wtorek, 30 września 2014

Bal u króla, czyli co Cię ubiera?



Wkrótce nadejdzie Twój wielki dzień! Właśnie otrzymałaś zaproszenie na królewski bal. Panny niezamężne mogą liczyć na rękę następcy tronu, mężatki też się cieszą, bo zaszczyt to wielki - będzie okazja do nawiązania lub odnowienia znajomości w sferach, a przynajmniej do prezentacji w pełnej krasie (czytaj: niechaj wszystkie spuchną z zazdrości).
Pytanie kluczowe - w co się ubrać? Oczywista konsternacja i jęk zgrozy w stylu "Nie mam co na siebie włożyć!!"-
Ale nie martw się! Król w swej dobroci i szczodrobliwości każdej zaproszonej pannie i niewieście oferuje pokaźną sumkę na skompletowanie odpowiedniego stroju. Zatem nie musisz przejmować się kosztami, możesz wybierać, przebierać! Tylko jak to sensownie zrobić?
 
Opcja pierwsza: błyszczeć, błyszczeć, oślepić wszystkie inne, olśnić królewicza!
Jaką suknię wybierzesz spośród dwóch identycznych - złotą czy srebrną?   Odpowiedz bez zastanawiania.

Opcja druga: uwieść, olśnić, ale bielą!   A jaki odcień bieli byś wybrała: śnieżnobiały, mleczny, ecru czy kość słoniową?  Który z nich najbardziej Tobie by odpowiadał, pasował?
A może czerwień? W takim razie - w jakim odcieniu? Czystym i żywym; nieco spokojniejszym, jakby spłowiałym, wpadającym w malinowy, czy może w odcieniu ceglastym lub rudawym?
Wolisz błękitny, ale jaki odcień? Lodowaty (czysty), bardziej pastelowy, czy może ten bardziej stalowy, albo raczej morski?
A w ogóle to jakie kolory lubisz? Zimne, mocne i czyste? Czyste, ale nieco spłowiałe? A może wolisz kolory ciepłe, złamane, kolory ziemi?


Jaki związek ma upodobanie pewnej gamy barw z dobieraniem kolorystyki ubioru? Niczym nieskażone upodobanie bierze się z naszego jestestwa, które objawia się w postaci głosu intuicji. Poniżej podaję (za Wikipedią) fragment definicji intuicji (uważam, że to zmysł), którego lekturę można pominąć :-) 

Intuicja (z łac. intuitio – wejrzenie) – proces myślowy polegający na szybkim dopasowaniu danej sytuacji, problemu, zagadnienia do znanych już szablonów i zależności. Objawia się w postaci nagłego przebłysku myślowego, w którym dostrzega się myśl, rozwiązanie problemu lub odpowiedź na nurtujące pytanie. Często mylona jest z przeczuciem o podłożu emocjonalnym. Natura intuicji wynika z tego, że jest ona procesem podświadomym, którego nie można kontrolować, można jedynie dopuszczać lub odrzucać podawane przez intuicję rozwiązania. Jest ona procesem bardziej kreatywnym i działającym na wyższym poziomie abstrakcji w porównaniu do myślenia logicznego.

Skoro już (mniej więcej) wiadomo czym jest intuicja, rozjaśnię jedynie co mam na myśli poprzez sformułowanie "skażone upodobanie". Jeśli dziwisz się dlaczego dotąd lubiłaś w swoim ubiorze np. czarny kolor, a nie jesteś Zimą, której rzeczywiście jest w nim doskonale, to głos Twojej (protestującej) intuicji został zagłuszony przez jeden lub kilka powodów (wymienię tylko kilka dla przykładu): "życzliwa" psiapsióła zapewniała Cię, że wyglądasz w niej świetnie, lenistwo, rutyna (czarny "do wszystkiego pasuje") lub czarnowidztwo.
Już, już snułam plany - ślijcie foty i kasę na numer konta, a ja każdej powiem jakim jest typem urody i w jakich kolorach, wzorach i fasonach będzie jej najlepiej. Wreszcie byłabym bogata, ale nie, nie zrobię Wam tego! Ani myślę odwalać za Was robotę, wypruwać żyły analizując koloryt cery, stwierdzać skłonność do rumienienia się, (nie)obecność piegów, kolor naturalnych włosów, barwy składowe w tęczówkach oczu itd. Samodzielne odkrywanie swojej palety barw jest naprawdę fajną przygodą, okazją do lepszego poznania siebie. Poza tym może już wszystkie dawno wiecie jakim jesteście typem urody, więc moje wysiłki okazałyby się zbędne. Jeśli jednak nie miałaś dotąd pojęcia, że w ogóle jesteś Jakimś Typem Urody (Wiosną, Jesienią, Latem lub Zimą), to na początek (tyle, że na końcu) podaję linki do stron związanych z tym tematem.

Tymczasem krótko opowiem jak dane mi było poznać swój typ urody.
Mój pierwszy kontakt z tematyką wizażu miał miejsce ponad 20 lat temu podczas wizyty u kosmetyczki (połączonej z kursem wizażu), która w pakiecie usług zobowiązała się dobrać dla mnie właściwy makijaż oraz kolorystykę ubioru. Niestety, wiedza owej kosmetyczki (z dyplomami!!) okazała się bardzo powierzchowna - rozpoznała we mnie Jesień i był to strzał... kulą w płot.
W ramach rzeczonego kursu otrzymałam bowiem "swoją" paletę barw, którymi odtąd miałam się posługiwać w doborze kolorystyki ubioru oraz makijażu. Gdy zobaczyłam zestaw kolorystyczny, który rzekomo do mnie pasował, oniemiałam ze zdumienia, mina mi zrzedła (zupełnie odruchowo), a całe moje wnętrze zgrzytnęło srodze zdegustowane i poniekąd, znieważone. Zawsze lubiłam (i dobrze się w nich "czułam") żywe, zimne i raczej czyste kolory, np. prawdziwą czerwień, śnieżną biel, głęboką czerń czy granat. A tu nagle okazało się, że wprost przeciwnie - powinnam nosić zgniłe zielenie, ciepłe brązy, ceglaste czerwienie i rudości - słowem, całą kolorystykę jesiennego parku. Kiedy ujrzałam się w "odpowiednim" dla mnie makijażu (podkład, cienie, puder, pomadka)... nie mogłam się poznać.
Nie myliłam się co do przeczuć (choć, przyznaję, stłumiłam je mocno - byłam jednak w szoku popaletowym), bo gdy wróciłam do domu, Kochanie, bardzo oględnie, ale jednak, nie docenił mojego nowego wcielenia kolorystycznego. Następnego dnia oświadczyłam mej mentorce, że JA uważam, iż jednak JESTEM Zimą. Uzasadnienie przyczyny zaistnienia owej fatalnej pomyłki, które padło z ust pani kosmetyczki po kursie wizażu (z dyplomem) brzmiało - uznałam, że jest pani Jesienią, bo ma pani piegi na nosie...
Wytłumaczyłam więc mej mistrzyni, że do piegów to ja nigdy nie miałam skłonności, a to co mam na nosie to przebarwienia powstałe w skutek przypalenia nosa na słońcu. Okazało się, że jedna przesłanka (zwodnicza w dodatku) nie czyni mnie Jesienią. Tak więc pozostałam Zimą, ale owa przygoda z trefną wizażystką skłoniła mnie do zakupu książki pt. "Najładniej ci w kolorze... W tych kolorach będziesz najpiękniejsza" autorstwa Carole Jackson. Lektura tej książki utwierdziła mnie, że jestem Zimą, czyli, że intuicja mnie nie myliła. Tyle, że wcześniej nie zastanawiałam się nad całą paletą swoich barw. Dziś z pewnością wydano mnóstwo książek na ten temat, również w internecie można znaleźć wiele (mniej lub bardziej fachowych) stron poświęconych typom urody. Szukając dla Was ciekawych linków dowiedziałam się, że obecnie wyróżnia się już już kilkanaście (pod)typów kolorystycznych. Jestem jednak przekonana, że zupełnie wystarczy wskazanie jednego z czterech (pierwotnych) typów urody.

Poniżej kilka obrazków kolorystycznych. Wyobraź sobie, że są to palety barw, albo jedwabne szale. W którym z nich, Twoim zdaniem, byłoby Ci najbardziej do twarzy (chodzi o kolory, nie wzór)?
Czy potrafisz rozpoznać barwy ciepłe i zimne? Dla ułatwienia powiem, że barwy na pierwszym obrazku określa się jako chłodne.









Pewne "ludowe" porzekadło głosi: "Lepiej być młodym, zdrowym, pięknym i bogatym niż starym, chorym, brzydkim i biednym".
Dewizą wizażu, w sensie kreowania wizerunku, stylizacji ubiorem i jego kolorystyką jest stwierdzenie (wyrażę to własnymi słowami) - w kolorach odpowiednich dla Twojego typu urody będziesz wyglądać na młodszą, zdrową, wypoczętą, witalną i... kompletną. W nieodpowiednich sprawisz wrażenie osoby starszej, zmęczonej, smutnej/dziwnej, nijakiej, nieciekawej, anemicznej, a nawet chorej.

W dzisiejszych czasach absolutnie każdy chce być piękny i młody, o bogactwie nie wspominając. Pięknym można pozostać przez całe życie posiadając piękne wnętrze oraz trochę wiedzy/wyczucia/intuicji co do odpowiedniej kolorystyki ubioru czy makijażu. Młodość zachowamy najdłużej pielęgnując w sobie młodego i pogodnego... ducha, jednocześnie przyjmując upływ czasu z całym dobrodziejstwem (tu i teraz). Bogactwo, czyli stan posiadania to kwestia względna. Nie życzę nikomu góry pieniędzy i otchłani odczuwanej pustki życiowej. Niech będzie to rosnąca góra usypywana przede wszystkim z pięknych chwil, dobrych dni, ciekawych przeżyć, miłości, przygód, pasji i miłych wspomnień. Plus dobrobyt, no i nieustające zdrowie.

A wracając do tak hołubionych bożków Piękna i Młodości - czy w swoim życiu nigdy nie zapragnęłaś (w pewnych specyficznych okolicznościach) stać się niewidzialna, nie rzucać się w oczy, wyglądać na zbolałą lub chorą?
A co, jeśli o królewiczu wieść się rozeszła, że się łajdaczy, że szpetny, hulaka, wredota?
Zaproszenia króla odrzucić nie sposób, przyjść musisz. Wymówka z migreną, paluszkiem, zwichnięciem kręgosłupa czy czarną ospą nie przejdzie - król przyśle cyrulika, który krwi Ci upuści, kołem połamie (i złoży), okłady z ropuch zaleci i na bal, choćby miał Cię taszczyć/wlec za koniem, punktualnie dostarczy.
Tak na wszelki wypadek zostawiłabym jakiś mały zestaw Kompletnie Nieodpowiednich rzeczy, pomadek i cieni na Akcje Specjalne  :-P 

A tu obiecane kaganki, o, przepraszam - przykładowe linki przybliżające, a nawet ilustrujące:

8 typów urody - rozpoznaj swój typ (foto!)
Odkryj swój typ urody
Makijaż
Jak określić typ urody?
Typ urody
Typy urody
Jaki typ urody reprezentujesz?


735 493


9 komentarzy:

  1. Troche poprzestawialy mi w oczach te zdjecia haha

    OdpowiedzUsuń
  2. To się urządziłam. Leżę od wczoraj z powodu silnych zawrotów głowy, więc mam mnóstwo czasu. I postanowiłam jeszcze raz, na spokojnie, przeczytać ten artykuł. I te kolorowe karuzele to nie był dobry pomysł :D
    I faktycznie notuję również u siebie sprzeczność pomiędzy tym, w jakich kolorach ja się dobrze czuję, a w jakich chętniej widzą mnie inni. Niebieski podobno mi służy (bo oczy niebieskie, taki banał), a czerwony sprawia, iż wyglądam jakbym jeszcze żyła. Ja za to lubię czerń i brąz, w których komponuję się z jesienną ściółką i nie widać mnie na tle przeciętnego dywanu. Poza tym, jeśli większość garderoby ma się w trzech niegryzących się kolorach (bo jeszcze zgniła zieleń), to odpada ten odwieczny dramat i dylemat na tle harmonijnego łączenia barw. Nuda i praktyczne wygodnictwo - barwy mojej osobowości :D

    Za to w naturze różnorodność kolorów i niezwykłe często ich mariaże zachwycają mnie i sycą zmysły. Tapetuję się nimi od wewnątrz, zbieram próbki, w ciemnym schowku potylicy przechowując barwne katalogi. Wiem, że Ty też, pilnie śledzę wydarzenia na Twoim blogu roślinno-robaczym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanionku, maskujesz się tak dokładnie, że nie sposób ustalić jaką "porą roku" jesteś. Przypuszczam jednak, że nie jesteś Zimą. Może Latem? Lato to łagodniejsza "postać" Zimy - beże, brązy (chłodne, ziemiste, kamienne) jak najbardziej wchodzą w rachubę. Zamiast czarnego - bardzo ciemny szary (grafit), czerwień - spłowiała np. malinowa.
      O właśnie - niemal wszelkie czyste i chłodne kolory spłowiałe na słońcu lub nieco ocieplone jego promieniami są dla Lata.
      W tęczówkę oka swego niechaj zajrzy - posiada ona szaroniebieską obwódkę? To jeden ze znaków diagnostycznych dla Zimy, ale i Lata.
      Zdrowia życzę i dziękuję za odwiedziny :-)

      Usuń
  3. Ty wiesz, jak mnie zaskoczyłaś tą obwódką? Musiałam sprawdzić, i owszem, mam. Ciemnoszarą, wokół bladoniebieskiej tęczówki. Kolor moich oczu jak u ryby wyrzuconej na brzeg, choć podobno w świetle słonecznym zamienia się w paraliżujący błękit. Nie wiem, czy to prawda, gdyż lusterkiem przesłaniam słońce. Ale z tą obwódką... Pocieszam się tym, że małżonek zapytany po ośmiu latach małżeństwa "jaki ja mam kolor oczu" odrzekł: "Nie wiem.", a wyczuwając zbliżające się gromy z jasnego nieba poprawił na "CHYBA... niebieski?". ;)

    Lato mi pasuje, pod każdym względem. Tylko czy do szablonu też? Bo tak: cerę mam od dziecka chorobliwie bladą, opalam się na czerwono, a dopiero na następny dzień lekko brązowieję, włosy koloru mysi brąz (taki spłowiały, jakby ta mysz leżała martwa w słońcu przez trzy tygodnie), a oczy to jak napisałam. Czy jestem Piątą Porą Roku? Wypadłam poza kalendarz?
    Czy jest dla mnie miejsce na Ziemi?? Najbardziej obawiam się odpowiedzi, że mój typ urody TEŻ jest schizofreniczny...

    PS. Wiem, że wszystkim dziękujesz za odwiedziny, ale wiesz, ja tu generalnie cały czas koczuję na wycieraczce. To ja dziękuję za życzenia, już mi coraz lepiej, a jutro powinno być prawie dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toś Ty Lato, jak większość Polek (typ słowiański) :-) Sądzę, że powinno Cię odrzucać od ostatniego "kręcioła" (Jesień), a trzeci od końca uznasz za zbyt zjadliwy (Zima). A'propos małżonka - pory roku tyczą się również mężczyzn. Nie w każdym kolorze garnituru czy koszuli będzie mu do twarzy.

      Usuń
  4. Uff, cieszę się, że jestem Latem, a nie jakimś ubłoconym Przedwiośniem ;)
    A na małżonka i tak nie ma mocnych, on jest czarny, ideowo. Na ostatnią rozmowę kwalifikacyjną ubrał się jak przedsiębiorca pogrzebowy i musiałam mu tłumaczyć, dlaczego zrobi złe wrażenie. Dał się namówić na zmianę krawata. A cechy szczególne ma identyczne, jak moje. Jakoś tak się dobraliśmy.

    Anika, dzięki za analizę, jestem Latem i teraz łatwiej mi będzie przetrwać zimę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo tak. Pory roku dotyczą też nas, Mężczyzn! Jesienią pozyskujemy drewno na opał. Zimą owo drewno palimy. Przez wiosnę i lato jak koń pociągowy biegamy z kosiarką. :)
    A kolory naszej odzieży... Hmm... nie wymagajmy zbyt dużo. Faceta, który wącha gacie i skarpety zanim je ubierze należy uznać za eleganta! :)
    A jakby mi kobieta powiedziała: "Kochanie jesteś latem, takim późnym sierpniem" to bym się przeraził i poszedł do knajpy na żniwa! :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie bagatelizuj tej sprawy. Znajomość własnej palety barw i korzystanie z niej w sposób świadomy zaliczyłabym do technik mowy ciała. Mając na oku nadobną pannę, intratną posadę, sytuację, w której chciałbyś wypaść jak najlepiej, dobrze jest wiedzieć czy kolory Twojego ubioru są właściwie dobrane. Równie istotne są takie sytuacje jak np. wizyta u lekarza (z zamiarem...), czy zakamuflowanie się w jakimś towarzystwie. Okazuje się, że wcale nie potrzeba czapki niewidki, ani kostiumu przebierańca, czasem wystarczy drobna manipulacja kolorami, odcieniami :-) . Pozdrawiam

      Usuń
    2. Bagatelizuję, bo przyznaję, że mi dość daleko do takiej kolorystycznej introspekcji. I jakoś nie czuję potrzeby rozumienia faktu, że podoba mi się kangurek w kolorze X a ten w kolorze Y jest jakiś nie teges. Ale może się mylę.
      Wg mnie współczesnym mężczyznom brakuje "pierwiastka drwala". Zresztą mówi się szeroko o kryzysie męskości. Więc - oględnie mówiąc - dobór koszuli do koloru trzonka siekiery to naprawdę wtórna sprawa :)

      Z drugiej strony zmysł estetyczny bardzo u Kobiet cenię. Więc Wy, Drogie Panie buszujcie i szukajcie w sobie kolorów i melodii! Uwrażliwiajcie się na piękno! I im bardziej świadomie tym lepiej!
      A my, w chwilach wolnych od rąbania, może mimochodem coś z tej Waszej wiedzy uszczkniemy :)
      Czuwaj! :)

      Usuń