wtorek, 1 kwietnia 2014

Nadchodzi era autofryzjera

W dużym mieście przy ruchliwym rondzie automyjnia zawsze ma wzięcie. Kolejka zwykle nie jest długa, bo cała operacja mycia, spłukiwania i ewentualnego woskowania samochodu trwa nie dłużej niż 10-15 minut. I właśnie w takim miejscu, przy automyjni powstał autofryzjer. Nie, nie chodzi o postrzyżyny samochodu, lecz kierowcy. Oto w tym samym czasie, w którym ten rozstaje się ze swym pupilem, oczkiem w głowie - czasie koniecznym na przywrócenie mu właściwego blasku, a czasem i kolorytu, ów kierowca również ma szansę odświeżyć swą... koafiurę. W dziesięć minut? Każdy powie, że to niemożliwe, a jednak.
Strzyżenie przebiega w sposób automatyczny i dość oryginalny. Całe urządzenie to niewielka kabina wyposażona w wygodny fotel, wieszaczek na odzienie wierzchnie, dużą bańkę, w której mieści się owłosiona część głowy oraz programator służący do wyboru opcji fryzury. Opcji jest jak dotąd chyba cztery, ale programator jest przewidziany w niedalekiej przyszłości na kilkanaście fryzur. Miła kasjerka automyjni, gdy tylko wyraziłam swoje zainteresowanie owym ustrojstwem fryzjerskim, z chęcią i obszernie wyjawiła mi tajniki jego działania.
Dodatkowo, ponieważ obowiązuje oferta promocyjna i skorzystanie z autofryzjera jest możliwe za bagatela 12 zł bez 1 grosza (do 6 kwietnia włącznie), zdecydowałam się zaryzykować. A dlaczego? Nim opowiem na czym to wszystko polegało, wyjaśnię jeszcze, że kierowałam się następującymi przesłankami: przekonujący opis skutecznego działania, cena oraz wystarczająco odległy termin świąt (w razie czego - zakładałam - włosy jako tako odrosną). Wrażenia z tego przeżycia były dość osobliwe, ale wynikało to raczej z oryginalnej, niestosowanej dotąd techniki owego strzyżenia, a efekt okazał się więcej niż zadowalający. Poza tym, wg zapewnień (gwarancji!!) miłej kasjerki, operacja miała zamknąć się w czasie nie dłuższym, niż mój samochód zostanie obtarty z ostatniej kropli wody. Gdyby potrwało to, choćby o 61 sekund dłużej, opłata za usługę autofryzjera AUTOmatycznie spadłaby o 50%.

Jako osobnik doskonale przysposobiony do wszelkich promocji, co nie oznacza owczego pędu (rozróżniam jeszcze np. promocyjną cenę kawy za 12,98 zł od ceny sprzed promocji 12,99 zł. Nawet na żółtej kartce z dużym napisem "Promocja". W sklepie na L), uznałam, że gra warta jest... funta kłaków i poddałam się postrzyżynom  :-)   
Oto co się działo - będzie to opis przeżyć własnych okraszonych kilkoma szczegółami, które zapamiętałam z instrukcji.
Zdjąwszy palto (czy inny wierzchni przyodziewek - ot, dla wygody) zasiadamy w wygodnym fotelu. Przed sobą widzimy planszę z propozycjami strzyżenia, których efektem ma być osiągnięcie konkretnej fryzury. Opcje oznaczone sa literami A, B, C itd. Dla ułatwienia wyboru strzyżenie uporządkowane jest od najkrótszego do najdłuższego cięcia. Z tego co pamiętam, najkrótsze strzyżenie to od 1 do 5 cm (dla mężczyzn). Ja wybrałam opcję D - strzyżenie od 5 do 15 cm.
Wsuwamy głowę (tylko część owłosioną) w ową bańkę (średnicy około 50 cm). Przyciskiem umieszczonym w poręczy fotela uruchamiamy ustrojstwo. Najpierw zaciska się miękka uszczelka wzdłuż karku, uszu i czoła i po chwili się zaczyna! Najpierw niby nic - przez jakieś 20 sekund trwały pomiary (indywidualne!) kształtu mojej głowy, które ustrojstwo musiało zapamiętać i przetrawić, czyli dostosować wybraną opcje strzyżenia (długość włosów) do kształtu mego czerepu  :-P .
Nie widziałam tego, lecz po chwili gdy usłyszałam, wyczułam lekkie buczenie (wibrację?) w owej bańce, wiedziałam, że moje włosy stanęły dęba - wszystkie proste jak drut, prostopadłe do miejsca na głowie, skąd każdy z nich wyrastał. Kabina nieco większa od Toi Toi, ściany nieprzejrzyste, więc nikt nie widział mnie w tym "podniosłym" stanie. A, zapomniałam jeszcze dodać - po włączeniu przycisku uruchamiającego program strzyżenia, fotel zgrabnie przechylił się do tyłu. Nie za bardzo - do pozycji półleżącej (bardzo odprężającej). Następnym razem, gdy znów zechcę skorzystać z usług Autofryzia (tak go sobie nazwałam), rozważę opcję relaksującej drzemki.
I cóż działo się dalej? No, niewiele mam do powiedzenia ze swojej strony - trochę szumiało, czy wibrowało i... się skracało, że tak to ujmę. Pani kasjerka, choć chętna do udzielenia wyjaśnień, nie potrafiła dokładnie nazwać (od strony technicznej) na czym rzecz polegała. Natomiast obrazowo rzecz ujmując wyglądało to tak: każdy sterczący prostopadle do miejsca, z którego wyrastał, włos (jakiś tajemniczy czynnik powodował jego, a właściwie ich, bo przecież wszystko działo się jednocześnie, dębienie), w równie tajemniczy, beznożyczkowy (laserowy??) sposób zostawał skrócony do należytej dla swego miejsca długości. Np. na bokach i z tyłu włosy zostały "obcięte" krócej, na czubku dłużej, zgodnie w z wybraną opcją. Mniej więcej wyglądało to tak:



Trudno w to uwierzyć, ale to co działo się z moimi włosami wewnątrz owej bańki trwało ledwie 5-6 minut. W tym czasie włosy zostały czymś lub jakoś potraktowane, że wyprostowały się na całej swojej długości, jakieś nieznane "siły" utrzymywały je w pozycji "zdębiałej" i zostały skrócone (no, bo jednak to nie było cięcie, jak sądzę) do należytego wymiaru. Następnie zaszło coś w stylu  błyskawicznego umycia (w parze wodnej?? niespecjalnie czułam wodę) i zaraz potem potraktowane odżywką (również w postaci jakiejś pary - opis kasjerki), dmuchnięte powietrzem i proszę bardzo - gotowe. Uszczelka się rozluźnia, fotel wraca do pozycji wyjściowej, wstaję, zabieram paltko i idę do kasy zdziwiona, że mój samochód jeszcze nie gotów do drogi. Włosy suche, sprężyste, przyzwoicie się układają, wystarczy przeczesać je palcami.
Płacę więc za siebie i autko i po chwili odjeżdżamy sobie kontenci i odświeżeni. Tak mi się to spodobało, że na pewno zostanę stałą klientką Autofryzia. Tym bardziej, że jeszcze w tym roku mają być dodane co najmniej trzy opcje fryzur.
Rozejrzyj się wokół automyjni w swoim mieście (sądzę, że dotyczy to miast większych) czy nie ma tam Autofryzjera. Podobno w całej Polsce zainstalowano już ponad dziesięć tego typu urządzeń. Bardzo proszę, jeśli skorzystałaś/skorzystałeś z tego typu usługi, podziel się swoimi wrażeniami oraz napisz którą opcję strzyżenia wybrałaś/wybrałeś? Ciekawi mnie zwłaszcza wersja A (najkrótsze cięcie - czy aby na pewno jest bezpieczne i nie oskalpuje Kochania, kiedy go tam wyślę?)
Warto się pośpieszyć, przypominam,  promocja trwa do 6 kwietnia, później usługa będzie z pewnością droższa.
Przyznasz chyba, że to niezły, jeśli nie doskonały sposób "spędzenia" czasu w oczekiwaniu na umycie samochodu? Takie AUTOspa dla auta i kierowcy  :-)  
Fryzjerzy, strzeżcie się konkurencji!
I czego to ludzie nie wymyślą?

508 980





14 komentarzy:

  1. Przyznam się szczerze, że gdy zaczęłam czytać, to myślałam, że przedstawiasz jakąś wizję rodem z sci-fi. Później szczęka opadła mi na podłogę, że coś takiego istnieje, gdy przeczytałam, że miałaś na tyle odwagi, żeby skorzystać, wylądowała piętro niżej. Kolejny opad że efekt zadowalający.Trzeba było napisać na początku, że post zawiera daje mocne wrażenia i powinno się czytać ostrożnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to był odruch trochę napędzony promocją, do tego (zapomniałam dodać) kasjerka również prezentowała fryzurę wykonaną w tym urządzeniu i wyglądała doskonale. Do odważnych świat należy, spróbowałam i ja. Pozdrawiam :-)

      Usuń
  2. Fajny pomysł na żart:)
    Pozdrawiam Lukrecja

    OdpowiedzUsuń
  3. oniemiałam... rozbraja mnie ta technika :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prima Aprylis- dziś 1 kwietnia. Ostatnio był suuperowy odkurzacz:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bingo! Ale Lukrecja wpadła na to pierwsza! Przepraszam, ale celowo wstrzymałam opublikowanie jej komentarza - strasznie chciałam Was nabrać ;-P
    Dziękuję wszystkim nabranym i nienabranym - zrobiłam co się dało, by tradycji stało się zadość :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zart na tyle się udał, że juz byłam w połowie wpisywania "automat do strzyżenia" w googlach, bo chciałam to cudo zobaczyc :), ale mnie olśniło.Lukrecja

      Usuń
    2. Dobra nasza! - podsumowuję z nutką satysfakcji.
      Pozdrawiam i mam nadzieję, że nikt się nie obraził...?

      Usuń
    3. Kurczę, ja to jestem łatwowierna.. :P

      Usuń
    4. Ale przecież ja starałam się żeby opowieść była dość prawdopodobna :-) Pozdrawiam

      Usuń
  6. dałam się nabrać :) gratuluję pomysłu, powinnaś go opatentować na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zrobię to bezzwłocznie po seansie spirytystycznym z Leonardem i Albertem :-).

      Usuń
  7. Byłem dzisiaj, skuszony promocją a i przyznam uczciwie, chciałem trochę adrenaliną me ciało przepłukać. Wybrałem opcję A w wariancie ekstremalnym czyli 1cm. Buczało przeraźliwie, ryczało, ale ni hu hu włos mi się nie wydłużył. Pani kasjerka opłaty nie pobrała i dostałem cukierka od firmy. Taką miętówkę o smaku szamponu.
    Świetny post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się obawiałam, że ekstremalna opcja A może być problematyczna. Trzeba zatem albo zapuścić dłuższą czuprynę, albo poczekać na udoskonalenie wynalazku, po którym tak wiele się spodziewam.
      Nie wierzę własnym oczom - zjadłeś tego "cukierka"??!! To była kapsułka szamponu z odżywką do użycia w ciągu doby po "zabiegu"... !!
      Do odważnych świat należy :-). Dziękuję za wizytę i błyskotliwy komentarz. Pozdrawiam

      Usuń