niedziela, 27 października 2013

Wszędobylskie uszy



Wybierając się (dobrowolnie) na obczyznę planowałam wybyczyć się na leżaku przy basenie w otoczeniu egzotycznej roślinności przez calusieńkie dwa tygodnie, a jedyne co chciałam przeczytać to to, które miejsce mam w samolocie (czy aby przy oknie i czy nie wypadnie na skrzydle - please!). Z tego powodu nie zabrałam ze sobą żadnej prasy, ani książki, jeno duży notatnik i długopis - ot, gdyby wena mnie naszła i trza byłoby spisać czym mnie olśniła. Wytrzymałam długo, nareszcie przykładnie opaliłam przednią część ciała zamiast przeciwległej, którą to zawsze (jeśli pogoda dopisuje) osmalę nad swojskim Bałtykiem - wszystko dlatego, że tam leżę na brzuchu i czytam, i czytam. Tym razem nastawiłam się na odbiór bieżących bodźców, obserwacje i ewentualnie nasłuch. Jednak po upływie tygodnia, coś zaczęło mnie jakby uwierać, dokuczać, gnębić.

sobota, 12 października 2013

Schab duszony i ten sos!


Dotąd, gotując schab w całości zawsze nazywałam go pieczenią, ale teraz, zabierając się za napisanie postu o jego przyrządzeniu muszę uściślić, że jest to schab duszony. Cała potrawa, czyli kawał mięsa, który później kroję na plastry oraz smakowity sos (do pyz, kopytek, kaszy, klusek czy makaronu) powstaje w jednym płaskim garnku, bez certolenia się z patelnią, brytfanną, piekarnikiem i innymi naczyniami, które później trzeba byłoby umyć. Szybko, sprawnie i smacznie - tak ma być!
    Pozwólcie, że ów schab będę dalej nazywać sobie pieczenią, tak dla uproszczenia. A więc pieczeń jest opcją pomiędzy kotletami panierowanymi (urozmaicenie schabu), a gulaszem wołowym czy wieprzowym (z sosem, ale jednak inne mięso). Kiedyś uważałam, że pieczeń ze schabu jest nieekonomiczna - mięso po obsmażeniu i w trakcie duszenia wyraźnie się kurczy, czyli jest go jakby mniej. Ale! Ale kurczy się nie bez powodu - z mięsa, cebuli, wody i przypraw powstaje wspaniały sos, natomiast samo mięso robi się zwarte i wręcz należy pokroić je na cieniutkie plastry. Dlaczego? Jeśli z kilograma surowego schabu wykroisz 10 kotletów, to po ugotowaniu (uduszeniu) całego kawału mięsa, spokojnie ukroisz 10, a nawet więcej cienkich plastrów, z których każdy będzie odpowiednikiem kotleta. Skomplikowane? Chodzi mi o to, że jedna dziesiąta pieczeni nasyci Cię tak samo jak stugramowy kotlet schabowy. No i do tego zyskujesz wspaniały zawiesisty sos, który ewentualnie możesz zaciągnąć mąką i/lub zabielić. Zaciąganie i/lub zabielanie stosuję dość często - już kiedyś o tym pisałam: ile bym sosu nie zrobiła, zawsze okazuje się być go za mało (w sensie uporczywego nadmiaru amatorów).

czwartek, 3 października 2013

Favikona zdobyta!

 

 Gdyby ktoś poszukiwał informacji lub posiadał takowe na temat szablaków (wtajemniczeni wiedzą, że są to ważki najczęściej spotykane u nas późnym latem), to niechaj zajrzy na moją nową stronę, która to po kilku wpisach: jeden pod drugim - musiała przeistoczyć się w blog, a raczej w wirtualny notes z odrębnymi "kartkami".  Właśnie z powodu (praktycznej konieczności) założenia tegoż notatnika (bloga), przyszło mi do głowy, by opisać jak zdobyć favikonę - tę malutką ozdóbkę na zakładce, odróżniającą daną stronę od innych. Favikonę na tym blogu oraz na moim fotoblogu zrobiłam (ściągnęłam, ha!) już wiele miesięcy temu i teraz, przy okazji zakładania kolejnego miałam problem (pamięciowy) jak ja to zrobiłam.
Dlatego dzisiejszy wpis adresuję dla wszystkich blogowiczów (nie tylko z Bloggera), którzy chcieliby zamienić nudny znaczek swojej witryny na coś oryginalniejszego, bardziej osobistego czy związanego z tematem bloga/strony.
Zaznaczam, że w sprawach technicznych jestem cienka (będę bardziej techniczna dopiero w następnym wcieleniu  ;-P  ), ale może to i dobrze się składa. Dobrze dlatego, bo jako humanistka ze skłonnościami artystycznymi (bardziej) jestem w stanie zrozumiale się wysłowić (jak laik laikowi). A ponieważ cel osiągnęłam (favikony zdobyte), możliwe jest, że metodą łopatologii stosowanej (patrz niżej), także i Ty pojmiesz w czym rzecz i raz-dwa machniesz sobie własną ozdóbkę. A co, nie fajnie?
Ani myślę rozpisywać się o definicji, konstrukcji, przeznaczeniu favikon, promowaniu i pozycjonowaniu stron dzięki unikatowej favikonie - ma być i już. O tym wszystkim możesz poczytać sobie na innych stronach, nie będę się powtarzać, ani kopiować cudzych wypowiedzi. Chcę mieć favikonę, bo tak mi się podoba i to jest mój cel! Poniżej unaoczniam jedynie jak toto wygląda:


Widzisz te różnokolorowe znaczki, maleńkie obrazki? No, to właśnie o nie chodzi.