W obecnych czasach pralki automatyczne upowszechniły się u nas tak bardzo, że właściwie nie mówi się o innego rodzaju sposobie prania. Nie zamierzam więc omawiać niczego innego oprócz prania w automacie. Jak się jednak okazuje, i na ten temat sporo można powiedzieć, a wielu rzeczy nie wiedzieć, sądzę więc, że warto go "ogarnąć". Chciałabym uporządkować tzw. wiedzę ogólną zaczerpniętą z różnych poradników drukowanych jak i internetowych oraz podzielić się własnymi doświadczeniami.
Co prać?
Wiadomo - wszelkiego rodzaju bluzki, sweterki i swetry, spodnie, bieliznę, piżamy, szlafroki, pościele, pokrowce, kurtki, firanki, zasłony, koce, maskotki, ręczniki, dywaniki łazienkowe, ścierki kuchenne, ale też i te wykorzystywane do sprzątania, wkłady mopa itd. (na pewno czegoś nie wymieniłam, tyle tego można prać).
Czego nie prać?
Tego, co wolno prać tylko chemicznie (oznaczone literą A lub P w kółku). Czasem wynika to z tego, że jakiś materiał nie nadaje się do prania, bo w kontakcie z wodą farbuje i zmienia (traci) kolor, a czasem z powodu silnego kurczenia się np. podszewki w żakiecie czy spódnicy (a nawet zasłonach), podczas gdy z materiałem wierzchnim nic by się nie stało. Albo z powodu skłonności tkaniny do nieodwracalnego zgniecenia, zmechacenia itp. niepożądanych następstw. Nie radzę też prać w pralce krawatów i paru innych delikatnych rzeczy, które lepiej oddać do czyszczenia, ew. szybko uprać ręcznie.
W jakiej temperaturze prać?
Są użytkownicy bliscy niemal gotowania każdego prania (bo drobnoustroje, brud), mnie natomiast przekonuje ekologiczne podejście - pranie w jak najniższej temperaturze przy jak najmniejszym zużyciu środków piorących. Od razu mówię, nie jestem skłonna do skrajności - w orzechy do prania itp. nie pójdę (słyszałam, że pranie białe wygląda nieciekawie, a w dodatku za pięknie nie pachnie, no i metoda nieco kłopotliwą mi się wydaje, więc po prostu nie chce mi się w to wchodzić, tym bardziej, że nie jest to taka tania, ani ogólnodostępna opcja). Dlaczego piorę tak jak piorę?
Ano, z kilku powodów. Po pierwsze mam coraz więcej rzeczy, które wymagają prania na 30 stopni, więc nie mogę prać w wyższej (i dobrze!). Po drugie - im wyższa temperatura, tym pranie trwa dłużej (zużywa więcej wody, energii i czasu!) i co ważniejsze - okazuje się, że to temperatura ma największy wpływ na to, jak bardzo pogniecione są rzeczy. A jak zgniecione, to dłużej trwa ich rozprasowanie (znowu czas i energia, nie mówiąc o tym, iż strasznie pali mi się do prasowania - tak bardzo, że żelazko parzy mnie w ręce, uhh!).
Środki do prania
Ja stosuje płyny do prania w przypadku cyklu na 30 stopni, a proszki w przypadku 40 stopni. Pranie na 60 stopni popełniam ze dwa razy w roku - uczestniczą w nim ścierki kuchenne, białe pościele i ręczniki jasne. Na co dzień dokładam je do prania białego, uprzednio traktując rozcieńczonym mydłem ze spryskiwacza.
Na temat "który proszek jest najlepszy" nie zamierzam się wypowiadać, ani niczego narzucać. Stosuję płyny i proszki o dobrych parametrach CJK, czyli rozumie się, że nie staram się płacić za markę. Stosuję je w ilościach przewidzianych dla wody miękkiej, mimo, że mam twardą (ponad 90% polskich gospodarstw tak ma, wg info producentów). Wodę miękką uzyskuję (bądź nie, ale się dopiera, a o nic innego mi nie chodzi) poprzez dodanie do każdego prania, albo czubatej łyżki sody oczyszczonej, albo trochę octu (mam małą butelkę PET 200 ml, z której nalewam ocet - starcza na 5 - 6 prań). Ww. środki dezynfekująco -wybielająco - zmiękczająco - odkamieniające aplikuję do dozownika zaraz po nasypaniu proszku (albo ocet, albo sodę!). Ostatnie pół litra płynu do płukania sczeźnie mi chyba, bo tak jestem zadowolona z octu/sody, że nie widzę konieczności dalszego zeń korzystania.
Gwoli ścisłości - nie korzystałam, nie korzystam, nie będę korzystać z innego rodzaju (rekomendowanych) środków ponoć przedłużających życie mojej pralki. Owszem, zdarzyły mi się w karierze praczki jakieś usterki sprzętu, ale nigdy nie miały one nic wspólnego z kamieniem na grzałce lub bębnie (ha, ha, panie Zając).
Zapieranie zabrudzeń / plam
To dobry sposób na uzyskanie lepszego, ba, bardzo dobrego efektu prania, nawet w niskiej temperaturze. Co ma wpływ na lepsze dopranie miejscowych zabrudzeń ? Poniżej wymieniam metody w kolejności uzyskiwanej skuteczności; każdy ze sposobów jest lepszy niż nic niezrobienie!:
- Zamoczyć na chwilę w wodzie (czyli niech poleży w niej minimum minutkę) - mokre miejsce szybciej "przyjmie" środek piorący, poza tym woda nie służy brudowi, prawda?
- Zamoczyć na chwilę jw. i spryskać rozcieńczonym mydłem w płynie
- Zamoczyć na chwilę, następnie spryskać mydłem jw. lub niewielką ilość płynu do prania ręcznego rozetrzeć na zabrudzeniu (aplikuję je miejscowo zwykłym dozownikiem do mydła w płynie)
- Jw. + ręczne zapranie plamy, aż do jej wyraźnego zniknięcia; można pocierać też starą gąbką (szczoteczkę do paznokci odradzam - w końcu przeciera kołnierzyki, eh). Ewentualnie pobieżnie spłukać płyn do prania ręcznego (bo może spowodować wytworzenie się nadmiaru piany w pralce, która to może czasem zacząć wydostawać się przez dozownik proszku! Proszki i płyny do pralek nie pienią się, zauważyłaś?)
Ładowanie pralki
Rozpiętość zdań jest taka, że bęben ładuje się od 2/3 pojemności do maksa (ile wlezie + upchanie nogą), co najrozsądniej będzie wypośrodkować - ładujemy tyle, żeby pranie zdołało się uprać, a potem dokładnie wypłukać (by nie było smug proszku / płynu na rzeczach, no a potem uczuleń na skórze... ).
Jak ładować? Drobne rzeczy można wrzucić jak lecą, ale wszelkie delikatne, podatne na rozdarcie, rozciągnięcie lub zahaczenie, kłaczące lub łatwo "przyjmujące" wszelkie kłaczki - te powinny koniecznie być odizolowane i zabezpieczone w specjalnym worku z cienkiego materiału. Najprościej jest uszyć worek ze stylonu czy choćby firanki i skutecznie zawiązywać tak, by w czasie prania nie doszło do samoistnego opróżnienia. Duże, zwłaszcza długie rzeczy wkłada się do bębna ruchem HARMONIJKOWYM - to zapobiega zbiciu i splątaniu całego wsadu pralki.
Przy następnej okazji napiszę o tym jak segregować pranie, jak często prać i z pewnością dodam parę uwag, które jeszcze przyjdą mi do głowy, ale teraz naprawdę muszę już lecieć - wrzucę pranko i czas brać się za obiad. A i ciasto przydałoby się szybko machnąć! W lodówce kilo półtłustego sera czeka na zagospodarowanie.
Od kiedy wymieniliśmy pralkę, prawie że zabroniłam innym członkom rodziny się do niej zbliżać. Bo wg mnie nie wybiera się programu byle jak i byle prało. Przyznaję, że korzystam tylko z dwóch czy trzech programów, które wg mnie są krótkie, w miarę ekologiczne i skuteczne (choć z tym różnie bywa).
OdpowiedzUsuńO sodzie czytałam, że podobno wrzucona na cały cykl do pustej pralki, skutecznie ją oczyszcza. Właściwości octu też mi są znane, ale zapach jakoś mnie odstraszał przed stosowaniem w pralce. Pewnie też już o tym wiesz, ale do prania firanek polecam proszek do pieczenia - bardzo ładnie je wybieli.
No i podoba mi się pomysł z rozpuszczonym mydłem. Czy taka butelka może dłużej postać, czy robisz ten preparat każdorazowo?
Uwielbiam takie artykuły, więc czekam na więcej i więcej!
Na moją odpowiedzialność zaaplikuj ocet, zwłaszcza do białego prania. Już przy 30 stopniach stwierdzisz, że chyba działa, przy 40 zdziwisz się, czy aby nie włączyłaś 60 przez pomyłkę... Ręczę, że zapachu octu nie wyczujesz wyjmując rzeczy z pralki, zresztą w czasie prania też nie. Do kolorowych też stosuj!
UsuńRoztwór mydła robię w większej ilości (podawałam proporcje), bo łatwiej odmierzyć i w wielu miejscach w domu się przydaje, więc rozlewam do 2-3 butelek z atomizerem, resztę mam na zapas. W poście "Ocet? Nie, dziękuję!" pisałam o tym, że płyn do naczyń zrobiony z octu, sody i mydła się warzy, ale nawet taki wlany do spryskiwacza również bardzo skutecznie rozprawiał się z miejscowymi zabrudzeniami :-).
Dziękuję za pokrzepiający odzew :-). To dla mnie bardzo ważne, bo jak już zacznę o czymś pisać (chcę krótko, naprawdę!), to nasuwają mi się kolejne powiązane z danym tematem kwestie, które chciałabym podrążyć, lecz nie wiem czy mam dla kogo :-)
Drąż, drąż - lubię, gdy takie tematy są wydrążone i przedrążone całkowicie :) Na Twojego bloga trafiłam niedawno, a już stał się moim ulubionym :)
UsuńAzaliż czynić będę według Twej woli, wdzięczna za wszelkie reakcje Czytelników (w kwadracikach - od "super" do "nieciekawe", z uwzględnieniem faktu, iż JA TEŻ MAM jakieś UCZUCIA) :-D. Pozdrawiam
UsuńO occie do prania nie słyszałam. Wypróbuję.
OdpowiedzUsuńCzyniąc to przygotuj się na przełom. Jak fama pójdzie w ludzi, zastanów się ilu producentów (wybielaczy, płynów do płukania, odkamieniaczy, odplamiaczy) puścisz z torbami :-D . Bezrobocie znowu wzrośnie. No, ale z kolei zaoszczędzoną kasę możesz wydać na coś ekstra, co w efekcie rozrusza podupadający popyt. Pozdrawiam
Usuńhahaha, dobre :D
UsuńA masz jakis pomysł, w czym prać rzeczy dziecięcia, które źle reaguje na klasyczne proszki?
Prałam już w orzechach (nie było źle, ale druga partię kupiłam jakiejś gorszej jakości i przestało mi sie podobać). Teraz piorę w płynie kupowanym w jakims sklepie eko, ale trochę drogo to wychodzi...
Może sedno nie tkwi aż tak w środku piorącym, tylko w jego stężeniu - spróbuj używać mniej (plus ocet lub soda, które zmiękczą wodę i pomogą doprać rzeczy). Następnym posunięciem byłoby, wg mnie, dodatkowe jedno płukanie.
UsuńCiekawy pomysł z tą sodą i proszkiem do pieczenia, muszę koniecznie wypróbować:) Jak dobrze mieć ściągawkę w internecie dotyczącą prania, bo zawsze z tym miałam kłopot. Jak chodzi o pranie, to moja pralka nigdy nie przyjmowała tyle proszku ile przewidywała dołączona do opakowania miarka - natomiast kiedy wymieniłam miarkę na taką malutką od wybielacza - proporcje są idealne, a proszek się nie kończy:) Jak chodzi o płyn do płukania, to ja z kolei uwielbiam zapach prania, więc nie zaoszczędzę ma tym. A co do takich nowości to znalazłam ostatnio kapsułki z płynem do prania+płukania (1 szt ok 2 zł), wrzuca się takie coś do pralki razem z rzeczami i rozpuszcza się wszystko w środku. No i muszę koniecznie sobie zrobić spryskiwacz z mydłem:) A może płyn do naczyń rozcieńczony też się sprawdzi??:)
OdpowiedzUsuńRaczej jestem pewna, że płyn do naczyń to nie to samo co mydło, a tu chodzi o naturalny środek bez barwników i chemikaliów, które powodują np. pienienie się, lepkość albo wymagają spłukania - rozcieńczonego mydła można używać np. do mycia parkietów, linoleum. Wypróbuj i napisz, czy nie było potem ślisko :-). Ale do zapierania, myślę, że się sprawdzi, przecież likwiduje dobrze tłuste plamy, zwłaszcza świeże! Pozdrawiam
UsuńA ocet to trzeba dodać do proszku, by uzyskać ten super efekt przy 40 stopniach, czy bezpośrednio do pralki, czy jeszcze jakoś inaczej?
UsuńTak jak napisałam w poście - aplikuję proszek do zasobnika, jak to zawsze się robi, i jak tylko spłynie, dolewam ocet (na oko jakieś 30-40 ml LUB sypię czubatą łyżkę sody oczyszczonej). Jedno i drugie działa zmiękczająco i odświeża (przywraca) biel i kolory.
UsuńBardzo dziękuję, wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiamy.:)
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś trafiłam na ten blog, ale wtedy chyba nie skomentowałam. Bardzo mi się on podoba i pod względem merytorycznym, i pod stylistycznym. Na pewno będę tu częściej zaglądać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper blog i bardzo pożyteczne informacje.
OdpowiedzUsuńSuper blog! Bardzo pożyteczne informacje dotyczące samego prania ;) Merytorycznie dobry i stylistycznie, dlatego częściej tu będę zaglądać. Jednakże niedawno założyłam własny biznes i korzystam coraz częściej z usług pralni. Moja ulubiona to pralnia dla firm. Wrocław to miasto pełne możliwości, dlatego tu postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z prowadzeniem niewielkiego hotelu, a korzystanie z pralni do odświeżenia pościeli, ręczników, szlafroków czy uniformów pracowniczych to norma ;) Ale z Twoich rad prywatnie na pewno skorzystam! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńA co to za pranie bez 90 stopni?
OdpowiedzUsuń30-40 + płyn = najlepsza metoda na zasyfienie pralki. A potem: "Prosze pana, bo mi z pralki śmierdzi"...