piątek, 16 listopada 2012

Pieczenie ciast - znaczenie rutyny



Tort duch, Pieczenie ciast - znaczenie rutyny
Kiedy niedługo będę pisać także o moich wypiekach, zacznę od mojego sztandarowego ciasta, które piekę od ho, ho!! Tak to już jest  jak ma się domowników, którzy lubią "słodkie". Zdarza się, że piekę   nawet trzy razy w tygodniu. Oni tyle zjedzą, że ledwie do codziennej kawy mi wystarczy! No, wyjaśnijmy sobie - gdyby TYLE nie jedli, ze dwa razy w tygodniu machnęłabym naprędce jakieś ciasto i starczyłoby dla mnie w zupełności  :-) .
Mniej więcej z tych powodów musiałam wypracować sobie metodę i dobrać takie przepisy na ciasta, które wszystkim przypadną do gustu, a ich przygotowanie nie zajmuje zbyt wiele czasu i wysiłku, żebym... się nie zniechęciła. Innym "sposobem" zaradzenia problemowi wysokiego spożycia ciast w moim domu, byłoby pójście w ciasta ceglasto - gliniaste, które siłą rzeczy, nie zeszłyby nawet w dwa tygodnie, ale przecież nie ścina się gałęzi...

Całoroczne ciasto z owocami, było pierwszym jakie upiekłam wg przepisu. Wcześniej, by oswoić się z tematem pieczenia (wiecie: smarowanie blachy, obsługa piekarnika, pieczenie w odpowiedniej temperaturze, czas pieczenia, czy dodanie do proszku szklanki mleka i/lub kostki roztopionej margaryny, należyte zmieszanie "wszystkich" składników - to nie takie byle co!), robiłam wprawki z ciast z torebek. Od tamtego czasu minęło wiele lat (jak mówiłam: ho, ho!), a całoroczne ciasto nadal cieszy się wielkim uznaniem, ponieważ za każdym razem może smakować inaczej (wykorzystuję wszelkie dostępne owoce: od świeżych, przez mrożone, a nawet te zaprawione w soku własnym, także z puszki, oczywiście bez soku). Poza tym, jego atrakcyjność i walory smakowe nieodmiennie podnosi piana z białek ubitych z cukrem, ale ciasto w wersji soute (zamiast bezowej pierzynki posypanie gotowego ciasta cukrem pudrem), też "da się zjeść", tyle, że szybciej schodzi.

Jednak nie o tym konkretnym wypieku chciałam dziś napisać, tylko jak w tytule, o zbawiennym czynniku (pewnej) rutyny. Wstęp miał posłużyć do zagajenia tematu oraz wykazania, że pieczenie nie jest mi obce, ba, stało się na tyle istotnym zajęciem pochłaniającym czas, że wręcz - wymagało zracjonalizowania działań.

A więc po pierwsze - opanowanie przepisu. Życzliwie odradzam "jechanie" wg kartki bez znajomości treści kolejnej linijki, bo zawsze może się okazać, że niesie ona katastrofalne w skutkach wskazówki, które mogą naprawdę zniechęcić człowieka do reszty życia i złamać największy zapał do pracy, np. "dodać przygotowany DZIEŃ WCZEŚNIEJ składnik X". Robota rozgrzebana, składnika X zwyczajnie brak, a bez niego ani rusz. Tylko się pociąć!
     Najlepiej przeczytać kilka razy ze zrozumieniem (ideał: nauczyć się na pamięć + wizualizacja kolejnych czynności) wykaz potrzebnych składników oraz sposób przygotowania ciasta, by w porę dostrzec ewentualny niuans polegający na tym, że przepis zaleca użycie 4 jaj, tyle, że w trakcie okazuje się, iż samo ciasto robi się z czterech żółtek, a białka będą (byłyby!) potrzebne do sera, albo ubicia piany. Suma się zgadza, ale można sobie oszczędzić dziwienia się zbyt rzadkiemu ciastu, z którym nie wiadomo co dalej zrobić, czyż nie?

Po drugie - analiza stopnia trudności pod kątem CJK ze szczególnym uwzględnieniem rzeczowej oceny sytuacji: umiejętności własnych, wymaganego sprzętu oraz czasochłonności przygotowań. Ze zrozumiałych względów (no bo "ho, ho!") to ostatnie jest dla mnie kluczowe, a właściwie było, dopóki nie rozprawiłam się z dziesiątkami przepisów, które nazbierały się przez lata.

Zmierzam bezpośrednio do punktu trzeciego, a mianowicie: specjalizacji. Aby ją osiągnąć trzeba przejść swoją ścieżkę edukacyjną - nauczyć się na własnych (a jak się da, to i na cudzych) błędach i doświadczeniach, co z naszych wypieków trafia w gusty reszty domowników, a najlepiej także i gości. Następnie należy zweryfikować posiadane zasoby przepisów pod kątem takich, z których po prostu NIE DA SIĘ zrezygnować, bo byłoby to zbyt okrutne dla ludzkości, reprezentowanej przez najbliższą Ci komórkę społeczną, której jesteś członkiem. Te odkładamy na kupkę nr 1.
Zdecydowanie krzywo należy spojrzeć na znacznie większa kupkę przepisów, które nigdy nie doczekały się realizacji. Traktujemy ją lekceważąco wprost proporcjonalnie do wielkości kupki (sterty?!) pierwszej.

Moje przejście do etapu specjalizacji wyglądało tak:
Zadałam sobie pytanie, ile różnych ciast mogę (chcę, warto) piec, żeby było rozmaicie, a jednocześnie nie zapanować nad sytuacją? Zdecydowałam się na około 30, z czego połowa to ciasta pieczone dość często, reszta rzadziej - ze względu na większą czasochłonność czy droższe składniki lub rodzaj wypieku, który fajnie jest zjeść, ale wystarczy 2-3 razy w roku, np. od święta.
Okazało się, że mniej więcej tyle piekłam dotąd, choć tego nie zauważałam (wszystko przez tę stertę super ekstra fajnych / tajnych / dziwnych przepisów, za które dotąd się nie wzięłam. Albo upiekłam raz kiedyś i nie byłam zachwycona rezultatem czy sposobem przygotowania). Obraz przesłonił mi nadmiar zapasów.
Przygotowałam zatem dwie listy robocze: na jednej wymieniłam tzw. ciasta na co dzień (łatwe i szybkie), wspomagające dobre relacje międzyludzkie w rodzinie; na drugiej - ciasta "imprezowe" (bardziej wykwintne, atrakcyjne, w tym te świąteczne). Następnie każde ciasto oceniłam wg wskaźnika CJK. Wszyscy zwycięzcy zmieścili się na jednej kartce, reszta przeszła do drugiej tury głosowania. Zdecydowałam się wybrać jeszcze kilka "zapasowych" przepisów, nawet takich, których jeszcze nie piekłam, ale czułam, że warto jeszcze wziąć je pod uwagę. Postanowiłam upiec je przy nadarzających się okazjach i ocenić wg przyjętych wcześniej kryteriów, by nie pozbyć się pochopnie jakiejś perełki.
Przepisy z drugiej kupki zostały poddane wnikliwej weryfikacji - wszystkie niekompletne, nieciekawe, zbyt podobne do tych, które miałam już w swojej puli, wylądowały w makulaturze.
Tak oto lista została skompletowana. Postanowiłam tego się trzymać, choć później dodałam jeszcze 3-4 nowe łatwe przepisy, które zdobyłam po ich degustacji i nie dało się im oprzeć. Ogólnie jednak moja pula wypieków ograniczyła się do ok. 30 przepisów i tak jest do dziś, co oznacza, że się sprawdza.
Dzięki temu uwolniłam się od potrzeby(??) wyszukiwania i próbowania ciągle nowych, za to skupiłam na dopracowywaniu i rotacyjnym wykonywaniu posiadanych. Osiągnęłam w ten sposób pewność, że każde z moich ciast będzie mile przyjęte. Poza tym ustało pytanie "A kiedy znowu będzie normalne (czyt.: moje ulubione) ciasto?" padające nieodmiennie na widok moich tajemniczych min podczas wypróbowywania kolejnego przepisu. Moje badania statystyczne przeprowadzone na populacji domowników i gości wykazały, że stopień zadowolenia osiągał  najwyższy poziom przy niezbyt częstym, ale jednak powtarzaniu znanych im i lubianych ciast. Wówczas tempo konsumpcji utrzymywało się na poziomie gwarantującym świeżość produktu do finalnego okruszka.
Tym sposobem i ja jestem zadowolona - ciasto częściej wykonywane, za każdym następnym razem ma szanse wyjść lepiej, a ja mając większą wprawę, przygotowuję je szybciej i mam gwarancję, że nie będę dokarmiać nim ptaków pomstując pod nosem, jak to się wszystkIM w ...ach poprzewracało.
I tak rutyna stała się moim sprzymierzeńcem.
A ciasto całoroczne z owocami przykryte bezową pierzynką przedstawię w następnym poście z tego cyklu.

Zrobię tę grzeczność tylko dlatego, że żal mi Twojego kompa - nie jestem pewna czy masz klawiaturę odporną na niekontrolowany ślinotok. Ale potem jeszcze mam coś do powiedzenia w sprawie racjonalizacji wypieków. Nie myślisz chyba, że na tym, czym dotąd się podzieliłam, mogłam poprzestać ??!

Na następną sobotę przygotuj mikser lub robota do ubijania jaj  :-)
A ile czasu potrzebujesz by wyłożyć blachę folią aluminiową? Jeśli umiesz zrobić to w tipsach, gwarantuję, że Old Leniwy Leniwiec też da radę upiec to ciasto. Howgh!

kaizen, rutyna, znaczenie rutyny, nadmiar zapasów, weryfikacja przepisów, porządkować, wybrać przepisy, całoroczne ciasto, upiec ciasto, lista ciast, spis, duch ciasta, ciastko do kawy



2 komentarze:

  1. No właśnie! zbieram i zbieram różne fajne przepisy, a nie mam odwagi za to się zabrać. Chyba czas to przemyśleć, dzięki, hej! Moni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jesteś dopiero w fazie kompletowania ulubionych przepisów, na razie nie grozi Ci nadmiar. Ale warto po drodze próbować upiec ciasto, na które zdobyłaś przepis, potem opatrzyć go dodatkową notatką jak wyszło, jak smakowało,czy warto powtórzyć, na co uważać, żeby nie popełnić drugi raz jakiegoś błędu?
      Własne doświadczenia są bezcenne :-). Pozdrawiam

      Usuń