poniedziałek, 23 grudnia 2013

Migawki z przedświątecznego frontu

Jak tam Wasze przedświąteczne poczynania? Dajecie radę? Nie? To ostatni moment żeby rozplanować co jest (naprawdę) do zrobienia i spisać listę zadań uwzględniającą:
  • porządki domowe i duchowe
  • zakup i strojenie choinki, jeśli jeszcze jej nie ma 
  • ostatnie zakupy, jeśli to konieczne
  • spakowanie prezentów
  • sensowny front robót w kuchni
  • czas na zajęcie się sobą
Zapisanie zadań i późniejsze skreślanie spraw załatwionych bardzo mi odpowiada, gdyż samo określenie na papierze tego, co powinno być zrobione jest już jakąś formą organizacji (człowiek się trzy razy zastanowi nim zapisze coś niekoniecznie-bezwzględnie-koniecznego, a jeśli już, to a nuż przyjdzie mu do głowy całkiem słuszny pomysł czy nie scedować któregoś z zadań na innego domownika), a następnie cały czas ma podgląd na stan zaawansowania robót (stosunek pozycji odhaczonych do nietkniętych).
Ja przygotowuję sobie taką listę w ten sposób, że wymieniam na niej wszystko co przyjdzie mi do głowy jako konieczne do zrobienia przed świętami, ale dodatkowo opatruję prawie każdą czynność datą (np. ND, PN, WT) oraz porą dnia, jeśli to ma (a ma) dla mnie znaczenie logistyczne (np. rano, do południa, po południu, wieczorem lub wręcz wpisuję godzinę). W ten sposób, w przedświątecznym amoku, udaje mi się ominąć wpadki np. zabierania się za ciasto na uszka z jednoczesnym(!!) przypomnieniem sobie, że znacznie wcześniej trzeba było namoczyć grzyby, ugotować je i zrobić farsz...

W tym roku na Wigilię przygotowuję tylko uszka. Kapusta z grzybami w moim wykonaniu wypadła z repertuaru, gdyż świekra ma (kobieta w słusznym wieku, ale z tych, którym trudno pomóc) już kupiła kapustę i ugotuje ją we własnym zakresie (zachodzę w głowę czy znowu ją wypłucze z całego kwasu, by później dziwić się czemu taka jałowa? Ja nie płuczę - odlewam, co najwyżej nadmiar kwaśnego soku i po ugotowaniu sprawdzam smak kapusty. Jeśli za mało kwaśna, wówczas mam czym uzupełnić smak, a jeśli wystarczająco kwaśna, to lubię... wypić ów sok - mnie smakuje i ponoć zdrowy. No chyba, że kapusta jest niesmaczna i gorzka - wtedy trudno zrobić dobry bigos).
Ale nic to! W pierwsze Święto będę podejmowała gości u siebie - zatem przygotowuję potrawy świąteczne (plus uszka z grzybami, rzecz jasna, i to w hurtowej ilości).
Na chwilę obecną przygotowałam:

Kilogram pieczarek opłukanych, zblanszowanych w całości, następnie pokrojonych i usmażonych z cebulą.

Pieczarki kupiłam wczoraj - świeżutkie i bielutkie. Nie chcę ich mrozić, zatem jeszcze w sobotę wieczorem zblanszowałam je, a dziś (w niedzielę) doprowadziłam do stanu jak wyżej :-). Pieczarki będą mi potrzebne do schabowych oraz do gotowanej kapusty dla wegetarianina (jednego z gości).

Namoczyłam grzyby na uszka. Najpierw krótko opłukałam je (można w garnku lub na sicie pod bieżącą wodą). Moczyły się niecałą godzinkę, a potem gotowałam je jakieś 30-40 minut. Jutro (w poniedziałek) po południu będziemy robić uszka do mrożenia, więc rano zdążę jeszcze je sprawdzić czy są odpowiednio miękkie i zadecyduję się czy jeszcze je gotować (jednocześnie odparowując aromatyczny wywar).
Ryż też już ugotowałam (w lekko osolonej wodzie). Wodę szybko odlałam, woreczek rozcięłam i wsypałam zawartość do garnuszka - i na balkon (zimową porą to miejsce jest moim ulubionym przedłużeniem lodówki  :-) ). Normalnie zostawiłabym ryż na dłużej w wodzie, niechby tam sobie naciągnął wodę i spęczniał, ale w przypadku użycia go do farszu na uszka postępuję inaczej. Ryż ma naciągnąć wywarem z grzybów i nabrać grzybowego smaku i aromatu. Ale tym zajmę się jutro.

Moczenie grzybów. Suszone grzyby należy najpierw szybko opłukać, by pozbyć się ewentualnego piasku i runa leśnego ;-P.
Jeśli nie suszyłaś grzybów samodzielnie, lecz nabyłaś je drogą kupna w placówce handlowej radzę przyjrzeć się najpierw owym grzybkom - czy w opakowaniu nie porusza się aby jakaś forma białka...  (coś w tym stylu). Tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo.

Przygotowałam też wsad mięsny do bigosu. Kapustę będę gotować jutro (piorunem w szybkowarze - 10 minut i po sprawie). Potem dorzucę ów wsad, ze dwie kiełbasy (wolę bigos z przewagą mięsa niż kiełbasy), przyprawię, pogotuję pół godzinki i na balkon - niech się przegryza.

Wsad mięsny do bigosu: do usmażonej na złoto cebuli dodałam kilka kotletów schabowych od strony karkówki, mięso z piersi indyka oraz lekko przesmażony boczek wędzony.

Dwie średnie cebule pokroiłam w grubszą kostkę (słupki), usmażyłam na brązowo złoty kolor i nie czekając aż sczernieje(!!) wrzuciłam pokrojoną wieprzowinę (schab od strony karkówki) oraz przyprawę do gulaszu. Kiedy mięso obsmażyło się ze wszystkich stron dorzuciłam pokrojoną pierś indyka i znów obsmażałam przez ok. 3-4 minuty. Gdy całe mięso ścięło się ze wszystkich stron dolałam nieco wody i chwilę dusiłam. Zdecydowałam się też dodać pokrojony boczek wędzony. Tłuste fragmenty pokroiłam w drobną kosteczkę i najpierw wytopiłam na patelni, a następnie dodałam plasterki pokrojonego boczku i krótko przesmażyłam. Dorzuciłam boczek do mięsa i na balkon (pod przykryciem!) - niech się przegryza. 
Jutro (w poniedziałek) od rana gotuję bigos i piekę sernik murzynek. Po południu będzie akcja "uszka do barszczu". Jeśli zdążę, to upiekę jeszcze całoroczne ciasto z ananasem.

Muszę jeszcze kupić ziemniaki i pyzy drożdżowe do pieczeni (parę razy robiłam je sama, ale uważam, że nakład pracy i czasu jest zbyt duży, a smak wcale nie lepszy, więc odpuszczam), spakować prezenty i zrobić jeszcze parę innych rzeczy. Ale teraz (po pierwszej w nocy!!! Co ja tu jeszcze robię??) muszę iść spać.
Gdybym się już nie odezwała przed świętami, to życzę Wam wszystkiego naj, naj... i radosnych, i pięknych, i rodzinnych, i zdrowych (bez ulgixów i takich tam sensacji)...
I żeby wszyscy wokół Was przemawiali ludzkim głosem.
374 105


1 komentarz:

  1. narobiłaś mi smaka :) już się nie mogę doczekać kiedy wrócę do rodzinnego domu i zacznę się obżerać pysznościami babci :D

    OdpowiedzUsuń