środa, 23 lipca 2014

Pekińskie gołąbki - znaczy szybkie


 Dziecięciem będąc nie przepadałam za gołąbkami, głównie za sprawą kapusty, której to liści (grubych, włóknistych nerwów) zgryźć nie mogłam. Nie cierpiałam też grożącej rozbryzgami szamotaniny z nitką, którą obwiązany był każdy gołąbek, by nie rozpadł się w czasie gotowania. Jednak sam smak gołąbków (mielonego mięsa z dodatkiem ryżu oraz delikatnej (czytaj: należycie ugotowanej) kapusty bardzo mi odpowiadał. Jeśli chodzi o moją samodzielną już, kuchenną "karierę", realizacja przedsięwzięcia pt. "Gołąbki w kapuście" ograniczała się do pojedynczych zrywów w ciągu... dekady. Dlaczego?
Problem pojawiał się na samym początku - z kapustą. Żeby ze "zwykłej" kapusty wyszły gołąbki, głowa musi być dość duża. Teoretycznie (wg przepisu) powinna być to główka kapusty o wadze półtora kilo. Nigdy takiej nie udało mi się kupić - zawsze miała ze dwa albo więcej. Jak większa - to znów był problem z jej średnicą (by zmieściła się go gara celem sparzenia liści we wrzątku). Wycięcie głąba to kolejne wyzwanie (trzeba uważać na tętnice  ;-P ), konieczne jednak, by w miarę bez uszczerbku odejmować liście (tak i tak niejeden się przerwał). Oj, nie będę już dalej ciągnąć tej historii, dodam tylko, że łatwiej szło z kapustą włoską niż białą (zwaną cukrową).
Drugi problem polegał na tym - przez ile dni można chcieć jeść gołąbki?? No, jak się zrobiło z dwóch kilo kapusty, to ze cztery dni. Nawet najlepsza potrawa może obrzydnąć w dniu czwartym.
Trzeci problem związany był z pacholętami, które nadzienie gołąbków, owszem, przełknęły (z ziemniakami i sosem), ale kapustę skwapliwie... oddawały. Na co więc potrzebny był mój wysiłek?


Kiedy więc (po latach, gdy w niepamięć poszły cztery dni gołąbkowe) znów naszła mnie ochota na smak (i postać) gołąbków, wymyśliłam ich bezstresowe przyrządzenie, w ilości góra na dwa dni. Nie muszę chyba dodawać, że przygotowanie trwa szybko - góra godzinę od opłukania kapusty do wyjęcia z wody ugotowanych, gotowych do jedzenia, delikatnych i całkiem zgrabnych gołąbków. Oczywiście, będzie coś za coś, co wcale nie znaczy, że gorzej.

Główkę kapusty białej lub włoskiej zastąpiłam kapustą pekińską (tak, tak, nadaje się do gotowania!).
Ryż zastąpiłam kaszą jaglaną (bo bardzo zdrowa i lubię ją)

Co dzięki tym innowacjom mi odpadło, skracając cały proces? Już wymieniam: zakup zbyt dużej ilości kapusty i związany z tym kapustowstręt, wycinanie głąba, parzenie główki kapusty (i siebie) we wrzątku, studzenie liści, gotowanie ryżu, obwiązywanie nitką sztywnych i rozwijających się liści kapusty, usuwanie nitek po ugotowaniu. Uff!

No to teraz krótko o tym jak zrobić gołąbki w pół godziny (bo drugie pół godziny spędzą w garnku na gazie - w tym czasie zdążę zrobić sos: pomidorowy lub koperkowy). Ponieważ także do tej potrawy podchodzę całościowo (czyli do całego obiadu) najpierw radziłabym obrać i opłukać ziemniaki.

Przygotowanie gołąbków w kapuście pekińskiej:

  1. Nastawić ok. 1/3 litra wody (do zalania kaszy)
  2. Opłukać kapustę
  3. Odciąć dół (jakieś 3-4 cm)
  4. Zdjąć liście i ściąć na dole fragment grubej warstwy nerwów, by łatwiej się zawijały.
  5. Niedużą cebulę obrać, pokroić drobno i usmażyć na złoto-brązowo   (można pominąć, jeśli ktoś nie lubi) 
  6. Do garnka włożyć mięso mielone (jak najbardziej może być surowe!). Przyprawić do smaku solą i pieprzem oraz np. pietruszką, koperkiem, majerankiem, papryką itd. Dodać usmażoną cebulę (jeśli ma być)
  7. Kaszę jaglaną w ilości 1-3 łyżek wsypać do szklanki i zalać wrzątkiem (do 2/3 wysokości). Po minucie wodę odlać i jeszcze raz powtórzyć zalanie wrzątkiem. Ta operacja (podwójna!) pozbawi kaszę przykrego, gorzkawego smaku. Oczywiście można też kaszę pogotować 1-2 minuty i potem odlać wodę.
  8. Dodać kaszę do mięsa i wszystko wymieszać (kasza oraz mięso ugotują się w gołąbkach)
  9. Nastawić ok. 1-1,5 litra wody do zalania gołąbków (wrzątkiem). Teraz też należy zacząć gotować posolone ziemniaki (ja zalewam je także wrzątkiem)
  10. Łyżką nakładać nieduże porcje farszu na każdy liść. Zagiąć boki do środka a potem zawijać. Na koniec można gołąbka nieco przycisnąć, by trzymał fason  :-) 
  11. Gołąbki układać na dnie szerokiego płaskiego garnka - w miarę ciasno, jeden przy drugim (nie rozwiną się)
  12. Zalać wrzątkiem ułożone w garnku gołąbki, dodać 1-2 łyżki oleju oraz przyprawy (typu Jarzynka lub własnoręcznie wyhodowane w ogródku - w przypadku tych ostatnich trzeba także dodać soli). Gotować na małym ogniu pod przykryciem ok. 20-25 minut
  13. Po ugotowaniu wyjąć gołąbki z wody (łyżką cedzakową) na talerz/półmisek (jeszcze trochę wody wypuszczą)

Kiedy gołąbki będą gotować się (dusić) w garnku zostaje wystarczająco dużo czasu, by zrobić sos. Jak go przygotować sprawnie i szybko pisałam tutaj i tutaj. O gotowaniu ziemniaków (i ich wartościach) było tutaj. O wartościach i zastosowaniach kaszy jaglanej pisałam tutaj.

Poniżej zdjęcia poglądowe - etapy przygotowania gołąbków:

Etapy przygotowania gołąbków: 1/ odciąć koniec kapusty pekińskiej, 2/ ze zdjętych liści ściąć fragment nerwów, 3/ mięso przyprawić i dodać kaszę, przyprawy i ewentualnie usmażoną cebulkę, 4/ nałożyć farsz i zawinąć liście, 5/ gołąbki układać w płaskim szerokim garnku jeden przy drugim; zalać wrzątkiem i gotować 20-25 minut, 6/ gołąbki z ziemniakami i sosem pomidorowym lub koperkowym gotowe. Smacznego!

Wcześniej pisałam o tym, że mięso do gołąbków może być surowe, ale na moich zdjęciach jest ugotowane. Dlaczego? Otóż w dniu, w którym zaplanowałam gołąbki i rozmroziłam mięso nagle nastąpiła zmiana planów (Kochanie kupił świeżą rybę i ta miała pierwszeństwo). Cóż było robić z już rozmrożonym mięsem? Nie wolno go ponownie zamrozić, trzeba było je poddać obróbce termicznej.
Rozdrobnione mięso włożyłam więc do garnka i zalałam wodą tak, by je przykryła. W ten sposób gotowało się do czasu, aż woda nie odparowała, trwało to jakieś 15 minut. Tyle zupełnie wystarczy. Ugotowane i ostudzone mięso przechowałam w lodówce do następnego dnia, gdy nadszedł czas gołąbków :-).

Jeszcze jedna uwaga - co zrobić jeśli wystąpi dysproporcja składników (zostanie albo kapusta, albo mięso)? Jeśli zostanie kapusta, to nie ma sprawy - można z niej zrobić surówkę lub zupę. Proszę docenić tę zaletę - z reszty kapusty pekińskiej można zrobić nawet surówkę, co jest niemożliwe w przypadku reszty sparzonej wrzątkiem głowy kapusty cukrowej.
Jeśli miałoby zostać surowe mięso, to można uformować niewielkie kulki i ugotować pulpeciki wraz z gołąbkami (lub później po ich odcedzeniu).
A co jeśli zostało i mięso i kapusta, tyle, że liście są już tak małe, że nie nadają się na gołąbki? Poszatkować, zmieszać z mięsem, zalać wrzątkiem i tak ugotować. Na koniec podprawić przecierem pomidorowym. Pisałam o tym sposobie tutaj.
Tymczasem zostawiam Was z gołąbkami...

Szybkie gołąbki w kapuście pekińskiej z ziemniakami i sosem pomidorowym


636533

gołąbki w kapuście pekińskiej, kapusta pekińska gołąbki, gołąbki przepis, gołąbki inspirująca codzienność, szybki obiad gołąbki pekińskie, pomysł na szybki obiad

18 komentarzy:

  1. Nie jadłam takiej wersji gołąbków. Na pewno są pyszne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wielce prawdopodobne, bowiem jestem przekonana, że wymyśliłam je jakiś czas temu "na poczekaniu" :-). Kapusta była delikatna, no i najważniejsze - nie musiałam jeść gołąbków przez kilka dni :-). Pozdrawiam

      Usuń
  2. nigdy nie jadłam gołąbków z dodatkiem ziemniaków :)
    i do tej pory ściągam kapustę z gołąbków ;)
    zgadzam się, 4 dni to zdecydowanie za długo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, a ja nigdy inaczej niż z ziemniakami :-) No proszę, czego to się można dowiedzieć o upodobaniach kulinarnych? A zatem z czym jesz gołąbki?

      Usuń
    2. Ja sama ich nie przyrządzam - tak jak pisałam, nie lubię kapusty ;)
      ale moja babcia podaje je jako samodzielne danie :) Do środka dodaje ryż i mięso. Nigdy nie pomyślałam, żeby do ryżu dodać jeszcze ziemniaki (choć bardzo je lubię :) ).

      Usuń
    3. O Boże, jak można jeść ryż z ziemniakami? Przyznam że niektórzy mają fantazję kulinarną.

      Usuń
    4. Spróbuj, może Ci zasmakuje ;-D

      Usuń
  3. Super wychodza tez z kapusty stozkowej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wskazówkę - przy okazji wypróbuję, choć zdaje mi się, ze w mojej okolicy takiego specjału jeszcze nie ma :-)

      Usuń
  4. Uwielbiam gołąbki! raz poczyniłam, z nienawiści do obróbki termicznej całej głowy kapuścianej, gołąbkowe pulpety, czyli wszystko jak do gołąbków plus jajo do farszu i zamiast kapusty w znienawidzonych liściach, poszatkowana i wcześniej podgotowana trafiła do farszu.
    O "pekińskich" gołąbkach już gdzieś czytałam, sama ostatnio przeżywam fascynację tym warzywem do tego stopnia, że poczyniłam eksperyment z pekińskiej zasmażanej z marchewką i pomidorkiem, pychotka (jak ktoś lubi kapustę zasmażaną oczywiście, o zaletach czasowych nie wspomnę),
    A u nas zjada się gołąbki z sosem, i to całe danie. ale wtedy tych gołąbków odpowiednio więcej jest na talerzu:)
    na pewno podobne poczynię :) pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię kapustę pekińską - nadaje się na surówkę, zupę, farsz czy gołąbki. Zasmażana z marchweką i pomidorami? Wypróbuję. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Szybko, łatwo i przyjemnie. Tylko nie mogę się zgodzić z kilkoma "wadami" tradycyjnych gołąbków. Owszem, wycinanie głąba, ogromny garnek, dziki taniec przy wrzątku - zgadza się. Ale wiązać gołąbki nitką? Nigdy w życiu :) Grube "nerwy" włażące w zęby? Też nie. Mama zawsze odcinała warstwę z tej grubej części nożem i było OK. Liść odpowiednio długo parzony jest wiotki i zawinięcie w niego porcji mięsa banalnie proste. Ważna jest też ilość farszu per liść kapusty - wiadomo, że nawet największy portfel nie pomieści trzech garści zmiętych banknotów ;) A i nic się samo nie rozwinie, jeśli gołąbki ułoży się ciasno w garnku. Na dno trzeba dać liść kapusty, to nie będą przywierać. NO I JESZCZE JEDNO - nie wiem, jak z kaszą, ale ja NIGDY NIE GOTUJĘ RYŻU przed dodaniem go do mięsa. Mieszam normalnie suchy, nieugotowany ryż z surowym mięsem (można dodać ciut wody do farszu, jeśli mięso jest bardzo suche), a on w trakcie gotowania gołąbków wchłania wodę z mięsa i wychodzi idealny, a nie rozgotowany na budyń. Oszczędność czasu, kolejnego gara do mycia, a efekt lepszy. Do farszu można też dodać garść pokruszonych drobno, suszonych grzybów - podnosi walory smakowe potrawy :)

    A Autorkę bloga podziwiam za całokształt (obydwu blogów!) i serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, ja chciałam tylko wyolbrzymić wady przyrządzania tradycyjnych gołąbków, żeby te moje wydały się atrakcyjniejsze ;-P. Ale faktycznie - gołąbki z dzieciństwa pamiętam obwiązane nitką, a nerw nie był wycinany, tylko miażdżony tłuczkiem.
      Inną kwestią jest to, że jeżeli narobi się gołąbków na 4 dni i potem nie robi się ich przez 4 lata, to trudno nabrać wprawy z wyczuwaniem należytego sparzenia liści - wychodziły albo twarde, albo ugotowane...
      Zajrzałam na Twój blog i żądam dalszych opowieści z kozą w roli głównej, bądź w tle, tudzież możliwości obserwowania bloga :-). Dziękuję i pozdrawiam.
      PS. Co do całokształtu to blogi mam trzy, więc o które dwa chodzi?? ;-P

      Usuń
    2. Tak, odkryłam trzeciego bloga! Czy Twoja doba ma więcej godzin, niż ustawa o równości przewiduje? Gdzie można dokupić (wyżebrać?) taki dodatkowy pakiet godzin? Piękne te Twoje ważki. Nad moim stawem przelatują czasem takie helikoptery, że trzeba się uchylać, żeby zębów/oka nie stracić. Podzielam Twoją fascynację owadami, i również zdecydowanie wolę ich piękno studiować na zdjęciach, niż np. na własnej skórze ;) Ale jak się mieszka w lesie, to siłą rzeczy robactwo człowieka obłazi (dwa metry od drzwi wejściowych wylądował mi kiedyś turkuć podjadek. Gdyby trafił w moje włosy, nie pisałabym dziś tego komentarza, tylko leżała 5 metrów pod ziemią, padnięta na zawał i nadal lekko zniesmaczona).
      Rośliny dziko rosnące też dopiero teraz zaczynam poznawać z imienia (szukając info o topinamburze albo innym wrotyczu trafiłam na Twojego bloga), bo jako mieszczka rodem z Gdańska miałam wcześniej do czynienia tylko z trawą i tulipanami na klombach :D
      Przygód kozy i reszty towarzystwa mam na pęczki i aż mnie palce swędzą, lecz atrofia mojej klawiatury postępuje - oprócz a i z przestała działać jedynka i Tab. Kopiuj-wklej jest zbyt mozolną metodą pisania, muszę niestety zamówić nową klawiaturę :-/

      NIE WIEM, jak dodać opcję obserwacji bloga, poszukam stosownej wtyczki do Wordpressa. Bo zamiast jak wszyscy normalni pisać na blogspocie, to ja od razu z całą stroną www wystartowałam.
      A gdyby kiedyś zabrakło Ci obiektów do fotografowania, zapraszam do mnie - w mojej piwnicy pomieszkują traszki i nietoperze, na łące wydziera się derkacz, nad domem latają żurawie i czaple, w stawie mieszkańców bez liku, a w ekologicznym ogrodzie mam całą encyklopedię szkodników upraw ;)

      A gołąbki w Twojej wersji zrobię, gdy mi urośnie kapusta pekińska (teraz jest dopiero czas wysiewu). Dodam jeszcze, i zaraz NAPRAWDĘ KOŃCZĘ, że nadmiar tych ze zwykłej kapusty można zamrażać. Tylko sos potem trzeba dorobić.

      Usuń
  6. Ja wczoraj robiłam gołąbki z włoskiej kapusty. Zwykła biała jest bardzo twarda i długo tzreba gotować, a pekińska albo włoska gotuje się dużo szybciej. Równiez polecam

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam gołąbki! Z pekińskiej jeszcze nie jadłam, ale jest to super pomysł dla małej ilości osób... U mnie zawsze zostawało mnóstwo kapusty albo cały gar gołąbków... Dzięki, mam już jadłospis na poniedziałek!!!

    A dzisiaj była zupa jesienna.

    Ps. Gołąbki z kaszą jaglaną i grzybami zawijane w kapustę włoską to moja ulubiona wariacja gołąbkowa i obowiązkowa potrawa na Wigilię :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, robawiłaś mnie swoimi przeżyciami z tradycyjną kapustą gołąbkową. Uśmiałam się do łez :) Przypomniało mi się, jak po raz pierwszy robiłam gobąbki, jeszcze jako studentka dla 5 - osobowej rodziny. Pół dnia stania przy garach, sprzątania, ugotowałam się razem z tymi gołąbkami. Były bardzo dobre, ale do tej pory nie zrobiłąm ich ponownie, bo na samą myśl o kapuście robiłąm się czerwona :D Jutro wypróbuję z kapusty pekińskiej. Będzie teść na obiedzie, teściowa w senatrium i trzeba się postarać. Dzięku kochana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i przypomnienie - już dawno nie robiłam tych gołąbków, więc chyba już na nie pora :-). Kapusta pekińska naprawdę jest wdzięcznym "tworzywem", więc z zawijaniem nie będzie kłopotu. Trzymam kciuki za powodzenie jutrzejszej akcji. Pozdrawiam

      Usuń