itp.) kiedyś korzystałam tylko wyjazdowo, ale dawno już doszłam do wniosku, że tak samo mało czasu zajmuje ugotowanie czegoś z prostych zdrowych składników niż z torebek i nawet na wyjeździe już nie używam gotowców.
    np. Twój sos z przepisu wyżej smakowałby świetnie gdyby dodać po prostu sos pomidorowy - czysty z kartonika, puszki lub butelki, ew. w lecie zmiksować pomidory, doprawić ziołami, solą pieprzem i tyle... czysty smak bez chemicznych dodatków, tak samo z zupami itp. można sobie życie upraszczać ale tutaj akurat kompletnie nie widzę różnicy....a smakowo na korzyść naturalnych pomidorów a nie substytutu...
    czytałam tez Twój post o barszczu z torebki, tutaj podobnie...obranie buraków i i pokrojenie to 10 minut - reszta robi się sama, potem doprawiamy cytryną, pieprzem, solą i wychodzi pyszny barszcz..
    ale co dom to obyczaj inny:)i tez smaki ma każdy inne
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię. Kiedy mam czas i wszystkie składniki, to także robię sos jak "należy". Ale czasem, gdy nagle coś wypadnie, robię ten z torebki, bo po prostu go lubimy :-). To dobry plan awaryjny. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Jedzenie z torebki jest dla kosmonautów a nie ludzi, mi byłoby wstyd umieścić przepis ze składnikami "z torebki". Poza tym ciekawi mnie jak jest różnica cenowa pomiędzy sosem z winiar a knorrem??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie kosmonauci są wśród nas, gdyż przemysł "torebkowy" kwitnie nadal.
      Różnica cenowa jest znacząca (ok. 40%). Zdegustowanych przepraszam - ten blog nie ma wielkiego zacięcia kulinarnego - mnie interesuje szybko, smacznie i ekonomicznie. Ale wolność wyboru szanuję. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz

      Usuń
  3. mi pomógł przepis. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki za przepis i porady :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zauważyłam, że na Pani blogu "wielcy" specjaliści zdorego żywienia lubią po sobie zostawiać ślady, tak jakby nigdy nie jedli czegoś z papierka.. Doskonale Panią rozumiem, również od czasu do czasu zrobię coś na szybko i wcale źle się z tym nie czuje ;) mamy modę na zdrową żywność i jak najbardziej to popieram , ale również jestem za tym , ze nie zaszkodzi nam raz na jakiś czas zjeść coś niezdrowego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń