Fasolka szparagowa w wersji light :-) |
Niby każdy mówi, że się odchudza, albo przynajmniej, że "dużo nie je", ale gdy przychodzi do polania fasolki bułką tartą, to każdy udowadnia, że dostał jej za mało. Zaczyna się rozgrzebywanie stosu strączków na talerzu w celu wykazania golutkiej, niczym nieokraszonej fasolki, w wiadomym celu - trzeba dodać jeszcze tłuszczyku z bułką tartą. W zasadzie, za każdym razem, ile bym nie rozpuściła Ramy (jednak ją stosuję najczęściej, bo najlepiej się sprawdza i smakuje) i dodała bułki tartej (w odpowiedniej proporcji, żeby nie wyszła zbyt gęsta), to i tak zawsze się okazywało, że komuś "brakuje". No to trzeba było dorobić jej jeszcze. I tu drobna uwaga - mój obiad stygł, ślinianki już pracowały na najwyższych obrotach, zatem nie trzeba zgadywać o czym rozmyślałam przygotowując kolejną porcję bułki tartej (czy Pawłow opisał doświadczenie jak zachował się jego pies, gdy zabrano mu miskę sprzed nosa? Pewnie nie, bo pies go zeżarł, nim ten zdążył wyłączyć żarówkę :-D ).