wtorek, 20 sierpnia 2013

Komfort drugiej połowy. Życia




Słyszeliście? Najstarszy człowiek świata skończył niedawno 123 lata!
Podobno człowiek mógłby żyć i 130 lat. To ciągle teoria, ale być może, kiedyś będzie to osiągalne. Rozwój medycyny i innych nauk, dzięki którym możliwe będzie przedłużanie życia niemal w nieskończoność, w przyszłości  stanie się faktem powszechnym(??). Zapewne najpierw ZUS przejdzie do historii, a mimo to, wiek emerytalny zostanie podniesiony do minimum dziewięćdziesiątki  ;-P . Wówczas, choć nieszczęśliwe wypadki będą zdarzać się nadal, naturalna śmierć ze starości w wieku 80 lat może zostać zakwalifikowana jako... niedopatrzenie.
Ale spójrzmy na etapy życia człowieka: słodki szkrab, młody człowiek, człowiek w sile wieku, człowiek w średnim wieku (teoretycznie to właściwie to samo, ale od razu lepiej brzmi i jakby wydłuża okres wieku dojrzalłego), człowiek w wieku podeszłym, starzec.

Dzieckiem czy raczej osobą infantylną można pozostać całe życie, ale tylko w sferze emocjonalnej, duchowej czy umysłowej. Czas jednak płynie i z dziecka wyrasta nastolatek, któremu śpieszno do dorosłości, potem szybko staje się młodym (dorosłym) człowiekiem, przed którym świat staje otworem. Ten wspaniały okres życia kończy się najdalej około trzydziestki, a potem mamy mężczyznę lub kobietę w tzw. sile wieku: osobę dojrzałą pod każdym względem, coraz bardziej świadomą swojej wartości, przekonaną o tym, że całkiem sporo wie już o sobie i życiu. Prędzej czy później, osoba ta zaczyna rozmijać się ze swoim wiekiem fizycznym (w głowie max 30-35 lat, a tu pięćdziesiątka się zbliża) i odczuwać takie czy inne dolegliwości czy choćby niedogodności związane z upływem czasu. Przyjmijmy, że nie są to jakieś poważne choroby, ani nawet pojawiające się zmarszczki, ot, zwykłe lecz powolutku postępujące sztywnienie stawów i kręgosłupa, narastająca nieruchawość, powolny zanik gibkości, zręczności i ogólnej sprawności fizycznej. Niemal niepostrzeżenie, organizm zatraca młodzieńczy wygląd, sprężystość kroku, coraz trudniej jest mu wykonać skłon, przysiad, podnieść wysoko ręce czy podrapać się pod łopatką. Z wiekiem pogarsza się wzrok, słuch i inne zmysły, a także pamięć czy refleks. I tak, człowiek dojrzały w sposób wyraźny zaczyna się starzeć, mimo, iż ciągle sam określa się jako osoba w wieku średnim, czyli prawie młoda. Niestety, po sześćdziesiątce, góra w wieku 65 lat, człowiek osiąga wiek podeszły. W zależności od  ogólnej kondycji zdrowotnej jak i umysłowej (zwapnienie tętnic nie boli, acz to, że człek zapomni o czym mówił przed chwilą, albo po co szedł do innego pokoju? No, cóż - najwyżej zamilknie lub się przejdzie jeszcze raz), moment, w którym osiągnie wiek sędziwy i zacznie być określany jako starzec (staruszka) może przypaść w okolicach osiemdziesiątki, a nawet dziewięćdziesiątki (jeśli, oczywista,  dożyje).

Tutaj małe wtrącenie - jakiś czas temu usłyszałam w wiadomościach, że jakaś szkoła pielęgniarek w Polsce otrzymała symulator starości. Co to jest? Oto notka:

Społeczeństwa Zachodu starzeją się. Oznacza to, że trzeba coraz więcej produktów projektować lub przeprojektowywać pod kątem użytkowania przez osoby starsze. Młodym ludziom trudno postawić się na ich miejscu i wyobrazić sobie, co czuje, chodząc, ktoś w wieku 75 lat. Ma w tym pomóc kombinezon AGNES (Age Gain Now Empathy System), który powstał w AgeLab MIT-u.
Kombinezon oddający siłę, giętkość, zręczność oraz możliwości ruchowo-wzrokowe osoby w wieku siedemdziesięciu kilku lat powstawał pod czujnym okiem Josepha F. Coughlina. Aby oddać sztywność stawów i zmęczenie mięśni, zastosowano specjalne unieruchamiające szelki. Paski w okolicy nóg spowalniają chodzenie, a mocowania przy hełmie wymuszają przygarbienie. Na tym jednak nie koniec. Pojawiają się żółte okulary, które uniemożliwiają odczytanie małej czcionki i zatyczki do uszu. (źródło)

Symulator starości  (źródło Koken)

Ustrojstwo służy temu, by młodzi adepci pielęgniarstwa i przyszli opiekunowie osób starych mieli możliwość odczucia na własnej skórze (stawach, mięśniach i zmysłach) jak to jest być osobą zniedołężniałą. Uważam, że minimum piętnastominutowa "podróż w czasie" w owym kombinezonie, powinna być udziałem każdego ucznia szkoły średniej. Chłopcy mogliby pograć w piłkę, a dziewczyny... hm, cóż - może popróbować sił w grach prehistorycznych jak skakanka, gra w klasy lub w gumę. Albo iść do sklepu, znaleźć konkretny towar, zdjąć go z półki, przeczytać informacje o składzie, odliczyć pieniądze, podnieść paragon, który upadł.

Więc co właściwie mamy na myśli marząc o tym, że kiedyś ludzie będą powszechniej dożywali 100, 120, a nawet 130 lat? Jeśli młodość, a następnie siła wieku kończą się w okolicach pięćdziesiątki (plus minus kilka lat), a potem już "nic" tylko starość, to na czym tak naprawdę nam zależy? Prawda jest taka, że choć niektórzy, korzystając z zasobów swych portfeli, mogą zafundować sobie tuning w postaci. operacji plastycznych, zabiegu okulistycznego, wymiany narządów (ach, te komórki macierzyste!), zabiegi upiększające, masaże, mazidła, odżywki i specjalne diety, botoksy i silikony, to zegar tyka - co najwyżej w ładniejszej obudowie
No i jak przeżyć, choćby tę drugą pięćdziesiątkę?
Stare ludowe przysłowia typu "Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz" oraz epokowe sentencje "Memento mori" czy "Carpe diem" mogą stać się kanwą do ukucia własnego motta (np. "Żyj tak, by starczyło ci sił na długą starość") oraz inspiracją do planowania swej samodzielnej(!) i jak najdłuższej przyszłości, które to warto rozpocząć jeszcze w sile wieku.

I tu następuje zwrot akcji, czyli przejście do sedna!
No, przecież, nie sądzisz chyba, że dłużej będę filozofować?? 
Albo jeszcze chwilkę.

Każdy ma "swoje lata", ile by to nie było. Nigdy nie jest za wcześnie i oby nie było za późno na ułożenie sobie jakiegoś sensownego scenariusza na dalsze życie. Ani myślę pouczać Cię, że czegoś nie powinno się robić, bo szkodliwe, nierozsądne i wyniszcza organizm, skraca życie itd.
Bardzo spodobała mi się sygnaturka uczestnika jednego z forów internetowych. Może nie jest doskonała, ale całkiem, całkiem trafia w sedno sensu życia:
Życie nie powinno być podróżą do grobu, w trakcie której tracimy czas na to, aby dotrzeć do niego cało i zdrowo, z atrakcyjnym, dobrze zachowanym ciałem. Znacznie lepiej poruszać się po tej drodze z piwem i chipsami w ręku, z dużą ilością seksu i nad grób dotrzeć wycieńczonym i zużytym, ale z okrzykiem: Było warto!
I jeszcze to:
Życie to bajka. Jak się skończy?Zależy tylko od ciebie.

Tak więc pomału nadchodzi ten czas, by pomyśleć o swojej starości. Na jej nadejście nie masz większego wpływu. Ja podchodzę do tego tak - oby nadeszła, bo nie każdemu dane będzie jej dożyć. Zakładając, że jej dożyję, będę miała pełno zmarszczek i siwiuteńkie włosy, skłonność do drzemek i bóle stawów, już teraz chcę zadbać o jako taki komfort na przyszłe lata.
Chcę żyć w pełni samodzielnie, jak najdłużej będzie to tylko możliwe. W tym upatruję źródła komfortu życiowego. Dlatego już teraz, odnawiając czy remontując kolejne pomieszczenia staram się je tak urządzić, by ich sprzątanie szło jak najsprawniej. Szczególną uwagę przywiązuję do tego, by wszystkie kurzące się miejsca były łatwo dostępne, by na podłodze nie stały zbędne sprzęty i nigdzie nie walały się kable, o które łatwo zahaczyć mopem. Na meblach ograniczam do minimum ilość ozdóbek, by łatwo było odkurzyć jak największe powierzchnie. Stale myślę o tym jak najkorzystniej zagospodarować szafy, by rzeczy często używane były dostępne, a środki czystości i sprzęt do sprzątania zawsze pod ręką.
Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką zmywarki, która wyręcza mnie w żmudnym i nudnym zmywaniu (nie zapominam też o darowanym w ten sposób czasie!). Trzymam także rękę na pulsie w sprawie samobieżnych odkurzaczy - kiedy będą naprawdę dobre i bardziej dostępne cenowo, na pewno sobie kupię. Nie żałuję (choć nie szastam) pieniędzy i pomyślunku na dobór porządnych mopów, zmiotki czy miotły; ściereczek, rękawic itd.

Od dłuższego czasu mam okazję do cotygodniowego obcowania z ludźmi w bardzo podeszłym wieku. Odwiedzam ich i sprzątam (np. mycie podłóg, odkurzanie dywanów i wykładzin, zmiana pościeli, gotowanie obiadu i wiele innych, może drobnych czynności, których sami nie są w stanie zrobić). Myślę, że oprócz wykonania celu głównego (ogarnięcie mieszkania), najbardziej liczy się dla nich to, że ktoś ich odwiedził i mogą porozmawiać, poczuć, że ktoś jest przy nich.
Ale uparcie wracam do kwestii sprzątania.
Sprzątanie tam nie idzie mi tak szybko i sprawnie jakbym chciała. Kąty zastawione, na podłogach leżą kable, koszyczki w włóczką z dawno zapomnianymi robótkami, często używana zastawa ma miejsce w drugim końcu mieszkania, wydostanie i złożenie z części pierwszych odkurzacza jest nie lada wyczynem, pościel przechowywana w przepastnej szafie, brak lub nieodpowiednie środki czyszczące itd. mnóstwo niepotrzebnych, a dokuczliwych przeszkód i chaos, w dodatku święty, znaczy - nietykalny.
Ale parę rzeczy udało się przeprowadzić. Znalazłam przedłużacz, dzięki któremu jestem w stanie oblecieć odkurzaczem całe mieszkanie bez przekładania wtyczki. Jest mop z porządnym wiadrem i wyciskaczem, więc nie muszę myć podłóg na kolanach. Pogadanka o gemba kaizen wpłynęła nieco na stan (niepotrzebnych) zasobów.
Nie narzekam, nie jest źle. ja tylko obserwuję i wyciągam organizacyjne wnioski dla siebie. A kiedy nastąpi ten etap w zyciu, że będę potrzebowała czyjejś pomocy, jestem pewna, że doprowadzanie do czystości mojego mieszkania nikomu nie sprawi kłopotu. I całkiem możliwe, że znacznie dłużej będę w stanie ogarnąć wszystko we własnym zakresie. W każdym razie mam to na uwadze i w swoich planach  :-) . I będzie mi miło, jeśli ktoś przyjdzie do mnie na herbatkę, ciacho i pogawędkę.
Przecież Bożenka pozmywa.

I nigdy, przenigdy nie dopuść się wyrzucenia nawet najbardziej leciwego, rozpadającego się ze starości i wymiętolenia, ukochanego misia swego dziecka. Dołóż wszelkich starań, by miś wyglądał po ludzku, łataj dziury, maskuj przetarcia, uzupełniaj mu wypełnienie, a nawet uszyj mu kombinezon, by utrzymać go w jednym kawałku. Słowem - ratuj! Za wszelką cenę, przynajmniej do czasu, gdy Twoje dziecko dojrzeje do tego, by się z nim jakoś rozstać.
Dla Ciebie będzie to okropny zdechlak, ale dla Twojego dziecka jest to najukochańsza przytulanka, najlepszy towarzysz zabaw i powiernik sekretów, żywa istota. Taka jak Ty. Kiedyś.

Jakby ktoś był zainteresowany, to polecam do przeczytania:
Podstawowe cechy okresu starości

189.100


kombinezon starości, symulator starości, symulator długowieczności, gemba kaizen, kaizen na starość, etapy życia człowieka, kiedy zaczyna się starość

3 komentarze:

  1. Też chciałabym dać coś z siebie innym, starszym. Mysląłam o tym by np wpaść do jakiejś starszej pani i jej posprzatać lub z nią pogadać poprostu. Nie znam jednak nikogo takiego w okolicy. Jak Ty trafiłaś do takich osób? Podziel się proszę informacją.
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starszych ludzi mam po prostu w rodzinie. Przyszedł czas, że wymagają systematycznego doglądania. Robię to (po prostu - bo tak trzeba i chcę) dokonując jednocześnie pewnej podróży w czasie, z której jeszcze mogę powrócić i zadbać, zabezpieczyć czy zracjonalizować na swoją przyszłość.
      Poza tym zaczepiam staruszki na ulicy i pomagam nieść im siaty do domu - jakoś mi ufają i ucinamy sobie pogawędkę :-)

      Usuń
  2. Też wpadła mi w oko ta sygnaturka na forum, bardzo fajna :)

    Gdy przypominam sobie, co kiedyś myślałam o kobietach czterdziestoplusletnich, to się rumienię :) teraz, jako ten strupieszały chrupek, mam obsesję, żeby poturlać sobie te fajne słomiane walce, co na polach leżą. Byłby to zaiste wyczyn godny "starszej pani", ale cóż poradzę, jak nawet mi się śniły?

    OdpowiedzUsuń