Ciasto Archimedesa - nareszcie wyszło... jabłko na wierzch :-) |
Przepadam za tym ciastem, choć ostatnio dość długo go nie piekłam. Ale wreszcie nadszedł odpowiedni czas - jabłka są tanie (lub za darmo) i jajka też :-). Bo urokiem tego ciasta, nadającym mu niepowtarzalny smak (i właściwości) są głównie jajka. Na ciasto na moją dużą blachę biorę ich 7, na dużą tortownicę (średnica 27 cm) wystarczy 5. Przepis zdobyłam kilka lat temu i ciasto - jak trzeba - wyszło mi tylko za pierwszym razem. Nie, żeby było nieudane! Pyszne było zawsze, tylko był problem z... jabłkami.
Otóż sztuka polega na tym, że jabłka układa się nie na cieście, lecz na blaszce przed wylaniem ciasta, a w trakcie pieczenia, jabłka jakimś cudem wypływają na wierzch. Teraz już wiem jak się to dzieje i dlaczego wcześniej mi się to nie udawało!
Przepis jest prościutki, przygotowanie również, więc już przechodzę do rzeczy, ale na końcu wyjaśnię na czym polega ten cud wynurzania się jabłek.
Przepis na ciasto z jabłkami (ciasto Archimedesa)
w wersji na dużą blachę [23 x 37,5 cm = ok. 90 cm kw.):- 7 jaj całych
- 27 dag cukru
- 18 dag mąki np. tortowej lub wrocławskiej (ale nie krupczatki!)
- 2 lekko czubate łyżeczki proszku do pieczenia
- ok. 8 dag oleju (oryginalnie było 10 dag, ale spokojnie wystarczy ok. 8 dag)
- 0,5 opakowania cukru waniliowego
- 3 duże lub 5 małych jabłek (obranych i pokrojonych w niezbyt cienkie plastry
Potrzebny sprzęt:
- miska (garnek), w której będzie przygotowywane ciasto
- trzepaczka ręczna lub mikser do ubicia jaj z cukrem
- łyżka duża do mieszania
- łyżeczka do odmierzenia proszku do pieczenia (standard to 5 ml pojemności)
- sito do przesiewania mąki
- waga kuchenna (zdecydowanie polecam!)
- deseczka i nożyk do obierania i krojenia jabłek
- talerz do odłożenia obranych jabłek
- blacha i folia aluminiowa lub tortownica i papier do pieczenia
Ciasto robi się bardzo szybko, więc w pierwszej kolejności przygotowujemy blachę - ja polecam folię aluminiową (a na tortownicę - papier do pieczenia). Potem umyć, obrać i wydrążyć jabłka i odłożyć na talerz. Z krojeniem na plastry wstrzymać się do ostatniej chwili (po co mają całe ściemnieć?)
Jaja wbić do miski (sprawdzając świeżość! Węch wystarczy) i jako tako ubić z cukrem (może być trzepaczką ręczną). Dodać cukier waniliowy oraz mąkę wraz z proszkiem przesiewając przez sito, dokładnie wymieszać łyżką. Gdy składniki będą już dobrze połączone, na koniec wlać olej i jeszcze raz wymieszać. Ciasto gotowe! Można włączyć piekarnik (ja włączam grzałkę dolną i termowentylator na 170 stopni), bo reszta zajmie tylko kilka minut.
Na wyłożonej folią blaszce rzędami układam plasterki jabłek i na nie wylewam ciasto, które konsystencję ma dość rzadką. Kiedy piekarnik osiągnie właściwą temperaturę wstawiam formę i ciasto piecze się około 25 minut. Kiedy miałam piec gazowy, ciasto piekło się niemal 40 minut w temperaturze ok. 210-220 stopni Celsjusza. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ po odczekaniu jakiejś pół godzinki (no, niech tam trochę przestygnie!), o cały kwadrans prędzej mogę zasiąść do kawy :-) .
Kiedyś już o tym pisałam, że składniki takie jak cukier czy olej odważam prosto z torebki czy butelki (stawiam np. butelkę oleju, zeruję wagę, z wyczuciem dolewam olej do ciasta sprawdzając na wadze ile oleju ubyło, czyli ile go dodałam do ciasta). Jedynie mąkę odważam w specjalnym pojemniku, ponieważ później mieszam jej górną warstwę z proszkiem do pieczenia.
No, to by było na tyle dla tych, którym śpieszno do pieczenia tego ciasta (naprawdę pychota, w dodatku niezbyt kaloryczna), a dla ciekawych słów parę na temat owego zjawiska wynurzania się jabłek na wierzch ciasta w czasie pieczenia.
Nazwałam je ciastem Archimedesa, bowiem właśnie prawo określające siłę wyporu, które odkrył rzekomo w wannie, działa i tutaj, w przypadku jabłek. W wersji współczesnej prawo to brzmi: "Na ciało zanurzone w płynie (cieczy, gazie lub plazmie) działa pionowa, skierowana ku górze siła wyporu. Wartość siły jest równa ciężarowi wypartego płynu. Siła ta jest wypadkową wszystkich sił parcia płynu na ciało". Prawo to winno być zaktualizowane o słowo "ciasto", no chyba, że rzadkie ciasto potraktujemy umownie jako płyn.
A dlaczego, pomijając pierwszy raz, nigdy nie uzyskiwałam tego efektu, by ułożone na dnie formy plastry jabłek wypływały na wierzch? Przyczyny upatrywałam w tym, że zdobywając przepis nie dopytałam o to jak przygotować blachę, by jabłka się nie "przyklejały" do dna: czy należy ją wysmarować tłuszczem (i posypać albo i nie: mąką, bułką tartą, czymś innym??), a może wyłożyć folią, albo papierem do pieczenia? Przeprowadzałam eksperymenty z różnymi "podłożami" i... ciągle nic! Ciasto pychota, niezależnie od tego, gdzie były jabłka (później nawet zarzuciłam sposób kładzenia plastrów na dno i umieszczałam je tradycyjnie - na cieście), ale mimo wszystko, ciekawiło mnie dlaczego one NIE CHCĄ mi się wynurzyć?
Odpowiedź narodziła się sama - pewnie ta kilkumiesięczna przerwa w jego pieczeniu była mi potrzebna. Otóż, gdy parę dni temu, wracając z fotograficznej wyprawy na łąkę, natknęłam się na samotną jabłoń. Zajabłczyła, bidulka, do mnie donośnie czerwoniutkimi jabłuszkami... Niewiele tego było, w sam raz na dwa-trzy ciasta, więc ulżyłam drzewku i zerwałam dorodne, choć nieduże owoce. I zawzięłam się w postanowieniu żeby upiec TO ciasto z jabłkami. Wówczas jeszcze nie wiedziałam, że jest to ciasto Archimedesa :-). Na nowo przeczytałam przepis, żałując, że nie mam już oryginalnego (składniki były podane w łyżkach, które przeliczyłam na wagę) i starałam się przypomnieć ustny opis przygotowania ciasta i właśnie tak go wykonać. I udało się!!
Wiecie, gdzie tkwił błąd??
W przedobrzeniu!
Jajka z cukrem należy lekko ubić, a ja cały czas korzystałam z mojego, wspaniałego zresztą, robota kuchennego, który z mocą 1000 W ubija mi całe jajka na puch (więc nawet nie bawię się w oddzielne ubijanie białek i żółtek, jeśli nawet jakiś przepis tego wymaga). Błąd polegał na tym, że napowietrzone jaja z cukrem bardzo zwiększały objętość (super przy biszkopcie) powodując... znaczne, katastrofalne dla rzeczonych jabłek, zmniejszenie ciężaru właściwego ciasta!
Jeśli ciasto było puszyste, lekkie (bo napowietrzone), to nawet najcieniej pokrojone jabłka były zbyt ciężkie, by zadziałało prawo wyporu!
Zatem jajka muszą być tylko rozbełtane, co najwyżej lekko (i krótko) ubite, by nie zwiększyły zanadto swojej objętości! po dodaniu mąki z proszkiem oraz oleju, ciasto ma być dość lejące. Wtedy będzie ciężkie, cięższe od jabłek, które dopiero w takich okolicznościach mogą wypłynąć.
Na dowód mej śmiałej hipotezy ;-P zrobiłam dodatkowy eksperyment laboratoryjny.
Pierwsze ciasto, które upiekłam następnego dnia po wyprawie na łąkę poległo tak szybko, że nie zdążyłam sfotografować jakiegoś zgrabnego kawałka na talerzyku. Z przyjemnością więc przystąpiłam do eksperymentu naukowego (którego efektem było drugie, równie pyszne ciasto), polegającego na tym, że ciasto przygotowałam niemal identycznie jak poprzednim razem, ale... celowo mocno ubiłam jajka. I co? Zobaczcie sami:
"Nieudane" ciasto Archimedesa. Jabłka nie wynurzyły się, ale jesli chodzi o smak, to ciastu niczego nie brakuje :-) |
Na pierwszym zdjęciu widać, że puszyste ciasto ma dużo powietrza (bąbelki nie kwapią się do pękania, bo ciasto ma gęstszą, kremową konsystencję. W piekarniku rosło jak na drożdżach. Rosło, bo takie napowietrzone jak ciasto biszkoptowe. Na upieczonym cieście nie widać śladu wynurzających się jabłek. I gdzie one są? Jak odwrócisz upieczone ciasto do góry nogami, to masz je na wierzchu :-)
Ciasto Archimedesa z czasów, gdy ten nie wszedł jeszcze do wanny, by doznać olśnienia. Tak, czy siak, niezależnie z której strony będą jabłka, ciasto jest przepyszne. |
213.580
O kurcze... narobiłaś mi takiego apetytu, że chyba zrobię na weekend (albo wcześniej, jeśli nie wytrzymam). :D
OdpowiedzUsuńNiah, niah... ja bym nie wytrzymała do weekendu ;-P.
UsuńWspomnę na zachętę, że ciasto robi się i piecze bardzo szybko - chyba najdłużej trwa obieranie i krojenie jabłek.
Robiłam dwa razy i dwa razy nie wyszło, chociaż przestrzegałam wszystkich wskazówek. Akurat mama była obecna przy drugim pieczeniu i obie zastanawiałyśmy się, co poszło nie tak. Ciasto wyszło zbite, jabłka nie wypłynęły, no i ani na milimetr całość nie urosła...
UsuńJeśli ciasto wyszło zbite i nie urosło to moja diagnoza jest jedna - za niska temperatura piekarnika. Być może Twój (lub mój??) piekarnik "oszukuje" z temperaturą - trzeba go indywidualnie wyczuć.
UsuńDo trzech razy sztuka :-) Powodzenia.
Ale tak jak pisałam, niezależnie czy jabłka wypłyną czy nie - ciasto zawsze mi się udawało, a przecież dopiero od kilku miesięcy mam piekarnik elektryczny.
... No przecież nie zmyślałabym, żeby sobie posta napisać, chyba na tyle mnie znasz...? Pozdrawiam
no a blache (folie) sie smaruje czy nie???
OdpowiedzUsuńJeśli wyłożysz blachę folią lub papierem do pieczenia, to już wystarczy i wręcz nie należy już niczym smarować. Dlatego właśnie folia aluminiowa i papier do pieczenia są takie praktyczne :-)
Usuńdzieki za odpowiedz
Usuńja papieru faktycznie nie smaruje, ale folie jednak tak (na poczatku jej stosowania ciasto przywieralo) :-/
pozdrawiam
Wczoraj upiekłam to cudeńko, jako pocieszyciela na wynurzające się wciąż sterty powodów do smutku.
OdpowiedzUsuńZamiast ucierać całe jaja, utarłam żółtka z cukrem i białko na sztywno, biszkopt urósł przepięknie (choć sądzę, że prawdopodobnie nie o to w tym wszystkim chodzi).
Ciasta już nie ma. - Lyn
Ja mam podobny problem - ciasto tak szybko schodzi, że muszę upiec je kilka razy pod rząd żeby zdążyć pstryknąć zdjęcie ;-P.
UsuńA na drugi raz nie trudź się ucieraniem i ubijaniem, tylko dobrze wymieszaj jaja z cukrem. Dziękuję za relację z pola walki i pozdrawiam
ja właśnie zrobiłam i mi nie wyszło,nie wiem co żle zrobiłam
OdpowiedzUsuńDoprawdy, nie mam pojęcia co takiego mogłaś zrobić, żeby ciasto nie wyszło... Nawet jeśli jabłka nie wypłyną, to i tak smakuje wspaniale. Przyznam, że to dla mnie cios - wszystko tak dokładnie wytłumaczyłam ;-)
UsuńNie mam talentu do pieczenia...Eureka, udało się i nawet jabłka są na górze :-) to wspaniały przepis Aniu!
OdpowiedzUsuńCieszę się w imieniu swoim i Archimedesa :-D. Pozdrawiam
UsuńNo popatrz! Pięknie to opisałaś! Ciasto warte wypróbowania!
OdpowiedzUsuń